Tadeusz Łuczejko to uznany kompozytor, aranżer i artysta plastyk, zafascynowany muzyką elektroniczną i nowoczesnymi brzmieniami w ambient– stylistyce. Swoje projekty muzyczne realizuje w ramach warsztatowej formacji Aquavoice. Tym razem do sesji zaprosił saksofonistę Mikołaja Trzaskę, flecistkę, wokalistkę i pianistkę Indię Czajkowską, trębacza Wojciecha Jahnę oraz mistrza awangardowej elektroniki – Tadeusza Sudnika. Do współpracy zaproszono także pisarza Andrzeja Stasiuka. Tak powstał album „Flow„, pierwszy, zrealizowany w otwartej na eksperymenty artystyczne oficynie Audio Cave.
Tadeusz Łuczejko pod koniec lat 70-tych, wraz z Mirosławem Czyżykiewiczem i kilkoma innymi przyjaciółmi, założył Pracownię Trójwymiarowych Marzeń – grupę grającą muzykę z pogranicza elektroniki. W 1996 roku w duecie z Piotrem Woltyńskim przedstawili projekt Aquavoice. Duet zadebiutował wtedy na festiwalu El-Izerie w Świerardowie Zdroju, gdzie koncertowal także Władysław Komendarek i Tomasz Stańka. Rok później koncertowali na Zlocie Elektronicznych Fanatyków w Piszu wraz z takimi tuzami elektronicznych brzmień, jak Józef Skrzek, Marek Biliński, Gunter Shickert i Berndt Kistenmaher. Od 1998 roku Aquavoice prezentują swoje projekty w duecie (, Tadeusz Łuczejko – muzyka i Paweł Olszański – efekty wizualne).
„Flow” jest kontynuacją wydanej wcześniej płyty „Waves” czyli to efekt tej samej, rozciągniętej w czasie sesji, a oba projekty łączy udział tych samych muzyków. „ Inspiracja do stworzenia tej płyty była prozaiczna – wyjaśnia genezę albumu Tadeusz Łuczejko. Po prostu od wydania mojej poprzedniej upłynęły trzy lata i pomyślałem, że warto by było zrobić coś nowego. Ponieważ swój wolny czas dzielę pomiędzy sztuki plastyczne i muzykę, a gotowe obrazy czekały na wystawę, więc zabrałem się za nagrywanie. Cała zabawa trwała dosyć długo, a kiedy wreszcie sprawdziłem, co udało mi się zrobić, okazało się, że materiału wystarczy na dwa wydawnictwa. Pierwsza część tego zbioru została wydana dokładnie rok temu”.
„Flow” przynosi zatem zróżnicowaną muzykę łączącą ambientowe pejzaże z kosmiczną elektroniką, nasyconą mrokiem, niepokojem i charakterystycznymi dysonansami, momentami niezwykle przystępną, ale też sięgającą po rozwiązania awangardowe. „ Na kształt płyty istotny wpływ mieli licznie zaproszeni goście z różnych stron polskiej sceny muzycznej – mówi Tadeusz Łuczejko. Ponieważ od wielu lat jestem zagorzałym fanem jazzu, a tego gatunku grać nie potrafię, wpadłem na szatański pomysł, aby zaprosić znajomych muzyków, którzy zrobią to za mnie. W rezultacie swoje piętno utworom nadali właśnie oni. Bardzo często w swojej muzyce używam nagrań terenowych i ludzkich głosów, które dotąd traktowałem jako kolejny instrument. Tym razem pomyślałem, aby głos miał coś konkretnego do powiedzenia, a ponieważ z Andrzejem Stasiukiem przyjaźnimy się już od dwudziestu lat, wybór był oczywisty; Andrzej zgodził się na współpracę i moje sugestie co do wyboru tekstów i nagraliśmy w sumie pięć fragmentów jego prozy”.