Czy można wyobrazić sobie lepszą kwintesencję jazzu, gdy słynne standardy kultowej wokalistki Billie Holiday gra legendarny alcista Lee Konitz ? „ Strings For Holiday „ jest doskonałym przykładem, jak wielką i wspaniałą była muzyka lat trzydziestych i czterdziestych oraz jak mocny musiał w niej tkwić potencjał, że z czasem stała się impulsem także dla nowoczesnych brzmień.
Saksofonista Lee Konitz nigdy nie stronił od takich skojarzeń, ale muzyczna uczta rozegrana została tutaj z udziałem wybitnych muzyków jazzu (Lee Konitz, basista Michael Formanek, perkusista Matt Wilson oraz skrzypek Mark Feldman ) i wspaniała sekcja kameralistów (Cenovia Cummings, Jill Jaffe, Ronald Lawrence, Erik Friedlander oraz Daniel Pezzotti). Do tego wysublimowana parada przebojów i songów Billie Holidays : od „ The Man I Love” , “I Cried For You„, “ Lover Man”, “All Of Me’ po legendarne “Good Morning Heartache”, “These Foolish Things” I słynny “ God Bless The Child ”. |
Lee Konitz jest jednym z niewielu saksofonistów swej generacji, który nie poddał się stylistycznemu syndromowi Charliego Parkera. Udowodnił, że w elastyczny sposób potrafi podążać i rozwijać się w ślad za najnowszymi ideami muzycznymi. Brzmienie jego saksofonu zmieniało się w miarę upływu lat i zmieniających się trendów: pierwotnie grał dźwiękiem rozmyślnie chudym, nabierał on jednak stopniowo charakterystycznej hardości. Jazz Konitza niezmiennie pozostaje przykładem jazzu i nurtu muzyki współczesnej, lansującej przede wszystkim intelektualną kontrolę, niż instynktowne emocje.
Swój kontakt z muzyką rozpoczął od nauki muzyki klasycznej na klarnecie, potem przeszedł na saksofon altowy. W połowie lat 40-tych grywał w zespołach Jerry’ego Walda i Claude’a Thornhilla, brał udział w sesjach Milesa Davisa, równocześnie studiował u Lennie’ego Tristano, z którym również sporo nagrywał. Na początku lat 50-tych pracował krótko ze Stanem Kentonem ale zyskał międzynarodową sławę. Lee Konitz brał udział w historycznej sesji „ Birth Of The Cool ” Milesa Davisa w 1949 roku (przełomowy album Nonetu M. Davisa ukazał się dopiero w 1957 roku ). Od połowy lat 50-tych Konitz najczęściej pojawiał się z własnym zespołem; na krótko (1954-55) też powrócił do Tristana. Zajął się nauczaniem. W następnych latach Konitz rozwijał swe zainteresowania dydaktyką, można było ujrzeć go w klinikach i warsztatach jazzowych, udzielającego prywatnych lekcji oraz prowadzącego , obejmujące cały świat, kursy korespondencyjne. W połowie lat 70-tych nagrał kilka albumów z Warnem Marshem, które spotkały się z aplauzem krytyki i słuchaczy oraz odniosły spory sukcesem komercyjny. Założył też 9-osobową grupę, wzorowaną na zespole Davisa sprzed 30 lat (w którym kiedyś grał).
Po raz pierwszy Lee Konitz przedstawił się polskiej publiczności dopiero w 2000 roku na festiwalowej edycji Ery Jazzu.