Spierać by się można długo, czy album “ Upward Spiral ” jest autorską koncepcją wybitnego saksofonisty Branforda Marsalisa czy równie utytułowanego wokalisty Kurta Ellinga. „Natknąłem się kilka razy na Branforda na trasie i zawsze odbywaliśmy istotne dla mnie rozmowy – dodaje Elling – więc kiedy wspomniał o nagraniu płyty, powiedziałem: „Kiedy chcesz.” Materiał, który powstał po intensywnym tygodniu występów i nagrań w Nowym Orleanie jest kolekcją, która łączy klasykę piosenki, standardy jazzowe z gamą utworów, które mają szansę stać się standardami, skomponowanych przez różnych kompozytorów.” Album powstał pod koniec 2015 roku, podczas 4 dniowej sesji nagraniowej w Snug Harbour Club w Nowym Orleanie. Jest pełen doskonale napisanych utworów, wybranych przez artystów, pochodzących z repertuaru znanych i popularnych twórców jak George’a Gershwina („There’s a Boat Dat’s Leavin’ Soon for New York”), Sonny’ego Rollinsa ( „ Doxy ”), Franka Sinatry ( „I’m a Fool to Want You”), Antonio Carlosa Jobima ( „Só Tinha de Ser Com Você”) a nawet Stinga ( „Practical Arrangement”), Nat King Cole’a czy Abbey Lincoln.
Nikt już nie ma złudzeń, że Branford Marsalis jest bodaj najważniejszym saksofonistą dzisiejszego jazzu. Obok Wayne’a Shortera i Sonny’ego Rollinsa stał się saksofonistą – frontmenem, z gracją i brawurowo dystansując swój wiek do nobliwego Panteonu Sławy. Pierwszym instrumentem Branforda był saksofon altowy, grał na mim studiując w bostońskiej Berklee School of Music. Już w 1981 roku był w ‘Jazz Messengers’ Arta Blakey’a, zaś rok później spędził na pracy w małym zespole kierowanym przez… Wyntona. Wtedy zmienił alt na saksofony sopranowy i tenorowy. Odtąd pojawiał się w sesjach nagraniowych z wybitnymi jazzmanami: od Milesa Davisa po Dizzy’ego Gillespie’go. Podobnie jak wielu młodych muzyków Branford często grywał w zespołach jazz-rockowych. Największą popularność przyniosła mu współpraca ze Stingiem, ale ta – jak się później okazało- nie zaciążyła na jazzowej karierze saksofonisty. Już w końcu lat osiemdziesiątych zdobył reputację czołowego saksofonisty post-bopowego, cieszył się uznaniem w kręgach fusion, hip-bopu, a nawet muzyki klasycznej ( realizując m.in. album „ Romances For Saxophone ”). Płytowe ‘credo” artysty (album „ I heard You Twice The First Time ”) ukazało silne związki z bluesem, post-cotrane’owskim jazzem oraz młodzieńczym, jazzowym wigorem. Odtąd ważnym elementem muzycznej kreacji Branforda stała się nieustanna zmiana jazzowego nastroju: od subtelnej ballady („ Creation „) po funkowe („ Crazy People Music „) i rapowe brzmienia formacji i nagrań „ Buckshot La Fongue”. Branford Marsalis nie próbuje burzyć i zmieniać swej coltrane’owskiej maniery, mistrzowskiej techniki i ogromniej muzycznej wyobraźni. Nie poddaje się próbie precyzyjnego harmonizowania dźwięków i pomysłów.
Teraz Branford Marsalis stworzył kwartet by wspólnie z pianistą Joey Calderazzo, basistą Ericiem Revisem, i perkusistą Justinem Faulknerem towarzyszyć Kurtowi Ellingowi -jednemu z najwybitniejszych współczesnych śpiewaków jazzowych. Krytycy i słuchacze wysoko cenią ciepłą, charakterystyczną barwę jego głosu, technikę oraz umiejętności wokalne. Wokalista był dziewięciokrotnie nominowany do nagrody Grammy, ale pierwszą statuetkę zdobył dopiero w 2010 roku, za płytę „ Dedicated To You ”, inspirowaną nagraniami duetu Johnny’ego Hartmana z Johnem Coltranem. Jedenaście razy był Najlepszym Wokalistą Jazzowym ( ankieta krytyków Jazz Times), sześć razy ( The Best Jazz Vocalist) przez Amerykańskie Stowarzyszenie Krytyków Jazzowych. W ostatniej ankiecie pisma Down Beat zwyciężając wyprzedził takich znakomitych, śpiewaków jazzu jak Bobby McFerrin, Jamie Cullum czy Al Jarreau. Otrzymał także ( za całokształt twórczości) prestiżową nagrodę Nightlife w kategorii Oustanding Jazz Vocalist.
„Natknąłem się kilka razy na Branforda na trasie i zawsze odbywaliśmy istotne dla mnie rozmowy – wspomina Kurt Elling – więc kiedy wspomniał o nagraniu płyty, powiedziałem: „Kiedy chcesz.” Materiał, który powstał po intensywnym tygodniu występów i nagrań w Nowym Orleanie jest kolekcją, która łączy klasykę piosenki, standardy jazzowe z gamą utworów, które mają szansę stać się standardami, skomponowanych przez różnych kompozytorów.” To właśnie jedna z tych rozmów doprowadziła do realizacji pomysłu i nagrania albumu „ Upward Spiral”. „Celem od początku było stworzenie prawdziwego partnerstwa. Zwykle odrzucam słowo współpraca, – mówi Branford Marsalis – ponieważ oznacza ono coś dodatkowego w stosunku do tego, co każdy ze współpracujących robi dobrze. Nie potrzebuję współpracownika, by robić to, co robię normalnie. Kurt też nie. Ale tym razem, żaden z nas nie zamierzał robić czegoś, co robimy normalnie. Naszym celem było, chociaż śpiewa piosenki z tekstem, uwypuklenie głosu Kurta jako instrumentu„. Kurt Elling dodaje: „Moim zadaniem jest zawsze przykrojenie tego, co robię, do wizji i osobowości zespołu, a kwartet Branforda jest naprawdę ciężko pracującym zespołem, co jest niesamowitym luksusem i jest bardzo ważne dla muzyki. Wszystko podali mi na srebrnym półmisku.”
Dla Branforda Marsalisa „Upward Spiral” harmonizuje z tym, co robił dotychczas: „moja filozofia jazzu to wyraziste melodie i wspaniałe rytmy, a tutaj każda piosenka ma melodię, którą jesteś w stanie zapamiętać, zaśpiewać. To nie jest jazz typu think tank, gdzie ludziom chodzi tylko o to, by zrobić wrażenie na wszystkich, którzy już są w tym think tanku, dekonstrując i ponownie harmonizując. To ten rodzaj muzyki, który powinien poszerzyć nasza bazę publiczności, by znaleźli się w niej ludzie, którzy polubiliby jazz, gdyby był bardziej przyjazny. Od momentu, gdy Kurt zaczął z nami występować, wszystko poszło dobrze.”