Rozrasta się prestiżowa i niepowtarzalna seria wydawnictw Agencji Muzycznej Polskiego Radia, zatytułowanej „Polish Radio Jazz Archives„, bo z numerem 33 pojawia się kolejne i ważne nagranie ilustrujące nie tylko historię festiwalu Jazz Jamboree, ale także całą polską epokę jazzu. Ta znakomita seria jest ewenementem na rynku wydawnictw jazzowych i nie ma lepszej bazy dla archiwalnych nagrań niż ogromne archiwa Polskiego Radia. W serii „Polish Radio Jazz Archives” znajdują się bowiem nie tylko nagrania jazzowych sesji i koncertów, ale także – często nigdy wcześniej nie publikowane – nagrania Krzysztofa Komedy, Mieczysława Kosza, Zbigniewa Seiferta, Stana Getza, Dona Ellisa, Howlin’ Wolfa, Dizzy’ego Gillespiego i wielu innych.
Teraz kolekcjonerska gratka, bowiem edycja fragmentu koncertu legendarnego Rahsaana Rolanda Kirka (7.08.1935– 5.12.1977) – genialnego innowatora nowoczesnego jazzu, awangardzisty oraz multiinstrumentalisty. Kirk pierwotnie nosił imię Ronald, zmienił je jednak na Roland przybierając drugie imię Rahsaan, co zaleciły mu w czasie snu, odwiedzające go duchy. Wzrok utracił wkrótce po urodzeniu, szybko jednak stał się jednym z najbardziej zachwycających jazzowych multiinstrumentalistów, którego kariera objęła okres od be-bopu do free-jazzu. Sławę przyniosło mu granie na trzech instrumentach równocześnie. R.R. Kirk wynalazł metodę umożliwiającą grę na obu instrumentach łącznie z trzecim – tenorem, co dawało w efekcie dzikie, nietemperowane, „etniczne” brzmienie, idealnie przystające do estetyki bezkompromisowych późnych lat 60-tych. Potrafił także wykonywać solówki na każdym z instrumentów z osobna, dodając do swego arsenału jeszcze flet, syrenę i claviettę. Rahsaan Roland Kirk wyglądał niebywale spektakularnie, z trzema instrumentami zawieszonym na szyi, w wyzywających ciemnych okularach i zmiętym kapeluszu. Ale ważniejsze było to, że mimo swej miłości do rhythm and bluesa i ballad, umiał zagrać karkołomne improwizacje, łączące be-bopową zręczność z awangardowym „odlotem”. R.R.Kirk prezentował kreację w pełni honorującą muzykę Czarnej Ameryki, od Jelly’ego Roll Mortona i Louisa Armstronga, po Duke’a Ellingtona i Johna Coltrane’a. Składał także hołd dziedzictwu gospel i soul ( zwłaszcza albumem „Blacknuss”, gdzie swe piosenki zaprezentowali m.in. Marvin Gaye, Smokey Robinson i Bill Withers). Kilka jego kompozycji stało się wielkimi standardami jazzu ( jak np. „The Inflated Tear”, „Bright Moments”, „Let Me Sheake Your Tree”, „No Tonic Press”), a każdy album i koncert wyczekiwany był z ogromnym zainteresowaniem
Tak było także w październiku 1967 roku. Pięć miesięcy wcześniej zmarł John Coltrane. Nic więc dziwnego, że na scenie Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, podczas kolejnego, jubileuszowego Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Jazzowej Jazz Jamboree pojawili się przede wszystkim muzycy awangardowi. Roland Kirk Quartet przedstawił niewidomy lider i barwna osobowość. Znany był z umiejętności grania „jednocześnie” na trzech saksofonach. Na płycie znalazły się także fragmenty koncertu Manfred Schoof Quintet – free jazzowego zespołu, kierowanego przez żyjącego i aktywnego do dziś (85 lat) trębacza z Niemiec (wówczas) Zachodnich. Polski jazz godnie zaprezentował kwintet Andrzeja Trzaskowskiego, w którym oprócz lidera zagrali: Janusz Muniak na saksofonach altowym i sopranowym, Włodzimierz Nahorny na saksofonie altowym, Jacek Ostaszewski na kontrabasie i Sergiusz Piotrowski na perkusji.