Pat Metheny pojawił się na scenie jazzowej w  połowie  lat siedemdziesiątych. Od razu zwrócił na siebie uwagę   krytyki i słuchaczy ciekawymi  improwizacjami oraz  eksperymentami elektroniczno-brzmieniowymi. Wkrótce, ten wirtuoz elektrycznej  gitary  stał  się  w  świecie  jazzu  idolem i autorem  bestsellerowych,  okupujących  listy przebojów płyt. Stworzył, własny styl, własne – od razu rozpoznawalne brzmienie. Jazz-rockowe improwizacje Pata Metheny’ego stały się impulsem do  dalszych twórczych poszukiwań innych artystów.  Pat Metheny  jest – bodaj jako jedyny – jazzmanem o popularności dorównującej idolom pop-music. Koncertuje w salach filharmonii, klubach jazzowych, olbrzymich halach sportowych, jest też niekwestionowana gwiazdą najważniejszych festiwali na całym świecie.

„Cokolwiek robię, zawsze jest to ten sam Pat Metheny – mówi artysta w wywiadzie dla Jazz Forum – Oczywiście jednemu słuchaczowi podoba się to, innemu coś zupełnie innemu, ale to wszystko cały czas jest moją muzyką, w której wyraża się moja osoba. Grając od 30 lat zdobywałem różne doświadczenia, zmieniałem się, podlegałem wpływom, dokonywałem wyborów – zmieniała się zatem moja muzyka. A moją muzyką jest jazz, chociaż tak naprawdę nie trzymam się ani nie upieram przy nazwach czy określeniach. Jednak gdy przypomnę sobie swoje początki w latach 70. i spojrzę na siebie teraz, zauważam, co zmieniło się w moim podejściu do jazzu. Zawsze byłem muzykiem improwizującym i poprzez improwizację wyrażającym się w muzyce. Kiedyś byłem nawet bardziej  skoncentrowany i ukierunkowany na jazz, a teraz chętniej otwieram się na muzykę etniczną, klasyczną, rock’n’roll czy pop. Staram się słuchać dużo różnorodnej muzyki. Na pewno w pewien sposób wpływa to na mnie i moją muzykę, ale zawsze jest to jazz, a ja jestem muzykiem jazzowym. Teraz wydaję się sobie nawet bardziej jazzowy niż kiedyś, chociaż czasami mówią o mnie, że jestem „rockowy” czy „pop-rockowy”.

Muzyka proponowana  przez  Metheny’ego zawsze  oscylowała  pomiędzy konwencją straight – ahead jazzu, a rockowymi  rytmami i przebojowymi nagraniami. Gitarzysta czerpał inspiracje  zarówno  z Beatlesów, Stonesów jak i B. B. Kinga, Muddy’ego Watersa,  a  przede  wszystkim jazzowej tradycji Milesa Davisa, Sonny’ego  Rollinsa i  Johna  Coltrane’a.  „ Istnieje wiele możliwości sklasyfikowania tego, co robię – mówi Pat Metheny –  Sposób, w jaki prezentuję się publiczności, stanowi dla mnie rodzaj wyzwania, powiem więcej: to moja osobista wizja. Naturalnie, każdy słuchacz wybierze dla siebie inną część mojej działalności. Jednak ja postrzegam ją jako nierozerwalną całość, jako symptom większej idei. Mój muzyczny styl życia jest organicznie polistylistyczny. Gdy przyglądam się z boku innym wybitnym, współczesnym muzykom – dochodzę do wniosku, iż pod tym względem są do mnie bardzo podobni. Wynton Marsalis, John Zorn czy Bill Frisell – każdy z nich działa jako improwizator o kilku obliczach. Tworzymy na bardzo różnych obszarach, lecz czynimy to efektywnie, a naszym głównym zadaniem jest improwizować. Wszystkie projekty, które wymieniłeś, są reprezentatywne dla mnie jako muzyka, jak i dla pewnych, niekiedy dosyć hermetycznych, generacji muzycznych… Właściwie, gdybym miał określić swoją pozycję jednym słowem, nazwałbym się muzykiem jazzowym. Wszystkie przejawy mojej działalności prowadzą do zamanifestowania w dźwięku ideałów, w które wierzę, czyli standardów. To właśnie one są sednem improwizacji. Tak, gdyby podjąć próbę zdefiniowania tego, co robię, należałoby określić mnie mianem improwizatora „ .

