Awangardowy świat jazzu potrzebuje nie tylko kreatywnych dźwięków, ale także specyficznego estradowego happeningu, który będąc dopełnieniem prezentacji staje się także oczywistym motorem artystycznych działań. Próbując umiejscowić twórczość amerykańskiego saksofonisty i multiinstrumentalisty Johna Zorna łatwo można doszukać się podobnych analogii : od ponad dwóch dekad artysta precyzyjnie buduje swój „happeningowy „ wizerunek szukając artystycznej niszy ,w której poczułby się najpewniej. Mnogość pomysłów i projektów jakie od lat realizuje jest z jednej strony deprymująca, z drugiej pokazuje jak ogromny potencjał skrywa artysta. Muzyk często zżyma się, gdy nazywają go jazzmanem, choć od ponad 20 lat obecny jest na scenie jazzowej prezentując nie tylko własne projekty, ale często bywając gościem w zespołach innych jazzmanów. „ Nie sądzę – mówi w wywiadzie dla magazynu Jazziz – aby dla muzyków reprezentujących moje pokolenie, czymś niezwykłym było zainteresowanie wieloma różnymi rodzajami muzyki. Kiedy miałem osiem lat pisałem muzykę klasyczną, w wieku dziesięciu lat miałem obsesję na punkcie muzyki filmowej, w wieku dwunastu lat grałem rocka i surf, a kiedy miałem osiemnaście lat zacząłem na poważnie studiować jazz. Jest to dla mnie źró