Książka „Komeda On Records” Dionizego Piątkowskiego jest pozycją pionierską. O Komedzie napisano dużo, ale co niezmiennie mnie zdumiewa, raczej opowieści towarzyskie i podróżnicze z muzyką i nagraniami w tle. Opisują trudy nauki muzyki w czasach krótko po drugiej wojnie światowej, dylematy młodego Komedy z wyborem drogi życiowej pomiędzy pewną i dobrze rokującą karierą medyczną i niepewną muzyczną, opowiadają historie wibrafonu Miliana, podróże do Krakowa, Łodzi i Warszawy, pierwsze festiwale w Sopocie, świat muzyki filmowej, wyjazdy na Zachód i kulisy wydarzeń prowadzących do śmierci artysty. Czasem, w tych wnikliwszych wersjach opowieści o życiu Komedy, dochodzą szczegóły prywatne – małżeństwo, wychowanie syna, mieszkanie w Warszawie, opis ślubu i takie tam, istotne, choć nie z punktu muzycznego wydarzenia. Dlatego właśnie książka Piątkowskiego jest unikalna. Uświadomiła mi, że muszę nieco uzupełnić swoją bibliotekę nagrań Komedy. Czytając kolejne opisy płyt bardzo chciałem złapać autora na jakimś błędzie, nieuwzględnieniu jakiejś istotnej sesji. Niestety nie udało się. Sekcja z muzyką nagraną z udziałem Komedy jako muzyka, lub dyrygenta jest dla fanów jazzu dość oczywista.

Zabawa jednak zaczyna się dopiero w drugiej sekcji książki, poświęconej opisowi najważniejszych (z oczywistych przyczyn nie wszystkich), nagrań kompozycji Komedy przygotowanych przez artystów z całego świata. Tu miałem od samego początku nadzieję, że zabłysnę znajomością jakiegoś istotnego nagrania, które wyciągnę z półki jak magik królika z kapelusza i napiszę do Dionizego – zobacz, o tym zapomniałeś. Stawiałem na moje australijskie koneksje – znowu się nie udało. Wszystko co sam uznałbym za istotne w katalogu nagrań kompozycji Komedy autor „Komeda On Records” zauważył i docenił. Opisał też płyty, których pewnie nie włączę nigdy do moich zbiorów, ale to już kwestia gustu. Przypomniał o nagraniach z lat sześćdziesiątych, o których istnieniu widziałem, ale których ciągle nie ma w swoich zbiorach. Lista płyt, które muszę kupić natychmiast znowu się wydłużyła. Opisy kolejnych albumów przygotowane przez Dionizego Piątkowskiego mają raczej charakter dyskograficzny i historyczny. Nie są recenzjami samej muzyki. Mi to odpowiada, tym bardziej, że przeważającą większość tych płyt znam i mam w swoich zbiorach. Dla wielu czytelników i kolekcjonerów to dobry wybór, jednak znam takich, szczególnie bardziej początkujących, którzy nie znając nazwisk artystów, którzy nagrywali Komedę będą potrzebować trochę więcej komentarzy dotyczących samej muzyki.

Na znalezienie jakiś nieścisłości poświęciłem drugi wieczór z książką „Komeda On Records”. To już jednak dyscyplina dla zaawansowanych, a i tak nie udało się znaleźć wiele. Na stronie 24: Album „Jazz Believers / Polish All Stars Swingtet”, wedle wszelkich informacji – w tym wydania Polonia Records z 1998 roku i mojej pamięci – raz widziałem oryginał na półce u Wojtka Karolaka, nie zawierał nagrania „Memory Of Bach”, a już na pewno nie była to premiera, bo przecież ta kompozycja ukazała się na płycie z 1957 roku z dwoma utworami z Sopotu 1956 i istnieje też nagranie dla radia z 1956/1957 roku – dziś na płycie „Krzysztof Komeda W Polskim Radiu: Suplement” Polskiego Radia z 2019 roku, które pewnie było emitowane w czasie jego rejestracji, czyli trudno uznać nagranie z 1958 roku za premierowe. Przy okazji pytanie, które intryguje mnie od lat – dlaczego Polskie Nagrania wydały już w 1958 roku sporo materiału z Sopoty 1957, ale nie nagrania Komedy, które porządnie przygotowane ukazały się dopiero w 2007 roku w zestawie 3 płyt „Jazz 57 – II Ogólnopolski Festival Muzyki Jazzowej – Sopot, Gdańsk 14-21 Lipca 1957” (wydania Polonii z serii Zofii Komedowej numer 21 nie liczę, bo jest dużo słabsze technicznie) – może znasz odpowiedź? Komeda uznał, że nie warto? Za dużo było już Komedy na rynku i w czasach limitów surowca i kolejki do wydawania nie zmieścił się w niej? Na stronie 25 – na płycie Muza 1961 jest oczywiście utwór „Get Out Of Town” Cole Portera, a nie „Get / Out Of Town”, co sugeruje w przyjętej konwencji zapisu dwie kompozycje… Na tej samej stronie 25 – jeśli trzymać się konwencji opisywania pierwszych wydań, to „Crazy Girl” powinno być opisane jako czwórka Polskich Nagrań N0187 a nie wydawnictwo Power Records z 1996 roku. (w stopce płyty nad czerwoną kreską) i powinno być chronologicznie raczej po nagraniach koncertowych z JJ 1961.

W tym momencie uznałem, że lepiej posłuchać którejś z płyt Komedy niż szukać dziury w całym – najlepszym i wcale nie dlatego, że jedynym wydawnictwie poświęconym dyskografii Komedy. Może kiedyś zrobimy jakąś radiową audycję, albo inną publiczną pogadankę o naszych ulubionych muzycznie Komedowych ciekawostkach? Uważam, że do książki warto byłoby zrobić rodzaj dodatku – gdzie na współczesnych płytach można odnaleźć te archiwalne nagrania z analogów, które pięknie autor zebrał i opisał… Pewnie gdyby książka ukazała się w Stanach Zjednoczonych, gdzieś na blogu autora znalazłyby się linki do sklepu z takimi wydawnictwami, albo nawet powstałby mini sklepik afiliacyjny z takimi. Taka książka powinna ukazać się niezwłocznie w języku angielskim i stać się materiałem promującym polską kulturę na całym świecie. Wiem, że czasy trudne, ale może znajdzie się jakiś grant na tłumaczenie, czego niniejszym publicznie się domagam.

Dionizy Piątkowski