Gwiazda dzisiejszego jazzu , Pat Metheny  urodził się 12 sierpnia 1954 roku  w Lee’s Summit w stanie Missouri w USA.  Jego pierwszym muzycznym instrumentem była waltornia, nie zaś – jak można by oczekiwać – gitara, którą zainteresował się dopiero jako nastolatek. Technikę gry  doskonalił  na  Uniwersytecie  w  Miami oraz w słynnej Berklee School of Music w  Bostonie. „ Nigdy wcześniej nie byłem na Wschodnim Wybrzeżu – wspomina w rozmowie przed swym ostatnim koncertem w Polsce  –  nie mieszkałem w dużym mieście. Miałem doświadczenie koncertowe, ale dotąd nie widziałem tylu wspaniałych instrumentalistów w jednym miejscu. Ich możliwości były zadziwiające, silnie mnie inspirowały. Podczas pierwszych lat w Bostonie ukształtował się mój gitarowy styl. Ćwiczyłem niemal bez przerwy, kombinowałem, co zrobić z instrumentem, by zabrzmiał tak, jak dźwięki, które słyszałem w głowie. Bieżącymi odkryciami dzieliłem się ze studentami, po prostu pokazywałem im, co robię”. Tam  właśnie  na  zdolnego  studenta  zwrócił  uwagę  wykładowca,   wibrafonista   Gary   Burton,  który  zaproponował  Metheny’emu  współpracę.  Dla 19-letniego gitarzysty oferta była  nie  tylko rodzajem wyróżnienia, ale i szczególnego zobowiązania  i   odpowiedzialności,   jaka   spadła   na  barki  debiutanta,  stawiającego  pierwsze  kroki  u  boku  doświadczonego i znanego  jazzmana.  W  zespole  Gary  Burtona  Metheny  spędził trzy lata  znaczone  licznymi  koncertami,  twórczymi  doświadczeniami oraz  udziałem  w  kilku nagraniach  – np. ,,Ring”, ,,Dreams So Real”,  ,,Passengers”). „  Od początku staram się zrozumieć, co to znaczy być muzykiem improwizującym – mówi w wywiadzie dla Jazz Review  – a także – jak brzmienie, harmonia, improwizacja kształtowały historię jazzu. To skomplikowany i długotrwały proces. Nadal codziennie pracuję nad wzbogaceniem moich improwizacji o nowe elementy. Szczególną uwagę zwracam na melodykę”.

Szczególnie ważny dla Metheny’ego okazał się okres współpracy z Manfredem Eicherem, producentem monachijskiej firmy  ECM  Records,  która  stwarzała szczególnie korzystny klimat dla  rozwoju   nowych  koncepcji  zdolnego  gitarzysty.  Debiutanckie  albumy  zrealizowane  dla  ECM  Records  –  ,,American Garage”, ,,As Falls Wichita, So  Falls  Wichita”, ,,New Chaetauqua”, ,,Travels” były  ważnymi  nagraniami w historii jazzu. Prezentowały specyficzny jazz-rock, o silnym, indywidualnym zabarwieniu. Płyty te przyniosły Methenemu zasłużone komercyjne uznanie. Muzyka i  gitarowa  elokwencja  Metheny’ego  sprawiły,  że natychmiast okrzyknięty  został  gwiazdą  młodego  jazzu.  Krytyce zwracali uwagę na  rozległe,  uniwersalne  potraktowanie  jazzu,  w  którym  znajdowało  się i  miejsce  na   gitarowo-syntezatorowe eksperymenty, jak i rockowe ballady. Dojrzały, świadomy własnego stylu twórca pojawia się  albumem „Pat Metheny Group”. Wspólnie ze swym muzycznym partnerem, błyskotliwym pianistą Lyle Maysem proponuje obsadę typową dla zespołu rockowego, co sprawia, że płynie strumień melodyjnego jazz-rocka. Rezultatem trasy koncertowej z Joni Mitchell i Jaco Pastoriusem ( „Shadows And Light”) stał się album „New Chautauqua”, z wirtuozerską grą na gitarze dwunastostrunowej. Album ten dostał się ,co niebywałen jak na artystę jazzowego , na komercyjną, amerykańską listę przebojów. Płytą „American Garage” Metheny powrócił do obsady całkowicie zelektryfikowanej.

