z Dionizym Piątkowskim rozmawia Ina Gruczek
Na grudniowe koncerty galowe Ery Jazzu zaprasza Pan najwybitniejsze sławy jazzu, by w repertuarze „świątecznym” zaprezentować się publiczności, która zazwyczaj zna wyłącznie standardowy repertuar zapraszanych gwiazd. W tym roku, w Filharmonii Narodowej, wystąpi wybitna wokalistka amerykańska, Dee Dee Bridgewater. Nazwisko nie wymaga rekomendacji, a koncert z pewnością przyciągnie tłumy.
Tradycją Ery Jazzu są grudniowe koncerty galowe ( a często także trasy koncertowe), na które zapraszane są najwybitniejsze sławy jazzu, by w repertuarze „świątecznym” zaprezentować się publiczności, która zazwyczaj zna wyłącznie standardowy repertuar zapraszanych gwiazd. To właśnie w ramach koncertów „ christmas „ zaśpiewała Dianna Krall, zagrał Al. Di Meola, ekscytujące koncerty zaprezentowali artyści Detroit Gospel Singers, Golden Gospel Singers czy niezwykle serdecznie podejmowany zespól The New Orleans Joyful Singers. Gwiazdą kolejnej edycji Gali Christams będzie wybitna wokalistka amerykańska Dee Dee Bridgewater – rekomenduje ten szczególny koncert Dionizy Piątkowski, dyrektor Ery Jazzu . To jedna z ikon współczesnej wokalistyki jazzowej, artystka o ugruntowanej pozycji zawodowej, niezwykle popularna i uwielbiana na całym świecie. Bridgewater jest przede wszystkim wysokiej klasy śpiewaczką, która dba o nowoczesną oprawę dla swojego mocno zakorzenionego w gospel i jazzie stylu, co w połączeniu ze świetnym rzemiosłem sprawia, że ma wszelkie predyspozycje, by zapisać znaczącą kartę w historii jazzowej wokalistyki. Wielokrotnie nagradzana i nominowana do prestiżowych nagród (od Grammy Awards po Jazz Academy Awards) jest dzisiaj bodaj najważniejszą wokalistką , która w niezwykle umiejętny sposób łączy jazz z muzyką rozrywkową i wspaniałą sztuką estradową. Jej warszawki koncert oparty będzie w znacznej mierze na ostatnim entuzjastycznie przyjętym przez publiczność i krytyków albumie „ J’ ai Deux Amours” – kanonowi francuskiej muzyki rozrywkowej, wspaniale i jazzowo wyśpiewanemu przez tę wspaniałą wokalistkę ”
Jak długo zajmuje się Pan organizowaniem koncertów jazzowych w Polsce i od ilu lat prowadzi Pan Erę Jazzu?
Tak na dobrą sprawę, w jazzie tkwię blisko trzydzieści lat; początkowo jako rozmiłowany w tej muzyce fan i kolekcjoner płyt, później jako dziennikarz i publicysta jazzowy, z milionem jazzowych pomysłów w radio, TV; napisałem także kilka książek w tym – pierwszą w Polsce Encyklopedia Jazzu .Od wielu lat zajmuje się tzw. promocją jazzu, a więc jestem zawodowym promotorem i producentem koncertów, festiwalu. Dla tego co robię, mam tzw. papiery : kończąc etnografię wyspecjalizowałem się w folklorze muzycznym ( napisałem nawet pracę dyplomową o wpływach folkloru w polskim jazzie ! ), potem kurs „Jazz & Black Music „ na kalifornijskim UCLA – ale przede wszystkim tysiące doświadczeń i prywatnych kontaktów z artystami i ludźmi tzw. jazz-businessu. Moją „karierę promotora” rozpoczynałem realizując –w połowie lat dziewięćdziesiątych festiwal Poznań Jazz Fair; dałem sobie sprawę z tego, że znam wielu muzyków, mam rozległe kontakty i tak na dobrą sprawę nic z tego nie wynika. To wtedy, dzięki towarzyskim koneksjom zaprosiłem do Poznania Wayne’a Shortera, Art Ensmeble of Chicago, Al Di Meolę, Joe Zawinula, Wyntona Marsalisa, Dave’a Brubecka, Astrud Gilberto, Pharoaha Sandersa…. Era Jazzu to już zupełnie inna i nowa bajka …Początkowo chciałem pokazać wielkie gwiazdy w klubie, tak by zadziwić poznańską publiczność, że wielki Joe Scofield gra w klubie, jest tam Steve Lacy, Lee Konitz, James Blood Ulmer…Wnet się jednak okazało, że pomysł trzeba powielić w innych miastach; tak na naszej mapie koncertowej pojawił się Wrocław, Kraków, Gdańsk, Warszawa. Ranga wielkich gwiazd jakie od ponad siedmiu lat pojawiają się pod szyldem Ery Jazzu jest rzeczywiście imponująca: Gato Barbieri, Toots Thielemans, John McLaughlin, Joe Zawinul, Kronos Quartet, Jan Garbarek, Al Di Meola, Carla Bley, Herbie Hancock, Diana Krall .Era Jazzu wypracowała sobie casus ważnej, prestiżowej ale także nobilitującej imprezy.Dzisiaj być na koncercie Ery Jazzu –że użyją modnego kolokwializmu – jest ‘trendy”.Bo sam jazz stał się muzyką modną, poszukiwaną…
Era Jazzu jest pomysłem na prezentację najwybitniejszych innowatorów jazzu.
