Opinie krytyków i znawców przedmiotu są jednoznaczne : to najlepszy album pokazujący, jak brawurowo można połączyć afrykański rytm i melodię z ortodoksyjnym jazzem i jego wielkimi standardami. Amerykańska wokalistka Dee Dee Bridgewater nie zabiegała o takie rekomendacje, bowiem od lat ma ugruntowana pozycję na światowej estradzie. Zaliczana do światowej czołówki wokalistek jazzowych jest jedną z najbardziej twórczych, oryginalnych postaci tej muzyki. Wyróżnia się niespotykaną wszechstronnością stylistyczną, czego dowodem są jej wspaniałe albumy. Znajdują się wśród nich płyty poświęcone zarówno muzyce Horace Silvera „Love and Peace”, czy będące hołdem dla Elli Fitzgerald „Dear Ella”, jak też   „J’ai Deux Amours” zawierający jazzowe wersje słynnych francuskich piosenek.  Wszystkie te albumy przebija oryginalnością najnowsza płyta D.D. Bridgewater „Red Earth, w której towarzyszą jej jazzmani i tradycyjni muzycy afrykańscy z Mali. Właśnie trwa entuzjastycznie przyjmowana seria koncertów w USA ,a sam album zdobył nominację do tegorocznej Grammy Award .

W dokumencie Patricka Saveya „Motherland” Dee Dee Bridgewater opowiada o genezie i ideach swojej najnowszej płyty. Otóż pieśniarka postawiła sobie pytanie o jej własną tożsamość, artystyczną i tę ogólniejszą. Odbyła więc korzenną podróż do Afryki, konkretnie do Mali, by nagrać tam album w towarzystwie muzyków z paru stron świata. Film pokazuje fragmenty sesji: poszczególni artyści wykonują swoje partie w oddzielnych pomieszczeniach; owszem, mogą się widzieć przez szyby i słyszeć się przez słuchawki, ale można by się obawiać, czy krążenie fluidów między nimi nie zostało znacznie utrudnione. Tymczasem album już od pierwszych dźwięków porywa i zachwyca rewelacyjnym porozumieniem uczestników. Powrót do Afryki nie polega na purystycznej rekonstrukcji; przeciwnie, poszukiwana/odnaleziona przez Bridgewater afrykańskość synkretycznie łączy rozmaite style i tradycje. Obok tradycyjnego jazzowego instrumentarium słychać mnóstwo perkusjonaliów oraz wiele instrumentów ludowych. Obok nowych wersji jazzowych standardów, „Afro Blue” Coltrane’a czy „Foot­prints” Shortera, można tu znaleźć także śpiewy afrykańskie, blues, coś w rodzaju protest songu, a śladowo nawet elementy rocka i rapu. Tyle że cokolwiek rockowe wejście zaraz się komplikuje zagęszczeniem struktury i radykalną modyfikacją rytmiczną, rapowanie zaś podporządkowane zostało całościowej koncepcji utworu.

Powrót artystki do Afryki ( pięknie pokazywany w towarzyszącym płyce DVD-dokumencie) pozwolił na wspaniałą zabawę dźwiękiem, rytmem i egzotyczną kulturą. Jak nidgy dotad połączono zarówno afrykańskie style i nastroje z jazzowym instrumentarium, brzmienie instrumentów ludowych z jazzowymi przebojami ( „Afro Blue” Coltrane’a czy „Foot­prints” Shortera). To najważniejszy album w całej historii afro-jazzu i perfekcyjna szkoła  nowoczesnego jazzu podporządkowanemu etnicznej tradycji.

Dionizy Piątkowski