Kiedy  Pat Metheny  zyskał  mocną pozycję na rynku młodego  jazz-rocka , zdecydował  się  nagrać  album ,,80/81” stanowiący  jego  pierwszą,  niezwykle  udaną próbę wykazania się elokwencją  stricte  jazzową  (w nagraniach udział wzięli: saksofoniści Mike  Brecker,  Dewey  Redman,  perkusista  Jack  De Johnette, basista  Charlie  Haden). Album ,,80/81” zyskał niezwykle entuzjastyczne  oceny  i  faworyzowany  był  jako  najlepszy jazzowy album roku.  Konwencja  jazzowa stanie się odtąd ważnym odniesieniem w muzyce  Pata  Metheny’ego.  W  dyskografii  gitarzysty  pojawią się więc  albumy  o  stricte  jazzowej  orientacji  (np.  ,,Rejoicing”  z  Charlie   Hadenem  i  Billy  Higginsem),  z  których  szczególne  kontrowersje  wzbudzi  ,,Song  X”,  (album  nagrany  z udziałem  awangardowego  saksofonisty Ornette   Colemana).   Zerwanie   ze  stylistyką  proponowaną  przez  Pata  Metheny’ego  w  nagraniach  firmy  ECM  Records  stało  się  także w twórczości gitarzysty swego rodzaju  wyzwaniem,  jakie  zdolny  muzyk  i  kompozytor  rzucił jazzowi   lat  osiemdziesiątych.  Album  ,,Song  X”  zyskał  przychylne  recenzje  i  znalazł się wśród laureatów prestiżowej  ankiety  pisma  Down  Beat. Mimo, że ,,Song X” rozpoczął nowy,  stylistycznie   inny   okres  twórczości  Pata  Metheny’ego,  to  najciekawszym  komercyjnym  sukcesem  cieszą się nadal nagrania,  które  konsekwentnie  realizuje  Metheny  w ramach jazz-rockowej  konwencji.  Ważnymi  w  tym względzie okazały się albumy ,,First  Circle”   (lansujący   szczególnie   intensywne   elektroniczne  eksperymenty)   oraz  jedna  z  ciekawszych  płyt , koncertowa  ,,Travels”, prezentująca    Metheny’ego    w   konwencji  elektronicznej, pogodnej pop-rockowej ballady (np. nagranie ,,Are  You  Going  With  Me”)  lub  latynoskiej  samby (,,Strainght On  Red”). Metheny’ego fascynowały muzyczne perspektywy związane z gitarowym syntezatorem( tzw. synclavier). Użył go ze zdumiewającym rezultatem na albumie „Offramp”, gdzie szczególnie zachwyca melodyjny „Are You Going With Me”. Z kolei ‘Rejoicing’ to album z nowoczesnym jazzem, ukazujący pełne subtelności interpretacje muzyki Horace’a Silvera i Ornette’a Colemana. Ten sam poziom artystyczny utrzymano na „First Circle”, pobrzmiewającym latynoskim rytmem i śpiewnymi melodiami.

W 1985 roku Pat Metheny skomponował muzykę do filmu ‘The Falcon And The Snowman’ gdzie znalazło się (dokonane wspólnie  z Davidem Bowiem) nagranie „This Is Not America”. Piosenka ta stała się wielkim komercyjnym sukcesem oraz światowym przebojem. Jak na ironię, w tym samym czasie Metheny nagrał swą najbardziej dyskusyjną płytę „Song X”. Wkrótce powrócił  do jazz-rockowej stylistyki płytami „Still Life /Talking” i „Letters From Home” , zdradzając -po raz kolejny-fascynacje melodyką i rytmiką latynoską. W 1990 r. ukazała się płyta ‘Reunion’, będąca dokumentem spotkania gitarzysty z  Gary’m Burtonem;  w kilka miesięcy poźniej ukazał się album nagrany z Davem Hollandem i Royem Haynesem („Question And Answer”). Lata dziewięćdziesiąte  Metheny zainagurował albumami  ‘Secret Story” oraz „ The Road To You” – charakterystycznymi nagraniami gitarzysty. Natomiast album ‘Zero Tolerance For Silence” zadziwił swoich fanów ultranowoczesnym, gitarowym happeningiem. W ciągu kilku sezonów gitarzysta prezentował nagrania wymykające się jednorodnej klasyfikacji: raz były to typowe ‘metheny’owskie’ brzmienia (np.” Imaginary Diary”), innym razem wspaniały, subtelny duet z Charliem Hadenem („ Beyond The Missouri Sky”).

W nowe millenium popularny gitarzysta wszedł z albumami (oraz towarzyszącymi im wspaniałymi trasami koncertowymi), które jednoznacznie klasyfikowały Metheny’ego jako twórcę jazzowego. Budowanie własnej stylistyki odbywa się teraz częściej przy użyciu mniejszych środków i zespołów. Coraz częściej artysta realizuje swoje pomysły w standardowym, jazzowym trio lub kwartecie a wspaniałymi partnerami okazuję pianista Brad Mehldau oraz basista Christan McBride. „Przez wiele lat było kilka takich sytuacji, – wspomina w wywiadzie radiowym – kiedy umieszczałem w zespole perkusistę i basistę, którzy wcześniej się nie znali, nie grali ze sobą. Na przykład Jaco Pastorius i Bob Moses na mojej pierwszej płycie. Nawet Dave Holland i Roy Haynes, którzy współtworzyli sławne trio 15 lat temu nie grali ze sobą przed moim projektem. Christian i Antonio prawdopodobnie spotkali się kiedyś, ale nigdy ze sobą nie grali. Pomyślałem, że to będzie świetne połączenie dwóch muzyków. Znam Christiana od jego siedemnastego, bądź osiemnastego roku życia. Od początku byliśmy dobrymi przyjaciółmi. I on, i ja chcieliśmy któregoś dnia zrealizować wspólnie jakiś projekt. Graliśmy razem w innych składach, na przykład z Joshuą Redmanem i różnymi innymi muzykami. Zaproponowałem Christianowi wspólny projekt, w którym chciałem mieć także Antonio Sancheza. Zgodził się. Zaczęliśmy grać i od początku było świetnie, ale myślę, że potrzebny był nam czas, by ustalić dokładnie, czym to trio było i czym może się stać. I projekt zmienił się w coś naprawdę fajnego. Oni również bardzo się zaprzyjaźnili i lubią ze sobą grać. Cokolwiek razem tworzymy, mamy z tego mnóstwo frajdy i jest to wyjątkowy skład” .

