Wydawać by się mogło, że pomysł by ponownie nagrać kompozycje, które grywał Miles Davis jest niezwykle prozaiczny. Nie ma chyba zespoły jazzowego, który w swoim repertuarze nie miałby nagrań Milesa lub w jakiejś formie takimi się nie inspirował. Projektów z Milesem Davisem w tytule jest wiele, ale tylko niektóre stają się przecież ważnymi wydarzeniami artystycznymi i ciekawymi koncepcyjnie pomysłami. Takimi z pewnością były projekty V.S.O.P. – Herbiego Hancocka , Tribute To Miles- Wallace Roney’a i Wyntona Marsalisa czy piękny „Travelling Miles” wokalistki Cassandry Wilson.
Tym razem projekt „ 4 Generations of Miles” powstał w cenionej z perfekcyjnego brzmienia oraz takich samych pomysłów nowojorskiej oficyny Chesky Records. Bracia David i Norman Chesky utworzyli osobliwy kwartet: powstał wyłącznie z muzyków, którzy współpracowali z Milesem Davisem. Perkusista Jimmy Cobb wziął udział m.in. w legendarnej sesji „Kind of Blue”, był członkiem kwintetu Davisa na przełomie lat 50-tych i 60-tych, saksofonista George Coleman grał u Milesa na początku lat 60-tych, gdy na krótko zastąpił samego Johna Coltrane’a; gitarzysta Mike Stern występował z trębaczem w latach 80-tych a basista Ron Carter ( najdłużej związany z Davisem ) był współtwórcą słynnego kwintetu. Do zespołu Milesa dołączył w 1963 roku i wraz z genialnym trębaczem zrealizował kultowe albumy m.in. „ Miles Smiles”, „ESP”, „ Miles in the Sky”, „ Seven Steps to Heaven”, „Sorcerer”, „ Fillies de Kilimanjaro”,” Water Babies”,” Nefertiti”, „ My Funny Valentine ”.
Symboliczne, cztery generacje muzyków Milesa spotkały się w nowojorskim klubie Makor w maju 2002 roku, by na zasadzie wspólnego jam session wykrystalizować i muzykę i brzmienie Milesa. Klubowy koncert stał się pięknym wieczorem pełnym wspaniałego, subtelnego jazzu i radości słuchania ( a pewnie i grania) kompozycji, które przez lata tworzyły repertuar zespołów Milesa Davisa. Dzisiaj to już oczywiste standardy, które w brawurowej interpretacji tego niecodziennego kwartetu zarejestrowano w sterylnych (!) akustycznie warunkach klubu. Od tematów z kultowego albumu „Kind of Blue” ( „All Blues”, „Freddie Freeloader” i „Blue in Green” ) po „My Funny Valentine”, „If I Were a Bell” i „Oleo”. Dla Cartera, Cobba czy Colemana zaproponowany repertuar był oczywistym wspomnieniem, dla gitarzysty Mike’a Sterna swego rodzaju wyzwaniem i muzyczną podróżą w świat muzyki Milesa z lat 60-tych, której nie doświadczył jako członek już nowoczesnych brzmień Milesa lat 80-tych.