Staram się by cykl ten miał swą regularna amplitudę koncertową, ale każdego roku – na wiosnę – prezentuję festiwalową edycję Ery Jazzu. Nie nazywam tego festiwalem, bo formuła festiwalowa odnosi się zazwyczaj do kilkudniowej, okazjonalnej imprezy, która po kilku tygodniach przechodzi do lamusa. Era Jazzu jest stałym, cyklicznym przedsięwzięciem i zaproszenie kilku gwiazd jazzu na raz jest zabiegiem planowym, ale niezwykle trudnym. Nie staram się przy tym zwracać uwagi na “gwiazdorstwo” zapraszanych muzyków. Bardziej interesuje mnie ich muzyczna, kreatywna forma. I oczywiście niezaprzeczalny fakt iż są elitą współczesnego jazzu. I jeszcze jedna, bodaj najważniejsza cezura : Era Jazzu jest – co wyróżnia to przedsięwzięcie od innym, podobnych imprez w Polsce – jest wyraźnie , stylistycznie “sformatowana” , to znaczy jest imprezą w całym tego słowa znaczeniu j a z z o w ą. Nie szukam artystów z pogranicza jazzu, zwłaszcza jakiś przejściowych mód; interesuje mnie jazz ze wszystkimi jego mutacjami, ale ten tworzony potrzebą artystycznego wyzwania, a nie komercyjnej, przemijającej mody. I choć w naszym cyklu pojawiają się projekty para-jazzowe , to jednak nikt nie zarzuci mi, że np.Jan Garbarek i Hilliard Ensemble , że Kronos Quartet czy Al. Di Meola wraz z Dino Saluzzim są odlegli od jazzu. To jest artyzm tej muzyki i standard pasujący do mojej Ery Jazzu.
Czy spośród koncertów, które odbyły sie w ramach Ery Jazzu jest jakiś, który w Pana pamięci zajmuje szczególne miejsce? Może taki, który przyniósł najwięcej satysfakcji i radości?
Najbardziej w pamięci utkwił mi koncert Dianny Krall. Rozmowy by zaprosić te wybitna, a później okazało się, że także kapryśną artystkę do Polski, trwały cztery lata. Kiedy jesienią ubiegłego roku rozmawiałem z artystką w Montrealu wyczułem jej ogromny zapał do planowanego koncertu. Wydawało mi się, że wszystko jest już proste. Jednak ekstrawaganckie warunki kontraktu wymagały kolejnych miesięcy by sfinalizować przyjazd wybitnej artystki na jedyny koncert. Przede wszystkim – i po raz pierwszy –spotkałem się z niezwykle komercyjnym nastawieniem artystki do planowanego przedsięwzięcia. Nie zdradzając warunków finansowych kontraktu wiem, że jest to dzisiaj najdroższy artysta jazzu, jaki kiedykolwiek pojawił się w Polsce. Honorarium artystki porównywalne jest do kwot jakimi epatują wielkie gwiazdy rocka i jest niewspółmiernie większe od honorariów płaconych Hancockowi, Jarrettowi, Metheny’emu , że wspomnę tylko „ najdroższych” artystów współczesnego jazzu. To nie jest jednak tylko sprawa artysty, ale bardzo precyzyjnych ustaleń umowy. Management Diany Krall wybrał własnie Erę Jazzu jako partnera znając profesjonalizm produkcji, promocji a przede wszystkim status i prestiż naszej imprezy. Oczywiście tzw.rider produkcyjny koncertu Diany Krall jest niezwykle rozbudowany i obejmuje ponad 80 stron precyzyjnych ustaleń. Takiego rozmiaru ridery mają tylko Michael Jackson, Cher, The Rolling Stones, Elton John. Nigdy gwiazdy jazzu ! Ustalenia te pozwalają jednak bardzo precyzyjnie wypełnić każdy warunek koncertu ( większość z nich objęta jest tajemnicą kontraktu). Najtrudniejsze to wymogi ubezpieczeń artystki, zabezpieczeń i ochrony, hotelu, przelotów…; najłatwiejsze to wszystkie techniczno-organizacyjne ustalenia – nagłośnienie, światło estradowe, logistyka koncertu…
A jak ocenia Pan polska publiczność? Czy łatwo się dla niej organizuje koncerty?
