Trwa festiwal jubileuszowych edycji „ Road Shows ” jakie jazzowej publiczności w ostatnich latach zgotował gigant jazzowego saksofonu- Sonny Rollins. Ukazał się czwarty krążek „ Holding The Stage : Road Shows 4 ” dokumentujący nagrania z estrad festiwalowych (od 1979 roku na fińskim Pori Jazz po nagrania z 2012 roku w Marsylii, Paryżu, czeskiej Pradze ale także z 2001 i koncertów w Bostonie).
W 2008 roku okazał się pierwszy album tej serii: „ Road Shows, vol. 1” – okrzyknięty natychmiast mianem jednego z najważniejszych jazzowych albumów roku. Kolejny „Road Shows vol.2” był zapisem urodzinowego koncertu, jaki Sonny Rollins wraz z przyjaciółmi dali w nowojorskim Bacon Theatre. Potem pojawił się „Road Shows vol.3” – rejestracja z koncertów w Japonii, Francji oraz w amerykańskim St. Louis z brawurowymi interpretacjami „ Don’t Stop the Carnival ” oraz „ Biji ”. Magazyn Stereophile przyznał wtedy płycie Rollinsa pięć gwiazdek komplementując : „ … to album, który powinien znaleźć się na żelaznej liście płyt stanowiącej elementarz każdego miłośnika jazzu”.
Czwarty krążek z serii „Road Shows ,vol.4” przejdzie z pewnością także do annałów jazzu. Plejada doskonałych muzyków: od puzonisty Cliftona Andersona i nadwornych pianistów Stephen’a Scotta i Marka Soskina, gitarzystów Petera Bernsteina, Booby’ego Brooma, Saula Rubina po znamienitą sekcję rytmiczną ( m.in. Al Foster, Jerome Harris,Victor Lewis, Perry Wilson). Dziesięć znakomitych kompozycji i jeszcze lepszych interpretacji: od zjawiskowego ( i przebojowego u Rollinsa) „ Don’t Stop The Carnival” po wspaniały, balladowo-melancholijny hit Duke’a Ellingtona „ In A Sentimental Mood ”. Koncertowa wersja ( z Pori 1979) „ Disco Monk ” jest jednym z najciekawszych tematów całego albumu i pięknym hołdem jaki wielki i genialny saksofonista składa swemu legendarnemu koledze, pianiście Theloniousowi Monkowi. Dwudziestominutowy set z Bostonu ( „Sweet Leiland” połączone ponad pięciominutowym solo saksofonisty z „Don’t Stop The Carnival”) jest wspaniałym zwieńczeniem postrzegania dzisiejszego jazzu przez genialnego muzyka. Sonny Rollins jest nie tylko mistrzem nastroju, wirtuozem budowania fraz i brzmienia, ale przede wszystkim kreatywnym improwizatorem. Bez jego muzyki dzisiejszy jazz nie miałby chyba większego znaczenia.