Czy wielkiemu artyście potrzebna jest asysta prestiżowej wytwórni by zyskać popularność i uznanie ? Pytanie to nasuwa mi się, gdy słucham najnowszego albumu wybitnego perkusjonisty Manu Katche. Uwielbiany przez tych wszystkich dla których zaistniał w zesołach Stinga, Petera Gabriela, Branforda Marsalisa, Jeffa Becka, Al Di Meoli, Dire Straits, Manu Chao, Tori Amos, Tracy Chapman, Joni Mitchell. Z drugiej strony ortodoksyjny pałker ze „ stajni ECM Records „ .Czy jednak nagrania z tuzami tej oficyny Janem Garbarkiem czy Tomaszem Stańko są najlepsza przepustka w świat wielkiego jazzu ? Wątpliwości tych nie potwierdzają autorskie albumy Manu Katche: zarówno ” Neighbourhood” , jak i najnowszy „ Playground ”. Zrealizowany w Nowym Jorku, pod bacznym okiem producenta Manfreda Eichera, jest swego rodzaju kompilacją brzmienie „ powyżej ciszy”, jak smooth jazzowych klimatów i pulsującego, wieloetnicznego wielkiego miasta. Nie mogło być inaczej skoro francuskiemu perkusiście towarzyszyli Polacy – pianista Marcin Wasilewski oraz kontrabasista Sławomir Kurkiewicz, norweski saksofonista Trygve Seim, niemiecki trębacz Mathias Eick i grający na gitarze Amerykanin David Torn.