Po perturbacjach pandemii, odwoływanych i przekładanych koncertach oraz niepewnych planach wracają także wspomnienia. Największych emocji oraz logistycznych perturbacji dostarczył covid. W marcu 2020 roku, na dwa tygodnie przed planowanym, wielodniowym festiwalem Ery Jazzu musiałem odwołać wszystkie koncerty. Wydawało się wtedy, że epidemia szybko minie i już planowana była opóźniona edycja. A jednak …
Pierwsze przymiarki- przekładanki planowałem już na lipiec, potem – wraz z zagrożeniem oraz administracyjnymi obostrzeniami – festiwal przeniesiono na jesień, by przy kolejnej wiosennej edycji poddać się nieopanowanemu żywiołowi. Planowane amerykańskie gwiazdy (Kandance Spring) rezygnowały, barcelońska trębaczka i wokalistka Andrea Motis nie dawała za wygraną i akceptowała każdy nowy termin, komedowski projekt z Marcusem Stockhausenem oddalał się coraz bardziej. Do festiwalu Ery Jazzu powróciłem dopiero jesienią 2021 roku, gdy warunki sanitarne oraz poluzowane zasady administracyjne pozwoliły zaprosić artystów i spragnioną koncertów publiczność. Festiwalowa Era Jazzu – z udziałem takich gwiazd, jak duet Friend & Fellow, Espen Eriksen Trio oraz pakietu koncertów komedowskich Aresa Chadzinikolau, sekstetu Piotra Schmidta, Gritt Ensemble, baletu KoDa oraz legendarnego Jana Ptaszyna Wróblewskiego – odbyła się w nigdy dotąd nie wyobrażalnej atmosferze oraz… twarzami zasłoniętymi anty-covidowymi maseczkami.
Każdy kontrakt z artystą opatrzony jest bardzo ważnym, choć okazjonalnie wykorzystywanym paragrafem stanowiącym o możliwości odwołania koncertu z przyczyn tzw. sił wyższych. Zazwyczaj odnosi się to do sytuacji ekstremalnych, takich jak zagrożenie działaniami wojennymi, strajkami, klęskami żywiołowymi i tym podobnymi zdarzeniami, których przewidzieć się nie da, a które teraz przydarzyć mogą się każdego dnia. Bardziej prawdopodobny jest zapis drugiej części tego samego paragrafu, który mówi o możliwości odwołania koncertu z „ powodu choroby lub śmierci artysty, członka zespołu muzycznego lub jego najbliższej rodziny”. Ten bardzo lakoniczny zapis jest oczywistą pułapką prawną, bowiem można tutaj wrzucić każdy przypadek choroby i odwołać koncert, bo np. przeziębiony jest perkusista. Nigdy dotąd nie zdarzyła się sytuacji, by odwołać koncert z takiej właśnie przyczyny. To sami artyści starają się unikać takiego konfliktu i zakłopotania, bowiem prozaiczne odwołanie koncertu z powodu choroby miałoby zbyt dalekosiężne konsekwencje a wielu promotorów przestałoby po prostu zapraszać rachitycznego muzyka. Takich sztuczek próbował wybitny pianista francuski Michel Petrucciani, co skończyło się bojkotem artysty na najważniejszych festiwalach jazzowych Europy. Przed choroba (uciążliwą i bolesną) i częstym zrywaniem koncertu przestrzegano mnie gdy angażowałem się w kontrakt z pianistą Oscarem Petersonem. Tutaj lojalność legendarnego muzyka była serdeczna i wielka; sam mówił o swojej niedyspozycji (poważne problemy z nogami i chodzeniem) zastrzegając, że może być kłopot z planowanymi, odległymi terminami. Johnny Griffin, legendarny saksofonista, od lat mający problemy z chorym sercem także uprzedzał mnie lojalnie: podpisuje umowę, ale wszystko może się zdarzyć. W przeddzień przylotu do Polski otrzymałem dokument od lekarza o poważnych kłopotach zdrowotnych legendarnego muzyka. W zastępstwie przyleciał inny, wybitny saksofonista, David Murray.
Z drugiej jednak strony, ten zapis kontraktu zawsze jest minimalizowany, gdy widzę heroizm i poświecenie muzyków, którzy walcząc z bólem i chorobą, z udawanym uśmiechem wychodzą na estradę, Na kilka dni przed planowanym koncertem wybitnej tancerki flamenco Marii Serrano otrzymałem porażający e-mail, powiadamiający mnie, że tancerka właśnie poddawana jest poważnej operacji. Kiedy witałem na lotnisku kulejącą Marię Serrano widziałem: koncertu a zwłaszcza jej legendarnego tańca nie będzie ! Dopiero na próbie ta wybitna i dzielna tancerka oświadczyła mi, że jest szczelnie zabandażowana i… zatańczy dla polskiej publiczności. Bohaterskiej tancerce w czasie przerwy lekarz zmieniał opatrunek i sączyki obolałego brzucha. Kiedy na bisach tancerka schodziła z estrady miała w oczach łzy bólu i łzy zachwytu. Pokonała samą siebie ! Ta heroiczna walka Marii Serrano jest dla mnie najmocniejszym wspomnieniem, bowiem wszystkie inne, „chorobowe ” przypadki są tylko szkolnymi wymówkami. Ale przecież każdy z nich jest oczywistym zagrożeniem dla koncertu. Dwa dni przed koncertem grupy Johna McLaughlina , jego basista ładując wzmacniacz do autokaru złamał kciuk. Udział w dalszej trasie zespołu został wykluczony, ale John McLaughlin wystąpił w Warszawie z innym basistą. Trzy dni przed koncertem, Mark Reilly, lider i założyciel słynnego zespołu Matt Bianco, wybrał się z synem do parku pokopać piłkę. Jeden niefortunny ruch wystarczył, by wokalista złamał bark. Kiedy dzwonił w przeddzień koncertu, jeszcze nie było pewne czy pojawi się w Polsce. Żartował ..” złamałem bark, a nie kark”. Z ogromnym bólem dał fenomenalny koncert w Sali Kongresowej.
Problem z przeziębieniami, chrypką czy wręcz zapaleniem gardła jest domeną wszystkich wokalistów, którzy wpadają do Polski w okresie jesienno-zimowym. Różnica temperatur i klimatu robi swoje. Constanze Friend, wokalistka z duetu Friend & Fellow straciła głos już po pierwszym koncercie i cała trasa koncertowa stanęła pod znakiem zapytania. Ten tydzień na polskich estradach był męczarnią dla ambitnej wokalistki. Wybierała nieskomplikowane piosenki, faszerowała się antybiotykami, walczyła by nie zawieść publiczności. Podobnie, legendarny Freddy Cole, który dwutygodniowym rejsie po Karaibach znalazł się nagle w zimowej Polsce. No i problem gotowy. Na zdrowie !