Album  „ We Could Be Lovers ”  australijska wokalistka i pianistka Sarah McKenzie zrealizowała jeszcze jako studentka prestiżowej bostońskiej Berklee School of Music  i to pod skrzydłami słynnej, jazzowej Impulse Records. Producentem nagrania został  Brian Bacchus , ten sam, który  w legendarnym nowojorskim Sear Sound Studio przygotowywał płyty Norah Jones i   Gregory Portera. Trudno się zatem dziwić, że powstała sesja mająca odniesienie do modnego, wokalnego i subtelnego jazzu a piosenkami dla Sarah McKenzie stały się piękne interpretacje standardów  Cole Portera, George’a Gershwina, Henry’ego Manciniego, Duke’a Ellingtona i Jerome Kerna. W atmosferę i brzmienie jazzowych klasyków wtopiły się także trzy zgrabne piosenki wokalistki ( „ That’s It, I Quit”, „Quoi,Quoin,Quoi” oraz tytułowa „We Could Be Lovers” ).

Agnieszka Antoniewska/Jazz Forum w bardzo ciekawej rozmowie z Sarah McKenzie  odkrywa niuanse budowania artystycznej osobowości, odniesienie do jazzowej tradycji  i kariery wokalistki :  Wywodzę się z tradycji bluesa, swingu, amerykańskiej piosenki – mówi Sarah McKenzie . Moi mistrzowie to Cole Porter i Irving Berlin. Uwielbiam twórczość Duke’a Ellingtona — klimat utworów z jego repertuaru, jak w Take the „A” Train czy Sophisticated Lady… Ale sama również piszę muzykę i teksty w podobnym do nich stylu. To stary dobry swingujący jazz charakterystyczny dla Elli Fitzgerald, ale te piosenki niosą w sobie coś zupełnie nowego, mojego. Wydaje mi się, że staram się absorbować te wpływy z przeszłości w najbardziej naturalny sposób, jak to tylko możliwe. Biorę przykład z działalności artystycznej Cole’a Portera przy tworzeniu własnej muzyki, ale nie próbuję go kopiować. Nie mogę uniknąć tego, że w moich kompozycjach i tekstach słychać, skąd się wywodzę, czego słucham, co mnie w muzyce najbardziej pasjonuje. Także w mojej twórczości kluczem jest równowaga wpływu tradycji muzyki, z której korzystam w twórczy sposób, i bagażu moich własnych doświadczeń… Sądzę, że tak naprawdę chodzi o to, co od siebie wnosisz do piosenki. Dlatego za każdym razem staram się je wykonywać trochę inaczej, aranżować na nowo, by brzmiały tak świeżo, jak to tylko możliwe. Ale chcę podkreślić, że przykładam dużą wagę do tego, by coraz większą część mojego repertuaru stanowiły moje oryginalne utwory. Bo w nich jestem cała ja”.

Sarah McKenzie uznawana jest  często za kolejną Dianę Krall  i wszyscy zadają sobie pytanie, kiedy australijska wokalistka odbierze koronę  kanadyjskiej wokalistce  i   stanie się bohaterką światowych estrad. „ Sarah McKenzie nie bez kozery porównywana jest do Diany Krall –  pisał entuzjastycznie po jej koncercie Paweł Brodowski, szef Jazz Forum . Ta sama specjalizacja (piano, wokal), podobny gatunek muzyki i repertuar (standardy lat 30-tych i 40-tych, ballady, bossa nova i blues), jazzowe combo, wirtuozerska, ale stylowa pianistyka, smak, piekielny swing, piękny głos i nieskazitelna intonacja. Elegancja i uroda !”.

Dionizy Piątkowski