Są artyści, których znam, podziwiam i którym zazdroszczę pomysłów oraz  inwencji, ale których nie sposób mi zgrabnie zdefiniować. Bo z jednej strony, całe artystyczne dossier przytłacza i jest koronnym argumentem sporej  niezależności, ale z drugiej strony jest także wspaniały, uroczy i skromny człowiek. Gdzieś między tymi myślami jawi się mój serdeczny pokłon dla Witka Łukaszewskiego. Znamy się od zawsze, lubimy i szanujemy. Zaraził mnie w połowie lat 80-tych swoim pojmowaniem flamenco, w czasach gdy byłem już muzyczne poważnie zakorzeniony w jazzie i oddalałem się od modnego, progresywnego rocka (choć aura Pink Floyd dudni w moich nastrojach po dziś dzień).

Piszę to wszystko wsłuchany w piękną opowieść nowego zespołu Witka. To subtelna, pięknie rozegrania i oprawiona mądrym tekstem opowieść „12 godzin”. I jakby synteza tego, co przez dekady Witek Łukaszewski buduje swoją muzyką. Jest tam oczywiste skażenie Watersem, Andersonem, Wakemanem,  Levinem, Gilmurem i Emersonem oraz jakiś brzmieniowy „pinkfloydyzm”, ale jest w tych nagraniach także spory ładunek emocjonalnego odniesienia do tego, co dzieje się dzisiaj za naszymi oknami. Nostalgia gitarowej galopady jest impulsem tej melancholijnej opowieści i Witek Łukaszewski się z tym nie kryje; bawi się pięknymi melodyjkami, zgrabnie oplata je w gąszcz ballady i tajemnego, rozkołysanego „nuevo flamenco”. Jest przy tym niezwykle autentyczny, artystycznie „swojski”, bo tworzony kompozycjami, których urok jest oczywisty. Może zbyt oczywisty jest tutaj nastrój i zauroczenie charakterystycznym brzmieniem Floydów, ale jak nie ulec takiej inspiracji, gdy muzyka taka dudni u Witka w nieokiełzanym pulsie.

Witek Łukaszewski jest ewenementem na naszej scenie muzycznej; charyzmatyczny wokalista, kompozytor, autor tekstów, pisarz i poeta. Jest twórcą oryginalnego gatunku musical fiction i autorem powieści ( „Led Zeppelin – schodami do nieba”, „Jimi Hendrix & Niccolo Paganini – dialogi”, „Jim Morrison & Pablo Picasso – dialogi 2”) oraz tomików poezji, autorem muzyki i tekstów płyty Maryli Rodowicz „Ach, świecie…”.Uznawany jest za prekursora  flamenco & rock, trzykrotnie wybierany najlepszym polskim gitarzystą flamenco,( był także organizatorem Międzynarodowego Festiwalu Flamenco w Kościanie i Poznaniu  w latach 1984-2001). Witek nie  jest artystą-celebrytą; jego imponujący dorobek artystyczny zawiera kilkanaście (!) autorskich albumów z pogranicza rocka, popu, flamenco i jazzu; przewodzi takim formacjom jak  Acid Flamenco (pierwszy polski zespół flamenco), Red Pink (pop-rock, blues), GrandPiano (flamenco & rock) czy najbliższy progresywnemu rockowi Morrison Tres. Artysta nagrywa i współpracuje z najlepszymi muzykami: od Tomasza Szukalskiego, Józefa Skrzeka (SBB), Jerzego Styczyńskiego (Dżem), Wojciecha Hoffmanna (Turbo), Mietka Jureckigo (Budka Suflera) po  Marka Raduli i Marylę Rodowicz.  Teraz dobrał sobie znakomity zespół (Agnieszka Kowalczyk – wiolonczela, Kasia Czarnecka – chórki, Przemek Ślużyński – bas, Mariusz „Bobek“ Bobkowski – perkusja, Marek Manowski i Jacel Winkiel – piano, organy, instrumenty klawiszowe) samemu sobie pozostawiając wirtuozerię gitar i sugestywny śpiew.

Dionizy Piątkowski