70 lat temu , 20 września 1945 roku, miał miejsce w Poznaniu pierwszy po wojnie koncert, podczas którego dyrygent Wiktor Buchwald wraz z orkiestrą zagrał kilka standardów muzyki jazzowej. Mam przed sobą recenzję z Głosu Wielkopolskiego ( z 2.10.1945 roku) , którą odnalazł Krzysztof Wodniczak – autor „Jazzu w Poznaniu„.Skrywający się pod pseudonimem „zast” pisał  wtedy ( wersja oryginalna) :

„ Sekcja rozrywkowa przy Związku Muzyków w Poznaniu urządziła w auli uniwersyteckiej imprezę, którą nazwała „Pierwszym Wielkim Koncertem Symfoniczno-Jazzowym”. Główną atrakcją tej imprezy był występ wieloosobowej orkiestry jazzowej, skompletowanej z szeregu popularnych zespołów produkujących siw w lokalach poznańskich. Wielką orkiestrą dyrygował utalentowany kapelmistrz Wiktor Buchwald. Dyrygował ze znawstwem i werwą, a takie utwory jak „Rapsodia rytmiczna” Bultermana czy „Pieśń hinduska” Rimsky – Korssakowa, czy też „Straussiana” wykonane były przez doskonale brzmiącą i zgraną nad podziw orkiestrą bez zarzutu.Gorzej nieco wypadła rapsodia błękitna” Gerschwina – prawdopodobnie na skutek przydługich i dość bezbarwnie odtworzonych solowych partyj fortepianowych.Również dwa utwory skrzypcowe w wykonaniu Mieczysława Paszkieta z towarzyszeniem orkiestry nie wywarły należytego wrażenia, gdyż zbyt głośno akompaniująca orkiestra zagłuszała świetnego skądinąd solistę.

Doskonalą śpiewaczka Helana Korff – Kawecka jeszcze raz dowiodła swej wysokiej klasy artystycznej, wykonując w pierwszej części koncertu dwa utwory z towarzyszeniem orkiestry, w drugiej zaś części zbierając zasłużone, gorące oklaski wraz z Kwartetem Wokalnym Buchwalda za „Różę z Nicei” V.Budaya i walc Warsa. Zwłaszcza w „Różach z Nicei” walory wokalne Kaweckiej i jej subtelność interpretacyjna uwydatniły się w całej pełni. Kwartet Rewelersów Buchwalda zaprezentował się – mimo pewnej jeszcze surowości – jak najsympatyczniej.Koncert – w całości bezprzecznie udany – zakończyło potpourri z operetki Abrahama „Wiktoria i jej huzar” w wykonaniu Korff- Kaweckiej, Kwartetu Wokalnego i Orkiestry.  Zatłoczona sala i żywa reakcja publiczności były dowodem, że lekkie, stojące na odpowiednim poziomie imprezy muzyczne są w Poznaniu potrzebne. Szkoda tylko, że pierwszy ( a miejmy nadzieję, ż nie ostatni) koncert tego rodzaju zbiegł się w czasie aż z dwoma poważnymi imprezami (występ Kwartetu z Teatrze Polskim i akademii spółdzielcza z bogatą częścią artystyczną w Teatrze Wielkim). Organizatorzy imprez muzycznych powinni ściślej ze sobą współpracować i tego rodzaju „zbieżności” w przyszłości uniknąć”.

wg: Głos Wielkopolskie ( z 2.10.1945 roku)

Dionizy Piątkowski