Kubański pianista Gonzalo Rubalcaba zrealizował do oficyny 5Passion Records kilkanaście znakomitych albumów (m.in. „Charlie” – w duecie z Charliem Hadenem, solowy „Fe/Faith” oraz „Skyline” – w trio z Ronem Carterem i Jack’em DeJhnette). Teraz prezentuje znakomitą sesję „First Meeting” zrealizowaną z kwartetem (Chris Potter-saksofon tenorowy, Larry Grenader– kontrabas, Eric Harland – perkusja). To siedemnasty album Gonzalo Rubalcaby, wydany przez 5Passion Records, dokumentuje niezwykły występ w nowojorskim klubie Dizzy’s Club w dniach 25-28 sierpnia 2022 roku.

Gonzalo Rubalcaba  całą swoją karierę związał z jazzem. Potomek  rodu muzyków kubańskich: ojciec Guillerma Rubalcaba jest uznanym pianistą, dziadek Jacobo Rubalcaba – wybitnym kompozytorem. Goznalo odebrał gruntowne wykształcenie:  najpierw jako ośmiolatek rozpoczął naukę (gry na fortepianie oraz kompozycji) w hawańskim Institute Of Fine Arts, by, już jako dojrzały pianista, uzyskać dyplom Konserwatorium w Hawanie. Jeszcze jako student sporo koncertował, tworzył autorskie zespoły (np. Grupo Proyecto) i nagrywał (w tym także album z Dizzy’m Gillespiem w 1985 roku). Był gwiazdą lokalnego programu telewizyjnego Johnny’ego Dinka, gdzie występował u boku weteranów kubańskiego jazzu, takich jak  Chuco Valdes, Arturo Sandoval, Paquito D’Rivera. Kiedy na festiwalu jazzowym w Hawanie (w 1986 roku ) amerykański kontrabasista Charlie Haden do swojego zespołu zaprosił młodego kubańskiego pianistę nikt nie przypuszczał, że będzie to zwrotny moment w karierze i życiu Gonzalo Rubalcaby. Niebawem amerykański basista (oraz perkusista Paul Motian) zaprosili Kubańczyka do udziału w sesji nagraniowej w Montrealu. Pianista odtąd koncertuje i nagrywa głównie poza Kubą, najczęściej w USA i w Europie. W 1990 roku podpisał lukratywny kontrakt z prestiżową Blue Note Records, dla której zrealizował, entuzjastycznie przyjęte przez publiczność i krytyków, albumy. Dzisiaj to on do współpracy zaprasza nie tylko najlepszych instrumentalistów jazzu, z którymi realizuje niezwykłe projekty i nagrania. Część z tych projektów realizuje w 5Passion Records. Jego rozległa dyskografia obejmuje albumy, które stały się ważnymi dokumentami jazzu („Live In Havana’86”, “Discovery – Live at Montreux’87”, “Mi Gran Pasion”, “The Montreal Tapes,” Giraldilla”, “Messidor’s  Finest”, “Concatenacion”, “The Blessing”, “Images/ Live At Mt.Fuji”, “Rapsodia”, “,Little Girl Blue”, “Diz” , “Imagine”, “Antonio Carlos Jobim & Friends”, “Antiquo”, “Somethin’ Else”, “Inner Voyage”, “Inicio”, “Nocturne”, “Paseo”, “Land Of The Sun”, “Solo”, “Avatar”, “Fé “, “XXI Century”, “Volcan”, “Live Faith”, “ Suite Caminos:, “Tokyo Adagio”, “Skyline”, “Fe/Faith”,“ Charlie”).

