W ramach Ery Jazzu zrealizowano projekt, którego inspiracją był – nagrodzony trzema Grammy Awards – album Herbiego Hancocka „ Gershwin’s World ”. Wybitny pianista i kompozytor program z tej płyty w wersji koncertowej prezentuje tylko przy specjalnych okazjach. Wśród kilku koncertów w prestiżowych salach Europy Herbie Hancock zagrał „ Gershwin’s World ” także dla polskiej publiczności : w warszawskiej Filharmonii Narodowej oraz w Zabrzu w Domu Muzyki i Tańca.
O projekcie, swojej muzyce artysta rozmawia z Dionizym Piątkowskim .
Po sukcesie albumu oraz filmowej, koncertowej wersji „ Future 2 Future ” wydawać by się mogło, że wracasz do tej samej wody: modnej, przebojowej elektroniki wzmacnianej ultranowoczesnym brzmieniem DJ-ów i nostalgią za fusion ery Headhunters ?
Zawsze pociągały mnie nowoczesne technologie. Prześladują mnie od lat siedemdziesiątych ,gdy wydawało się, że dla muzyki nastał wyłącznie okres ekspansji nowych, elektroniczne modulowanych brzmień i że tak zwany jazz akustyczny znajdzie się niebawem w lamusie. Taka była ówczesna moda i swego rodzaju manifestacja: grać nowocześnie, to znaczy z wykorzystaniem całej tej ogromnej elektroniki, która sama w sobie preparowała dźwięki i brzmienia. Jazz-rock czy fusion lat siedemdziesiątych stał się jednak tylko jednym z ważnych, ale nie decydującym o przyszłości jazzu nurtem; ciekawą stylistyką, która pociągnęła za sobą wszystkich: od Milesa Davisa po muzyków, którzy dotąd utożsamiani byli z pięknym, subtelnym, akustycznym jazzem. Tej fascynacji uległ Corea, Shorter, uległem jej i ja.
Jednak moda ta stała się także impulsem dla wielu twórców; najpierw jej bezwiednie ulegali, by niebawem odnaleźć się w innej stylistyce.
Nie nazywałbym tego uleganiem stylistyce, bo brzmi to zbyt komercyjnie. Nie zmieniała się moja muzyka, moje kompozycje były inne, gdy chodzi o stylistykę i brzmienie, ale zawsze niosły ten sam ładunek emocji, który wynika z istoty mojego jazzu. I czy to był przebojowy „Chameleon”, „ Rockit” czy „Maiden Voyage” grany w akustycznym trio, muzyka pozostawał taką samą.
Rzeczywiście, bo nawet w ultranowoczesnej, a realizowanej przecie z teraz , ponad ćwierć wieku od premiery, nagrania Headhunters czy Future 2 Future nie starciły żadnej swojej, jazzowej witalności oraz autentyczności.
Nie klasyfikuję się jako artysta charakterystyczny, typowy do określonych brzmień i muzycznych zadań. Muzyka jest dla mnie zbyt szeroką płaszczyzną by ograniczać się do wąskiej stylistyki, do modnego nurtu. Teraz pracuję nad kilkoma tak różnymi pomysłami, że – patrząc przez pryzmat tylko stylistyki brzmień – jedna praca wyklucza druga: Future 2 Future, duet z Wayne’m Shorterem, standardowe trio i wreszcie koncerty z orkiestrami symfonicznymi.
Jako pianista i kompozytor masz nieograniczone pole realizacji swoich pomysłów. Które najchętniej realizujesz ?
To jest trudne pytanie, takiej gdy pytasz dziecko kogo kochasz bardziej: tatusia czy mamusię. Każdy koncert to jest rodzaj kreacji, tworzenia czegoś nowego, niepowtarzalnego. Taka jest natura jazzu i nie zabiegam, by pokazywać estradowe sztuczki. Jestem bardzo zajęty, mam wiele propozycji i jeszcze więcej pomysłów. Staram się robić wiele rzeczy równocześnie i to jest w pewnym sensie źródło artystycznej kreacji. Zobacz, mój kalendarz ostatnich miesięcy jest tak napięty ,i tak różnorodny, że starczyłoby pomysłów dla armii artystów. Dużo gram z Wayne’m Shorterem i Jack’em De Johnettem, Davidem Hollandem; koncertuję z Future 2 Future, gram z orkiestrami symfonicznymi…
Ten ostatni projekt jest jednak czy szczególny w twoim kalendarzu koncertowym.
Tak, bo to jest bardzo pracochłonny projekt, wymagający od wszystkim ogromnej dyscypliny i zapału. Kiedy realizowałem album „Gershwin’s World” wydawało mi się, że jest to pomysł na studyjny album, który w wersji koncertowej będzie bardzo trudny do zrealizowania. Bardzo pomogły mi recitale jakie wraz z Shorterem daliśmy w orkiestrami symfonicznymi z Chicago, Los Angeles Bostonu. Wayne już był po swoim autorskim projekcie z orkiestrą symfoniczną, ja po nagraniu „Gershwin’s World” z orkiestrą kameralną i solistami. Miałem już pewne doświadczenia…
Skąd zatem pomysł by jednak zagrać program „Gershwin’s World” z orkiestą symfoniczną a nie np. z elektronicznym brzmieniem orkiestry ?
To jest dość skomplikowana sprawa: Bob Sadin – aranżer kompozycji na „Gershwin’s World” sugerował, że warto by zrealizować podobny pomysł ale z duża orkiestrą. Przygotował nowe aranżacje, wybrał utwory i zrobiliśmy pierwsze próby. Zabrzmiało fantastycznie, mocno i symfoniczne. Program „Gershwin’s World” jest nieczęsto prezentowany, bo wymaga wielu poważnych – także organizacyjnych zabiegów- ale jest na tyle satysfakcjonujący, że od czasu do czasu – tak dla twórczej higieny – prezentujemy kilka koncertów w roku.
Program koncertu, to wbrew deklarowanemu tytułowemu „Gershwin’s World” jest jednak przeglądem tradycji i standardu jazzowego .
Program oparty jest głownie na kompozycjach George Gershwina, ale na początku gramy np. „Chorale”, „Prelude” i „Fugę” J.S. Bacha ! To tak na rozgrzewkę, by nadać jazzowemu przecież koncertowi wymiar koncertu symfonicznego. Jest jednak także Ellington, Handy, Carmichael. Jest kilka moich kompozycji i przepiękny temat Shortera „Nefertiti”
Europejska trasa „Gershwin’s World” obejmuje zaledwie kilka koncertów. Jest także – co jest symptomatyczne dla całego projektu- realizowana w różnymi orkiestrami, które prowadzi i przygotowuje Robert Sadin.
Chcę poznawać nowe dźwięki, nowe brzmienia i stąd pomysł by udział w koncertach brały różne, lokalne orkiestry. Nie wyznaczam przy tym zakresu „