W Polsce odbywa się 50-60 dużych imprez używających określeń „festiwal”, „przegląd” , „konkurs „. Tak więc na dobrą sprawę każdego tygodnia w kraju w którym podobno jest kryzys jazzu odbywa się festiwal jazzowy ! Jeśli do tego dodać kilkadziesiąt imprez jazzowych, odbywających się w klubach – to obraz dzisiejszego, polskiego jazzu nie jest niepokojący. Od ponad czterech lat organizuję koncerty cyklu Era Jazzu i zawsze imprezy te mają komplet słuchaczy. I dzieje się tak zarówno w prestiżowych salach koncertowych, jak i na klubowych estradach. Czy osiem tysięcy fanów jazzu oklaskujących Jana Garbarka, kilka tysięcy Ala Di Moeolę to kryzys jazzu ? Czy brak biletów – na wiele tygodni przed koncertami Ery Jazzu z udziałem Flory Purim, Airto Moreiry, Johna Scofielda, The Manhattan Transfer to także kryzys jazzu ??? Oferta koncertowa Warszawy, mnogość klubów oraz prezentacji powoduje oczywiste nasycenia jazzowe stolicy, aktywność środowiska. Ale znakomicie funkcjonuje jazz w Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu, Trójmieście. Wielkie nazwisko jazzowe powoduje określone emocje ;na naszych koncertach bywają słuchacze z całej Polski, poprzez internetową sieć dystrybucji biletów wiemy, że na koncerty fani przyjeżdżają z odległych, małych miejscowości. Na koncert Diany Krall z Poznania przyjechało ponad 400 fanów. Tak było tylko w latach siedemdziesiątych przy okazji Jazz Jamboree. Nie upatruję tego w specyfice regionalnej środowisk jazzowych, bo gwarantem dobrego koncertu, dobrej atmosfery, zabawy jest artysta..
Czy artyści jazzowi, z którymi Pan współpracuje chętnie przyjeżdżają na koncerty do Polski?
Era Jazzu jest przedsięwzięciem długofalowym, z bardzo precyzyjnie planowanymi koncertami bowiem postrzegam Erę Jazzu przede wszystkim jako rodzaj instytucji propagującej ambitny, prestiżowy jazz. Zazwyczaj finalizujemy kontrakty na koncerty, które odbędą się dopiero za 2 – 3 lata. Muzyków, których chciałbym zaprosić jest wielu. Miałem to szczęście, że wielu z nich słuchałem i podziwiałem poza Polską, wielu już zaprosiłem do Ery Jazzu.. Pracuję od lat nad kilkoma ważnymi projektami; niektóre z nich są już zrealizowane. Myślę o wielkich indywidualnościach muzyki rozrywkowej, którzy dla Ery Jazzu zrealizują specjalny program : swingujący standardy Rod Stewart, śpiewający K.Weila Sting, jazzujący Van Morrison, grający nowoorleański dixieland Woody Allen……Ciągle wyszukuje pomysłów, które nie są typowym estradowym przedsięwzięciem, lecz specjalnie przygotowanym, autorskim pomysłem; Jednym z bodaj ciekawszy, jakie każdego roku przygotowuję jest pomysł łączenia muzyki jazzowej z tzw.muzyką klasyczną. Wielkim sukcesem okazał się projekt Al Di Meola-Dino Saluzzi ( „Plays Astor Piazzola”); do historii polskiego jazzu przeszły wspólne koncerty polskiej orkiestry symfonicznej i Herbiego Hancocka ( „Gershwin’s World”); ogromnym zainteresowaniem cieszyły się koncerty Orkiestry Kameralnej Amadeus/Agnieszki Duczmal z Al Di Meolą („Vivaldi & Jazz ”); jazzowe frazy wplatało w kompozycje J.S.Bacha trio Jacquesa Loussiera („Era Jazzu plays Bach”); niespotykanym w historii europejskiego jazzu okazał się projekt „Penderecki Jazz”; ważnymi, koncerty dla wielotysięcznej publiczności saksofonisty Jana Garbarka oraz śpiewającego pieśni średniowiecza The Hilliard Ensemble, ubiegłoroczny koncert sopranistki Barbary Hendricks śpiewającej kompozycje legendarnych twórców jazzu – Ellingtona, Portera, Gershwina .
Lista muzyków, z którymi Pan współpracowal jest imponująca. Czy jest taki artysta, o którym Pan marzy, żeby zorganizować mu koncert w Polsce ?
Po wielu latach obcowania z jazzem, dostaję po kilkanaście ofert dziennie, mam więc z czego wybierać. Staram się unikać gwiazd komercyjnych. A nawet jeśli się pojawiają, to w nietypowych układach, tak jak np. Al Di Meola z orkiestrą kameralną Agnieszki Duczmal., Herbie Hancock z orkiestrą symfoniczną …Chcę, by publiczność dowiadywała się, że istnieją wielcy artyści tacy, jak grający klezmer – jazz David Krakauer, kwartet wokalny New York Voices czy argentyński bandoeonista Dino Saluzzi. Era Jazzu to mój autorski projekt, stąd też moje muzyczne fascynacje są często ważnym argumentem w doborze artystów. Na pierwszym miejscu jednak zawsze stawiam wysoki poziom artystyczny, potem dopiero fascynuje mnie magia jazzowego nazwiska !
z Dionizym Piątkowskim rozmawiała Ina Gruczek/ What’s Up/2010