Historia  nagrania kwartetu sięga marca 1995 roku, kiedy Jason Olaine (wiceprezes ds. programowych w Jazz at Lincoln Center i dyrektor artystyczny Yoshi’s Jazz Club w Oakland w Kalifornii)  zaprosił Gonzalo Rubalcabę i jego kubański kwartet na cztery wieczory. W ostatniej chwili Departament Stanu USA zablokował wizy jego kubańskim kolegom z zespołu, co doprowadziło do karkołomnej zmiany programu: Jason Olaine błyskawicznie zaaranżował improwizowany duet z saksofonistą Joe Lovano. Ich dynamiczna chemia muzyczna stała się decydującym momentem zarówno dla pianisty, jak i chętnej publiczności. „Doceniłem to, że Jason się nie poddał i zamiast tego zaproponował alternatywę” – wspomina te koncerty Gonzalo  Rubalcaba.  Joe zapytał: »Zagramy jakieś standardy?«. Odpowiedziałem: »Nie znam żadnego«. Wtedy pokazał mi nuty do utworu »Body and Soul«”. Zapierająca dech w piersiach interpretacja Rubalcaby wywarła na Olaine ogromne wrażenie. „Gonzalo po prostu to zniszczył, pięknie i elegancko” – wspomina Jason Olaine. Patrzyłem na twarz Joe – był zahipnotyzowany. To było najwspanialsze wprowadzenie do muzyki i kunsztu Gonzalo, jakie mogłem mieć”. Ta krótka, klubowa współpraca doprowadziła do wydania w Blue Note Records w 1997 roku albumu „Flying Colors”. Przez lata Jason Olaine wspierał karierę Rubalcaby, zapraszając go do Yoshi’s w różnych konfiguracjach, w tym w trio z basistą Brianem Brombergiem i legendą perkusji Tony’m Williamsem. Promował także pianistę z  zespołemDave’a Hollanda, Chrisa Pottera i Erika Harlanda. Pojawili się na festiwalach jazzowych w Monterey i Newport, ale zarejestrowane nagranie ich  Monterey Quartet spotkało się z malym zainteresowaniem. Dopiero w 2022 roku J.Olaine zaproponował przygotowanie kwartetu Rubalcaby, Pottera, Grenadiera i Harlanda na specjalny występ w nowojorskim Dizzy’s Club.  „Poczułem, że to szansa na ponowne rozbudzenie czegoś niesamowitego – wyjaśnia genezę koncertu Olaine. Znalazłem lukę w grafiku i wszyscy natychmiast z niej skorzystali. Wszyscy dostawali tyle samo – chodziło wyłącznie o tworzenie świetnej muzyki”.

Zespołowi, zapowiedzianemu jako „First Meeting” udało się zebrać 21 sierpnia na krótką próbę i ustalić  repertuar, który obejmuje po jednym utworze każdego z członków kwartetu oraz kilka standardów w tym  „500 Miles High” Chicka Corei i „Con Alma” Dizzy’ego Gillespiego. Ten ostatni utwór miał dla Gonzalo Rubalcaby osobiste i sentymentalne znaczenie: nagrał go jako debiutant z Dizzy’m Gillespiem w Hawanie, w 1985 roku. „Chciałem usłyszeć, jak brzmimy razem i zobaczyć, jak podzielimy się przestrzenią – wspomina Gonzalo Rubalcaba. Nasza komunikacja była łatwa i płynna. Gram muzykę od dawna i nigdy nie byłem pewien siebie, gdy musiałem eksperymentować z czymś nowym lub wracać do czegoś z przeszłości. Próba utwierdziła mnie w przekonaniu, że to zadziała. Nikt nie prosił nas o zagranie utworu tak, jak został nagrany lata wcześniej, ani o podążanie w określonym kierunku. To sposób, w jaki graliśmy go razem tu i teraz”. Od refleksyjnego, solowego wstępu fortepianowego do „500 Miles High” po „Santo Canto” koncert ucieleśnia wzajemnie intuicyjną, spójną jakość, którą opisuje Rubalcaba. „Każdy członek tego zespołu może w każdej chwili stworzyć fajerwerki, jeśli tylko zechce, ale nie o to chodziło” – wspomina Chris Potter. Celem było wspólne tworzenie poważnej muzyki, takiej, jaka jest teraz w jazzie. Gonzalo, Larry i Eric to niesamowici muzycy u szczytu swoich możliwości. Przychodzenie do pracy było wręcz onieśmielające, z myślą: »To jest na tak wysokim poziomie; nie chcę tego zepsuć«. To była bardzo skupiona, intensywna rozmowa, w której wszyscy uważnie słuchali. To jak balansowanie na linie. Wszystko jest idealnie wyważone i chcesz, żeby tak pozostało, ale nie możesz też ani na chwilę odpuścić”.

 Ten projekt dokumentuje finałowy set w sobotni wieczór, ale w ciągu całego tygodnia wydarzyło się wiele niesamowitych, zapierających dech w piersiach momentów. Jestem wdzięczny, że wszyscy chcieli to zrobić i włożyli w to tyle pasji i wrażliwości. Szczerze mówiąc, czujemy się jak w rodzinie. Byliśmy smutni, że ten tydzień się skończył” – wspomina Jason Olaine. Każdego wieczoru podchodziliśmy do muzyki inaczej, poznając się nawzajem w sposób naturalny. Piękno zespołu polega na tym, że każdy dawał z siebie wszystko i nikt nie był odtrącany. Każdy dawał z siebie wszystko, co miał w danej chwili” – dodaje Eric  Harland.

Dionizy Piątkowski