Wyśmienita kondycja polskiego hip-hopu pozwala na liczne i ciekawe inicjatywy, które w tym ultra nowoczesnym stylu i brzmieniu próbują artystycznie komentować otaczającą nas rzeczywistość. I choć obrazek budowany tekstami nie jawi się szczególnie pięknie, to właśnie w tej brzydocie, wulgarności oraz pazerności otaczającego nas świata płynie jasne przesłanie: stop, nie zgadzamy się z tym ! Takie impresje nachodzą mnie, kiedy słucham  „ Dochodzi północ” ciekawej płyty młodego, kreatywnego muzyka, który pod pseudonimem Stellarnotes realizuje swoje odczytywanie świata. Stellarnotes to Maciej Szustak – człowiek orkiestra, jednoosobowy zespół tworzący fuzję rock’n’rolla, rapu, bluesa. Sam określa to jako BluesRap. Młodym artystą i jego pomysłami zachwyca się sam Michał Urbaniak zapraszając go nie tylko na warsztaty Urbanator Days, ale także na swoją estradę. Stellarnotes bawi się  więc swoją muzyką, daje radość słuchaczom a z ekspozycji w stylu „one man band” czyni ciekawe i motoryczne koncerty.

Album „ Dochodzi północ” jest zgrabną wizytówką zbuntowanego pokolenia, które w estetyce rapu, hip-hopu oraz rozbuchanej elektroniki widzi upust swoich emocji. Stellarnotes idzie jeszcze dalej: poza właściwym, literackim krążkiem ( z takimi song-manifestami, jak  „Tak po prostu”, „Savic Blues”, „Miłość i Victoria”, „Dzik nie jest dziki” czy „Minęło tyle lat”) do płyty dołącza album instrumentalny. To jest zabieg  o tyle ciekawy, co przewrotny. Dla artysty niebezpieczny, bowiem wskazuje, jak ważną w całym jego przedsięwzięciu jest warstwa muzyczna hip-hopowej natury. Teraz dopiero mocniej dociera zadziorność rock’n’rolla, melancholia i melodyka bluesa, odrobina improwizowanego jazzu, ale także sporo ciekawej, energetycznej muzyki.

Dionizy Piątkowski