Z hinduskim perkusjonistą Trilokiem Gurtu spotykam się przy okazji jego koncertów z najróżniejszymi grupami jazzowymi, folkowymi, etnicznymi, klasycznymi, tzw. world-music oraz wszelkiej innej, muzycznej orientacji. Trilok Gurtu jest bowiem muzykiem wszechstronnym i chętnie zapraszanym do współpracy z największymi gwiazdami. Zgodnie z tradycją hinduską wszystkie swoje instrumenty perkusyjne obsługuje siedząc na podłodze. Uwielbia różnego rodzaju efekty brzmieniowe, m.in. zanurzając rozwibrowany gong w wodzie (technikę tę wymyślił John Cage), lubi polski bigos ( przez kilka lat mieszkał w Niemczech z polskim basistą Czesławem Gładkowskim), interesują go każdy rodzaj muzyki.

Urodzony w Bombaju  Trilok Gurtu wywodzi się z  rodziny muzycznej. Mając 6 lat zaczął grać na tabli pod kierunkiem słynnego Ahmeda Jana Thirakwy. W 1965 roku wraz z bratem założyli swój pierwszy zespół perkusyjny. Jazzem zainteresował się dzięki płycie Johna Coltrane’a  „Plays The Blues”. Po koncertach w Europie w 1973 roku z hinduskim zespołem funkowym pozostał we Włoszech, a w 1976 roku wyjechał do Nowego Jorku, gdzie nawiązał współpracą z saksofonistą Charliem Mariano; grywał także z trębaczem Donem Cherry’m i kontrabasistą Barre’em Phillipsem. Razem z brazylijskim perkusistą Naną Vasconcelosem wyjechał na  europejskie tournee i nagrywał dla  ECM Records, dobijając do doborowego grona muzyków, którzy dokonali mądrego połączenia elementów różnych kultur muzycznych w jedną urzekającą całość. Koncertował i nagrywał z Karlem Bergerem i Lee Konitzem. W 1984 roku Gurtu zastąpił zmarłego tragicznie Collina Walcotta w grupie Oregon, a w 1988 r. występował ( i nagrywał) z Johnem McLaughlinem. Wśród muzyków, którzy chętnie zapraszali go do współpracy  są byli m.in. John Abercrombie, Philip Catherine, Archie Shepp, Don Cherry, Ralph Towner, Joe Zawinula, Jan Garbarek, Bill Evans, David Gilmore…

Dionizy Piątkowski