To chyba najpopularniejsza jazzowa rodzinka: ród Marsalisów. W 1985 roku byłem gościem w rodzinnym domu Marsalisów w Nowym Orleanie. Pierwszego poznałem nestora rodu, pianistę Ellisa Marsalisa. Dekadę później, w 1994 roku, gdy w Poznaniu przedstawiałem i poznałem trębacza Wyntona Marsalisa, ten nie krył zdziwienia, gdy opisywałem mu rozkład mebli w jego rodzinnym domu. Potem pojawił się w moim życiu saksofonista Branford Marsalis, perkusista Jason Marsalis a puzonistę Delfeayo Marsalisa poznałem przed świtem, gdy kończył jam-session w legendarnym klubie Candlelight Lounge w słynnej nowoorleańskiej dzielnicy Treme.
W 2005 roku na estradzie Centrum Kennedy’ego w Waszyngtonie zjawili się wszyscy Marsalisiowe – senior rodu, pianista i kompozytor Ellis oraz jego synowie: Branford na saksofonach, Wynton na trąbce, Delfeayo na puzonie, Jason na perkusji oraz recytujący Ellis Marsalis III. Ten najlepszy, rodzinny band z Nowego Orleanu gościnie wspomogli równie popularny w Mieście Jazzu wokalista i pianista Harry Connick Junior. Pretekstem koncertu było przyznanie Ellisowi prestiżowej The Duke Ellington Jazz Festival Award. Album „Music Redeems ” ukazał się w piątą rocznicę wydarzeń związanych z huraganem Katriną a dochód ze sprzedaży płyty są przekazywane do The Ellis Marsalis Centre For Music, które zajmuje się edukacją muzyczną młodzieży Luizjany.
Wybitny kompozytor i saksofonista Branford Marsalis staje się liderem dzisiejszego jazzu. Każdy nowy album potęguje wrażenie, że jest genialnym spadkobiercą tradycji saksofonowej Coltrane’a, Rollinsa i Shortera. Porusza się z wirtuozerską gracją równie doskonale w jazzie, jak i w muzyce klasycznej. Jakby tego było mało, przez lata grywał w zespole Stinga a płyty „Nothing Like The Sun” oraz „Bring on the Night” uchodzą za klasykę gatunku. Współpraca ze Stingiem nie zaciążyła na jazzowej karierze saksofonisty: już w końcu lat osiemdziesiątych zdobył reputację czołowego saksofonisty post-bopowego, cieszył się uznaniem w kręgach fusion i hip-hopu, pisał muzykę do filmów i był wirtuozem muzyki klasycznej ( realizując piękny album „ Romances For Saxophone”). Od trzech dekad trwa doskonała passa kwartetu Branforda Marsalisa. Po entuzjastycznie przyjętym przez publiczność oraz zachwycie krytyków albumie „Metamorphosen” saksofonista płytami „Four MFs Playin’ Tunes”, „Metamorphosen”, „Eternal”, „Braggtown” oraz „In My Solitude” zgrabnie buduję coltrane’owską manierę, mistrzowską technikę i ogromną, muzyczną wyobraźnię. Najnowszy projekt „Branford Marsalis and Friends” to połączenie klasycznego, jazzowego kwartetu z bogactwem tradycyjnych węgierskich pieśni. Do kwartetu B.Marsalisa dołączają wybitni muzycy węgierscy, tworząc wyjątkową fuzję dźwięków, która przekracza granice kulturowe i muzyczne.
Trębacz Wynton Marsalis nie musi zabiegać o względy publiczności. Jego kolejne zespoły, sukces Lincoln Center Orchestra a zwłaszcza ostatnie płyty, z rewelacyjną „Blood on the Fields”- podniosłym oratorium jazzowym i utrzymaną w podobnej intencji „Unforgivable Blackness”, ukazują, że Wynton jest dzisiaj nie tylko jednym z najważniejszych innowatorów jazzu, ale także ikoną na miarę gigantów tej muzyki. Wynton Marsalis zauroczony jest nie tylko jazzem: realizuje nagrania z repertuarem klasycznym: nagrywał m.in. koncerty Haydna, Hummela i Mozarta z London National Philharmonic Orchestra, koncertował z Orkiestrą Amadeus Agnieszki Duczmal. Ten mariaż z muzyką klasyczną przyniósł mu, nie mające precedensu w historii jazzu, równoczesne nagrody Grammy za album jazzowy i klasyczny. Artysta – mając zaledwie 30 lat – stał się gwiazdą jazzu. Wirtuozerskie opanowanie instrumentu ani przez chwilę nie trąci technicznym efekciarstwem. Gra Wyntona jest perfekcyjna, artykulacja dźwięku czysta i wyrazista, jest w niej dużo autentyzmu i komunikatywności, gra nowocześnie, swingowo i szuka odniesień bluesowych.
Mniej popularny puzonista, kompozytor i producent Delfeayo Marsalis swoją karierę powiązał z teatrem muzycznym: napisał kilkanaście musicali i skomponował ponad sto piosenek. Nagrywał i koncertował nie tylko w zespołach Wyntona i Branforda, ale także z legendami muzyki, takimi jak Ray Charles, Art Blakey, Fats Domino i Elvin Jones. Z dużym sukcesem prowadzi własne projekty w tym słynny Uptown Jazz Orchestra, zespół kultywujący tradycję i muzykę Nowego Orleanu. Do najnowszej sesji „Uptown Jazz Orchestra: Uptown on Mardi Gras Day” zaprosił oczywiście braci Jasona i Branforda. Formacja Uptown Jazz Orchestra zaprezentowała wyjątkowe połączenie big-bandowego swingu, brzmienie i faktury nowoczesnego jazzu, funky energię aranżacji a nawet nastrój marszowej orkiestry dętej Mardi Gras.
Z sześciu synów pianisty Ellisa Marsalisa aż czterech – Wynton, Branford, Jason i Delfeayo – zdecydowało się na kariery muzyczną. Ojciec, słynny muzyk-profesor wychował ich w szacunku dla tradycji miasta, z którego pochodzą – Nowego Orleanu, kolebki jazzu. Bracia podzielili się instrumentami – Branford wybrał saksofon, Wynton trąbkę, Jason perkusję a Delfeayo puzon. Tylko jeden syn Ellis Marsalis III wyłamał się z muzycznego kręgu i został poetą-fotografem. Ellis Marsalis, nestor rodu Marsalisów był nauczycielem dla całej armii niezwykłych artystów, przede wszystkim dla swoich synów. Wśród uczniów spoza rodziny Ellis pomagał rozwinąć skrzydła takim gwiazdom, jak Terence Blanchard, Harry Connick Jr. czy Nicholas Payton. „Ellis Marsalis był legendą. Był uosobieniem tego, co mamy na myśli, mówiąc o nowoorleańskim jazzie” – napisała, po śmierci artysty, LaToya Cantrell, burmistrz Nowego Orleanu.