Z ogromnym entuzjazmem podchodzę do tych wszystkich projektów, które – wbrew obiegowym modom i nastrojom – starają się pielęgnować jazzowa tradycję. I nie chodzi tutaj przecież o natarczywe hołubienie klasyków i standardów, ale przede wszystkim granie muzyki, która komercyjnym kajdanem znalazła się nagle poza głównym obiegiem. Pochłonięta przez wszelkiego rodzaju projekty off-jazzowe, electro-jazzowe czy modern – awangardowe nie oparła się ani smooth jazzowemu, ani mainstreamowemu tsunami. Myślę o europejskim dixielandzie, ogromnym nurcie europejskiego jazzu, który przed laty był forpocztą wielu estetycznych i stylistycznych przemian. Nim pojawił się europejski modern-jazz to siłę jazzu na kontynencie stanowiły liczne grupy i soliści upatrujący w swojej twórczości nowoorleańskiej, chicagowskiej, swingującej tradycji. Ogromna armia europejskich zespołów swingowych i dixielandowych nadawała ton wielu jazzowym projektom. „ Polska szkoła dixielandu – od Old Timers po Hagaw – stanowi tutaj doskonałą argumentację. Cieszyć się zatem należy z faktu, iż weterani tej dixielandowej fali nie zasypali gruszek w popiele, lecz z dumnie podniesionym czołem krocząc swing-dixielandową ścieżka wpisują się wspaniale w koloryt dzisiejszego polskiego jazzu.
Tak odbieram Dixie Warsaw Jazzmen , zespół złożony z weteranów starego dobrego jazzu tradycyjnego. Stefan Woźniakowski (trąbka), Andrzej Bigolas (klarnet), Włodzimierz Halik (saksofon basowy), Zygmunt K. Jagodziński (banjo )- to przecież muzycy znakomitych zespołów jak chociażby Hagaw, Vistula River Brass Band, Gold Washboard czy Blues Fellows. Inspirowani starymi nagraniami klasyków dixielandu już od kilku dekad preferują ten specyficzny rodzaj jazzu, gdzie obok perfekcji wykonawczej wnoszą także spory ładunek artystycznego entuzjazmu, zabawy, swobody aranżacyjnej i tego, co w jazzie tradycyjnym najważniejsze – wspaniałej, nieskrępowanej muzycznej zabawy. Jak na grupę tradycjonalistów Dixie Warsaw Jazzmen jest „ młodzieniaszkiem”. Choć muzycy zbliżają się do wieku swoich rówieśników z The Preservation Hall Jazz Band, to kwartet istnieje zaledwie od 2008 roku. Zrealizował kilka nagrań ( „ Dixie Forever ”, „ Sweet Sue ” ) oraz utrwalił swoje koncerty na DVD. Znaczącym w historii zespołu jest z pewnością najnowszy krążek „ China Boy ” zrealizowany z „ orkiestrowym ” zadęciem : udziałem – jajko gości specjalnych tej szczególnej sesji – kwartetu smyczkowego oraz skrzypka Macieja Strzelczyka. Prologiem tego albumu była z pewnością sesja „ Sonny Boy Jubilee Edition ” prezentująca prawie dwa tuziny wielkich standardów jazzu tradycyjnego, swingu i brzmienia Nowego Orleanu.
Teraz „ China Boy” zawiera już tylko wyselekcjonowane przeboje zagrane zgrabną nutą i zaśpiewane – po polski – ze swadą i humorem. Aby zrealizować takie nagranie muzycy podjęli się karkołomnego wyzwania: impulsywnej, pogodnej , jazzowej strukturze przyporządkowali „ klasyczny ” kwartet smyczkowy. Nad całością pieczę podjął wirtuozerski skrzypek. Czy można pogodzić tak różne artystyczne światy ? Czy bezproblemowy, przebojowy dixieland może zostać ujarzmiony w tryby precyzyjnie odgrywane z nut klasyki. Jak może w tym wszystkim odnaleźć się i brawurowo rozegrać improwizujący, swingujący skrzypek ? Zarówno Dixie Warsaw Jazzmen, jak i String Quartet Fuerte oraz Maciej Strzelczyk wypadli w tej roli doskonale. Nie siląc się na oryginalność podali się melodyce standardów prezentując wspaniały, przebojowy świat jazzowej tradycji, gdzie ‘ When It’s Sleepy Town Down South ” i ‘ My Melancholy Baby ” stają się autentycznymi przebojami a użycie do nagrań historycznej metalowej tuby dodało nagraniom znamion autentyzmu i nieskrywanego wigoru.