 Dla wielu entuzjastów jazzu i rocka, Pat Metheny jest jednym z najbardziej utalentowanych muzyków dzisiejszych czasów. Jest także  jednym z najbardziej płodnych w pomysły oraz ich karkołomnie realizacje ( np. album „Upojenie” z Anną Marią Jopek ).  „ Moi  fani doskonale  znają ten album – mówi w wywiadzie przed polskimi koncertami –  Są nawet tacy, którzy mówią, że to ich ulubiona płyta. Dla mnie to także wyjątkowe nagrania. Nigdy wcześniej czegoś podobnego nie robiłem, bo to przecież nie tylko Anna Maria, ale wszyscy muzycy na płycie, poza mną, to Polacy. No i nagraliśmy to tutaj, w Polsce. Zanurzyłem się więc na tej płycie całkowicie w polskości. Dla mnie to ważne, bo tak się złożyło, że miałem okazję przyjeżdżać regularnie do waszego kraju od połowy lat 80. Naprawdę bardzo, bardzo kocham waszą publiczność. Uważam was za społeczeństwo „wewnętrznie” muzyczne. Muzyka zajmuje ważne miejsce w waszej kulturze, także w aspekcie historycznym. Można powiedzieć, że w ludziach tutaj jest muzyka. Już za pierwszym razem odczułem wzajemną łączność i zgodność między tym, co mieliśmy do zaoferowania, a wrażliwością publiczności. Praca z polskimi muzykami była okazją do tego, by przynajmniej częściowo zrewanżować się, oddać coś temu miejscu, gdzie przez lata byłem zawsze tak doceniany i oczekiwany”.

Jest także Pat Metheny  jednym z najbardziej krytykowanych muzyków przez środowiska jazzowe. Z jednej strony hołubi się go za bestsellerowe albumy, kolekcjonowanie Grammy Awards oraz innych prestiżowych laurów, z drugiej strony krytykuje za zbyt komercyjne podleganie jazowym modom i nastrojom. Metheny znany jest z niesłychanej pracowitości. Nagrywa płyty i koncertuje solo, w duecie, tercecie, wreszcie ze swoim słynnym zespołem. Przygotowuje specjalne projekty i pojawia się na koncertach swoich kolegów. „ Ludzie twierdzą, że jestem klasycznym przykładem pracoholika, ale dla mnie praca to przyjemność – mówi w rozmowie w tygodniku Wprost –  Czasami muzycy narzekają: „Mój Boże, znowu muszę jechać w trasę…”. Zawsze myślę sobie wtedy: „Człowieku! Czy nie czujesz, że jesteś wybrańcem, mogąc to robić? Ilu jest uzdolnionych muzyków, którzy z różnych powodów nigdy nie będą mieli szansy, żeby zagrać przed większą publicznością?”. Mimo że nagrałem wiele płyt i uczestniczyłem w tysiącach koncertów, wciąż uważam się za wybrańca losu „ .

Pat Metheny to także pokorny artysta, który   stworzył niemal legendarny szacunek dla swoich fanów. Widać to szczególnie po koncertach oraz na spotkaniach z muzykiem , gdzie większą uwagę poświęca na podpisywanie płyt i fotosów niż opowieściach o swojej muzyce. Często zarzuca mi się nawet tworzenie marketingu wokół  własnej osoby, ale jest w tym działaniu skuteczna metoda podtrzymywania zainteresowanie także jego muzyką, nowymi pomysłami, płytami i koncertami. Dlatego o wszystkich, którzy przychodzą na jego koncerty i kupują  płyty, myśli  jak o ludziach   nadających na podobnej fali, mających podobne emocji oraz podobnie postrzegających  muzykę. „ To taki klub otwarty dla każdego. W obliczu muzyki wszyscy jesteśmy przecież równi – konkluduje  gwiazda dzisiejszego jazzu Pat  Metheny.

Dionizy Piątkowski