z Dionizym Piątkowskim rozmawia Paweł Kujawa
Skąd to zainteresowanie jazzem? Ojciec, dom, znajomi, może studia? Nie powie mi pan przecież, że w wieku 7 czy 10 lat słuchał Pan Coltran’ea czy Parkera.
Jestem pokoleniowym rock’n’rollowcem.Rozmilowanym w gitarowym brzmieniu tamtych lat, sześćdziesiątych,siedemdziesiątych.Sam nawet zrobiłem gitarę elektryczną ! Chadzałem na lekcje gry na klasycznej gitarze, ale te palcówki, prymki i ludowe piosenki bardzo mnie onieśmielały.Wyborażałem sobie,że gdy już dostatecznie dobrze opanuję ten instrument skńczę recitalami u cioci na imieninach.Elektryczna gitara to był szpan, to była pzrepusta w innyh,także towarzysko świat.Ale gdy już podłavczylem się do archaicznego wzmacniiaczy, i gdy przystawki zaczęły modulować dźwięk… zrozumiaklem,że bardzie interesuje mnie sama muzyka, niż jej tworzenie i granie… To była najważniejsza, mlodzieńcza decyzja mojego zycia.Udało mi się uciec przed gropżba kariery restauracyjnego klezmara.Odkryłem w sobie wtedy,ze jako instreumentalista jestem beztalenciem i zacząłem już tylko słuchać muzyki.Dom nasz zawsze pełen był muzyki i milości;rodzice,rodzeństwo także znajomi tolerowali moje muyzcne nocne słuchanie, wszytskie pienądze wydane na płyty… Potem stalo się to moja mania prześladowvczą: do dzisiaj kupuje plyty,kisązki o muyzce..choć zgromadzona ilośąc zatrważa..
Przyznam się, że moje zainteresowania jazzowe rozpoczęły się od fascynacji nagraniami …Dżambli w ówczesnej radiowej audycji „Studio Rytm”. A od czego zaczynał Dionizy Piątkowski?
Jest w mlopdym czlowieku taki okres, w którym chłonie wszystko i najpełniej : opowieści o seksie, pierwsza wódka i pierwszy kac … ale także pierwsze ważne doznania „artystyczne”, słuchanie tego co najbardziej pasujue,przylega… Moje pierwsze ważne nagrania to p.luty z jazzowymi balladami – Rollinsa, Coltrane’a,Bena Webstera, trochę bossa-novy Stana Getza. I to był ten „ zapalny „ moment. Moi koledzy słuvchali Led Zeppelin, Hendrixa, Deep Purple a mnie z tej półki pasowal już tylko Santana z Johnem McLaughlinem ( album „ Love Devotion,Surrender”), jakieś radosne dzięki Corei,trochę muyzki swingowej i „wesołkowatych” big-bandow. Słuchałem spora radia, rodzącej się Trójki; potem coroczny zjazd na kilka dni na Jazz Jamboree i chłonięcie wszytskiego co przynosil jazzowy swiat… Z vczasem stałrem się bywalcem innych festiwalu,także zagranicznych… Kiedy pisałem prace magisterska ( na UAM – Katedra Etnografii) profesor J.Burszta był chyba rozgoryczony a tytuł wzbudzał naukową konsternacje „ Elementy folkloru w polskim jazzie „Z pewnością gdybym był nie entografem (specjalność folklor muzyczny), dziennikarzem i absolwentem kursu „Jazz & Black Music” kalifornijskiego UCLA, lecz dyplomowanym handlowcem, sprzedającym jazz jak banany, na pewno byłoby mi łatwiej być szefem przedsięwzięcia jazzowego. Ale z drugiej strony nie byłym postrzegany jako szczery entuzjasta. Erę Jazzu stworzyłem trochę realizując marzenie wykreowania „własnego kawałka podłogi”. Nie podchodziłem do przedsięwzięcia jak biznesmen, nie tworzyłem chłodnej, finansowej kalkulacji. Chciałem po prostu robić koncerty na możliwie najwyższym poziomie. Może zabrzmi to dziwnie, ale dopiero po trzecim koncercie na moim biurku pojawił się kalkulator. Wcześniej byłem trochę lekkoduchem. Wydawało mi się, że wystarczy znać dobrego muzyka, zadzwonić do niego, a on przyjedzie, wystąpi, i będzie fantastycznie. Po pierwszych koncertach dostałem kubeł zimnej wody na twarz; artyści wyjechali, a pozostały rachunki za salę, nagłośnienie, światło, hotel. Dziś przed każdym przedsięwzięciem przede wszystkim robię kosztorys. Wcześniej nie przychodziło mi to do głowy. Przez prawie 30 lat, bo tyle egzystuję na jazzowym rynku, prowadził mnie entuzjazm. Początki były początkami fana, potem dziennikarza muzycznego piszącego dla prasy krajowej i zagranicznej, autora książek, programów radiowych i telewizyjnych. Wreszcie, w latach 80., zacząłem organizować drobne koncerty. Wciąż jednak była to działalność pół amatorska, ponieważ po pierwsze rzeczywistość była inna, a po drugie wszystko musiałem ogarniać sam. Nagle zdałem sobie sprawę, że mam coraz bardziej ambitne plany… Tak na dobrą sprawę, w jazzie tkwię blisko trzydzieści lat; początkowo jako rozmiłowany w tej muzyce fan i kolekcjoner płyt, później jako dziennikarz i publicysta jazzowy, z milionem jazzowych pomysłów w radio, TV; napisałem także kilka książek w tym – pierwszą w Polsce Encyklopedia Jazzu .Od dziesięciu lat zajmuje się tzw. promocją jazzu, a więc jestem zawodowym promotorem i producentem koncertów, festiwalu. Dla tego co robię, mam tzw. papiery : kończąc etnografię wyspecjalizowałem się w folklorze muzycznym ( napisałem nawet pracę dyplomową o wpływach folkloru w polskim jazzie ! ), potem kurs „Jazz & Black Music „ na kalifornijskim UCLA – ale przede wszytskim tysiące doświadczeń i prywatnych kontaktów z artystami i ludźmi tzw. jazz-businessu.
Czy ludzie słuchają jeszcze jazzu? Czy ta muzyka może być atrakcyjna dla młodego pokolenia? W Polsce sądząc po frekwencji w klubach i na koncertach zainteresowanie jazzem jest raczej średnie. Jak jest na świecie? Czym różni się np. słuchacz amerykański od europejskiego?
Jazz zawsze był muzyką elitarną, przy czym elitarność tej sztuki nie wynika bynajmniej z natężenia uczestniczenia i kreacji tej muzyki oraz budowaniu kultury jazzu. Także w USA jazz nie jest muzyką masową, choć niektóre dekady historii tej muzyki taką masowość kreowały ( np. era swingu, lata populistycznego jazz-rocka i fusion ). Nikt jednak nie mówi o kryzysie jazzu w Ameryce, gdy jedynym sensowym odniesieniem dla takiego stwierdzenia powinny być np. komercyjne notowania ilości sprzedanych jazzowych płyt. Na takiej podstawie łatwo jednak wysnuć błędny wniosek, że mamy w USA do czynienia z kryzysem jazzu , bo przecież Amerykanie kupują więcej płyt np. country a nawet contemporary christian niż jazzu. Taka analogia w Polsce jest także myląca. W Polsce odbywa się 50-60 dużych imprez używających określeń „festiwal”, „przegląd” , „konkurs „. Tak więc na dobrą sprawę każdego tygodnia w kraju w którym podobno jest kryzys jazzu odbywa się festiwal jazzowy ! Jeśli do tego dodać