Czy dla bluesmana, wychowanego w tradycji afro-amerykańskiej, koncert w Polsce jest czymś egzotycznym ?

Egzotyczne jest tylko to, że pojawiam się w miejscu, gdzie nigdy nie było prawdziwego bluesa. Mam tu na myśli nie Poznań, ale całą Europę, dla której blues jest przecież czymś bardzo egzotycznym i nienaturalnym. Bo blues to nie tylko muzyką, to sprawa przeżywania, emocji, ekspresji, specyficznej kultury Czarnych.

Niemniej właśnie w Europie blues cieszy się  wielką popularnością. I to nie tylko poklaskiem dla gigantów: od B.B.Kinga, Taj Mahala i Johna Lee Hookera, ale także całej „europejskiej” ,Białej szkoły bluesa. Czy europejski blues Erica Claptona, Alexisa Cornera, Johna Mayalla i Alvina Lee jest fałszem ?

To jest tylko muzyka. Jakieś nuty wygrane i wyśpiewane w dwunastotaktowej skali. Czy, gdy słyszysz taki blues, to odbierasz to tak samo, jak naturalny „feeling” Muddy Watersa lub Leadbelly’ego ? Muzyka jest sprawą uniwersalną i bardzo pojemną. Dzisiaj nikt już nie neguje jazzu europejskiego i Japończyka, który perfekcyjnie gra Chopina. Ale -przyznaj – jak komercyjnie brzmi blues, gospel, rap śpiewany w Wiedniu czy Paryżu.

Twoja muzyka opiera się na szeroko rozumianej afro-amerykańskiej tradycji, na nawrocie do korzeni muzyki. Niemniej rozległa dyskografia,koncerty pokazują, że także ulegasz wpływom komercji.

Jestem artystą-naturszczykiem. Wychowałem się w na południu Stanów, tam gdzie rodzi się blues. Stąd też w mojej muzyce jest wszystko to, czego nie znajdziesz w muzyce wychowanego w Londynie E.Claptona. Jestem samoukiem i gram z równym zapałem rytmy karaibskiego reggae i ska, jak i country-blues, gospel i afrykański ethnic połączony z komercyjnym funky. Staram się być wierny tradycji.

 Czy hasło 'człowiek-orkiestra’ nie jest określeniem pejoratywnym ? 

Gram na kilkunastu instrumentach, ale to nie jest powód by samemu panoszyć się na estradzie. To jest nowa, muzyczna propozycja a nie rodzaj estradowego show. Blues jest muzyką indywidualną, tworzoną emocją, nastrojem. Kiedy wychodzę na estradę nie wiem, jak przebiegać będzie koncert, jakie utwory zagram, czy będę dużo gadał, czy więcej śpiewał. To nie musi być także typ estradowego-składaka albo 'the best of…’.Może czasami bliższe jest to ciekawej modzie 'unplugged’, grania akustycznego.

Ubiegłoroczna trasa koncertowa „Taj Mahal-solo” cieszyła się sporym zainteresowaniem, Zebrałeś entuzjastyczne recenzje ,ale i ostre słowa krytyki za obsceniczne, czy wręcz wulgarne teksty.

Kiedy jestem na estradzie, gram swoją muzykę, która nie ma cienia fałszu, jest naturalna. Stąd musi pojawiać się dosadne określenie dziwki, slangowe amerykańskie przekleństwo. Na estradzie jestem po prostu naturalny.

Brzmi to nieprawdopodobnie: artysta-samouk z dyplomem uniwersyteckim i wykładami w Smithsonian Institute.

Studiowałem także rolnictwo ! Ale z drugiej strony bardzo poważnie podchodzę także do moich akademickich prac nad teorią muzyki Czarnych w Ameryce. Nie uległem modzie na „afrykanizm” w kulturze amerykańskiej, ale chcę zgłębić nasze, afro-amerykańskie korzenie. Wytłumaczyć sobie, jak to się stało ,że syn hinduskiego jazzmana i śpiewaczki gospel z Południowej Karoliny zamiast akademickiej kariery wybiera estradę.

Przy czym nie jest to kariera tuzinkowa i  to wszystko wyjaśnia. Określany jesteś jako 'legenda afro-amerykańskiej tradycji w muzyce rozrywkowej”

To są banały. Tak samo jak komercyjne notowania moich płyt w „Billboardzie”, programy telewizyjne „Saturday Night Live”, jakieś nagrody music-businessu…

Czy tak samo bagatelizujesz współpracę z innymi muzykami. Lista artystów, którzy z tobą nagrywali i koncertowali nie ma końca: Ry Cooder,Bonnie Raitt,ostatnio wspólny projekt „Poetry Of The Blues” z Willie Nelsonem, U2, Bruce Springsteenem…

Muzyk nie może zamykać się tylko we własnym świecie. Wtedy albo wpadasz w samouwielbienie, albo stajesz się komercyjnym automatem. Słucham, gram i koncertuję z wszystkimi; staram się jednak w każdej z takich spraw szukać inspiracji dla własnej sztuki. Blues jest pojęciem bardzo pojemnym. Dzisiaj nie wiem, czy jakąś inspiracją nie będzie polskie piwo, w polskim klubie.

Rozmawiał (1995):

 

Dionizy Piątkowski