Dizzy Gillespie (John Birks Gillespie; 21.10.1917-6.01.1993). Mówi  się  o  nim  jako  o  artyście,  który  przebył w jazzie  niezwykle  intensywną  i  pełną  innowacji  drogę.  Debiutował w swingowych  orkiestrach  Teddy’ego Hilla, Caba Callawaya i Earla Hinesa,  związał  się  z nowatorami jazzu lat czterdziestych, by stać  się  wyrazicielem  nowych  tendencji  be-bopu.  Rozwinął w artystyczną  formę latynoskie motywy a jego afro-cuban jazz stał się  przez  wiele  lat symbolem etnicznych inspiracji w jazzie. Wiele wczesnych improwizacji Gillespie’go mogło sprawiać wrażenie, że są jedynie najwyższej klasy popisem technicznym, mającym być może na celu tuszowanie braku inwencji czy głębi emocji. Wrażenie takie może powstać jedynie przy powierzchownym słuchaniu jego muzyki. Przez całą swą długą karierę trębacz nigdy nie miał kłopotów ze znalezieniem nowych pomysłów, a pod niebotycznie wysokimi dźwiękami, pod pierwotną ekspresją i niekiełznaną witalnością kryła się głębia uczuć nie mniejsza niż u największych romantyków jazzu. Dizzy Gillespie na zawsze zapewnił sobie miejsce w panteonie najwybitniejszych muzyków jazzu. Bez jego sztuki jazz byłby nie tylko inny, ale o wiele uboższy.

Dizzy Gillespie pochodził z licznej rodziny; mając 12 lat zaczął grać na puzonie, po roku przerzucił się na trąbkę. Uczył się przede wszystkim sam i mimo, że zdobył stypendium muzyczne, wiedzę o muzyce wolał zgłębiać na estradzie. W 1935 roku porzucił uniwersytet i wyjechał do Filadelfii, gdzie występował w miejscowych grupach. Już  wtedy   styl   Dizzy   Gillespie’go   odznaczał   się  ciekawymi,  nowoczesnymi  ,,zwrotami”,  nie  bardzo pasującymi do słodkich,  lekkich   i   przyjemnych   rytmów   swingu. To właśnie wtedy otrzymał przydomek „Dizzy”, nawiązujący do jego niebywale żywego temperamentu, po którym rozpoznawał go cały muzyczny świat. Nadał mu go trębacz, Fats Palmer, któremu Gillespie uratował kiedyś życie, wyciągając go z wypełnionego oparami gazu pokoju, podczas ich wspólnej trasy z orkiestrą Frankiego Fairfaxa. Niebywała technika zjednywała mu powszechną uwagę i w 1937 roku na przesłuchania do Nowgo Jorku zaprosił go sam Lucky Millinder. Dizzy Gillespie pracy jednak nie dostał, ale pozostał w mieście i wkrótce otrzymał propozycję wyjazdu na trasę koncertową do Europy w formacji Teddy’ego Hilla (gdzie zastąpił swojego idola, Roya Eldridge’a). Po powrocie do USA (w 1939 roku) Gillespie grywał z różnymi formacjami, aż powtórnie trafił do orkiestry Hilla ( gdzie spotkał perkusistę Kenny’ego Clarka). Okazało się, że są pokrewnymi duszami, choćby ze względu na niechęć do schematycznej muzyki big-bandowej. Po rozwiązaniu orkiestry Hill objął posadę kierownika od spraw muzycznych w Minton’s Playhouse, gdzie pod jego rządami młodzi muzycy mieli całkowicie wolną rękę w eksperymentach muzycznych. Do bywalców klubu należeli Clarke, Thelenious Monk, Joe Guy i, nieco później, także Gillespie. Na razie jednak występował z cieszącą się znaczną estymą i popularnością orkiestrą Caba Calloway’a, w której rozpoczął eksperymenty z – niecodziennym jak na trębaczy tamtych czasów- frazowaniem. Brał również udział w sesji nagraniowej Lionela Hamptona, na której grał solo w „Hot Mallets”, uważane później przez wielu specjalistów za pierwszy zarejestrowany na płycie przykład improwizacji be-bopowej. W 1940 roku, podczas koncertu z Calloway’em w Kansas City, Gillepsie spotkał Charliego Parkera, z którym natychmiast znalazł wspólny język i się zaprzyjaźnił. Tak zawiązała się znajomość muzyków, którzy niedługo potem mieli zmienić oblicze  jazzu. W 1941 roku Dizzy Gillespie został zwolniony z orkiestry (po awanturze z Calloway’em, która nastąpiła po jakimś scenicznym wygłupie trębacza). Gillespie wrócił do Nowego Jorku i współpracował m.in. z Bennym Carterem, Lucky’m Millinderem, Charliem Barnetem i Earlem Hinesem, a także śpiewakiem Billym Eckstine’em. Równoczesnie prowadził własny zespół, z którym występował w klubach i nagrywał, zyskując uznanie wśród koneserów, nowocześniejszego niż Swing, jazzu. Do najsłynniejszych nagrań trębacza z tamtego okresu należą „Salt Peanuts” oraz „Hot House”. W 1944 roku Dizzy Gillespie dołączył do składu nowego big-bandu Eckstine’a, który początkowo miał jedynie tworzyć tło dla popisów wokalnych lidera, ale dość szybko przekształcił się w prawdziwą wylęgarnię orkiestrowego be-bopu. Skład orkiestry, w różnych okresach, tworzyli : Gene Ammons, Sonny Stitt, Wardel Gray, Dexter Gordon, Fats Navarro, Howard McGhee i Miles Davis. To także wtedy Dizzy Gillespie zdecydował się na założenie własnej orkiestry, która mimo braku sukcesu komercyjnego zdecydowanie rozwijała koncepcję big-bandowego be-bopu. Zaczął również występować z prowadzonym wraz z Charlie’m Parkerem kwintecie.

Dizzy Gillespie obracał się w kręgach najwybitniejszych muzyków bopowych, ale także swingowych, którzy z różnym skutkiem próbowali swych sił w nowym gatunku. Do jego big-bandu należeli, w różnych okresach, m.in. James Moody, Cecil Payne, Benny Bailey, Al McKibbon, Willie Cook, Big Nick Nicholas, John Lewis, Milt Jackson, Ray Brown oraz Kenny Clarke. W swoim autorskim zespole nagrywał m.in. z Donem Byasem i Alem Haigiem, ale najważniejsza była jego gra w grupie prowadzonej razem z Ch. Parkerem. W sekcji rytmicznej zasiadali różni muzycy – początkowo Haig, Curley Russell i „Big” Sid Catlett, później Haig, Jackson, Brown i Stan Levey. Ich występy fascynowały zarówno muzyków, jak i słuchaczy i doprowadziły do krystalizacji be-bopu oraz uznania go za ważny nurt muzyki jazzowej.

Dizzy Gillespie   wiązał   pewne  nadzieje  z  pracą,  jaką  podjął  w nowojorskim  klubie  Minton’s  Playhouse,  który  był  wtedy miejscem  awangardowych,  jazzowych  eksperymentów.To  właśnie jeden  z  wielu  klubowych zespołów stał się wkrótce prekursorem nowego  trendu,  który  nazwano  ,,be-bopem”<