Gil Evans  (Ian Ernest Gilmore Green; 13.05.1912- 20.03.1988)był samoukiem i należy do najwybitniejszych aranżerów w całej historii jazzu. Pierwszą formację założył w 1933 roku w rodzinnym Toronto i pisał dla niej większość aranżacji, nawet później, gdy na jej czele stanął popularny śpiewak Skinnay Ennis. Gil Evans dostosowywał się do komercyjnych wymagań orkiestr tanecznych, ale jego muzyczne ambicje były dużo wyższe. W latach 40-tych był głównym aranżerem orkiestry Claude’a Thornhilla, w której mógł eksperymentować z różnego rodzaju niezwykłymi brzmieniami, barwami i fakturami dzięki upodobaniu Thornhilla do spokojnych, powoli płynących, pastelowych płaszczyzn dźwiękowych, na których mógł snuć swoje delikatne fortepianowe impresje. Po latach Gil Evans twierdził, że owoce tych doświadczeń zbierał w całej późniejszej karierze. Pod koniec współpracy z Thornhillem, Evans zaczął pisywać na bardziej  rozbudowane składy, tworząc muzykę o intensywnym nastroju. Jednakże niepokój twórczy kierował jego uwagę na zupełnie nowe brzmienia; czuł, że muzyka, którą pisze, staje się zbyt statyczna i posępna. W orkiestrze Thornhilla grał saksofonista barytonowy Gerry Mulligan, który również pisywał aranżacje. Oboje byli zafascynowani rewolucyjnymi zmianami, jakie wprowadzali przedstawiciele be-bopu, Charlie Parker czy Miles Davis.

W 1948 roku podjęli się aranżacji kompozycji dla nonetu Milesa Davisa. Zostały one zarejestrowane na kilku sesjach i ukazały się na rynku pod wspólnym tytułem „The Birth Of The Cool „. Nagrania te przyczyniły się w latach 50-tych do narodzin nowego gatunku, tzw. cool- jazzu. Muzyka  Gila Evansa przemawiała w tym czasie do dość wąskiego grona krytyków i publiczności. Pod koniec lat 50-tych Evans ponownie spotkał się z Davisem w studiu i zrealizowali płyty, które stały się kamieniami milowymi nowoczesnego jazzu ( „Miles Ahead” i „Sketches Of Spain”). Aranżacje Evansa były fascynującą i doskonale wyważoną mieszaniną koncepcji, które wypracował u Thornhilla, z bardzo wyciszonym, melancholijnym brzmieniem trąbki Davisa. Do niezwykłej oryginalności tamtych nagrań , i w ogóle aranżacji Evansa, przyczyniło się także stosowanie przez niego rzadko spotykanych w big-bandach instrumentów, jak tuby czy puzony basowe, co znacznie poszerzyło paletę barw orkiestry jazzowej. Jak każdy ambitny, utalentowany kompozytor i aranżer, Gil Evans szukał możliwości ciągłego rozwijania swoich pomysłów w stałym składzie, ale zapewnienie bytu własnym orkiestrom nie było łatwe. Z reguły istniały one bardzo krótko, na szczęście część z nich dokonała nagrań, które wzbogaciły skarbnicę orkiestrowego jazzu. Często jednak Evans pisał „do szuflady”, nie mając pewności, czy jego dzieła kiedykolwiek zostaną zrealizowane.

W początkach lat 70-tych udało mu się założyć stałą orkiestrę, a w tworzonym dla niej repertuarze dawał m.in. wyraz swoim zainteresowaniom nowym trendami w muzyce rozrywkowej. W czasie serii koncertów  w latach 70-tych miał możliwość pełniejszego zaprezentowania swojej wyjątkowej twórczości. Jego muzyka była przyjmowana entuzjastycznie nie tylko przez koneserów, ale także szersze kręgi publiczności, gdy ta odkryła, że jego dzieła nie mają nic z hermetyczności, jakiej można by się spodziewać po jednym z prekursorów „intelektualnego” cool jazzu; przeciwnie – tchnęła radością, afirmacją życia, ciepłym humorem, odwołując się za jednym zamachem do wczesnej tradycji jazzu i współczesnego rocka. Od połowy lat 70-tych Gil Evans poszedł jeszcze dalej w swych zainteresowaniach rockiem oraz muzyką pop i na płytach umieścił kompozycje Jimiego Hendrixa. W latach 80-tych jego kreatywność i aktywność koncertowa była imponujaca; nadal wiele też nagrywał, występował w radiu i telewizji i ciągle odświeżał repertuar nowymi kompozycjami, a do udziału w jednym ze swoich ostatnich koncertów zaprosił… Stinga, który zaśpiewał specjalnie zaaranżowany utwór Hendrixa „Little Wing„.

Pozycja Gila Evansa jako jednego z największych kompozytorów, a przede wszystkim aranżerów jazzu, zasadza się m.in. na umiejętności tworzenia wyrafinowanych, pełnych niuansów i barw brzmień wyrastających z prostej, łatwo zrozumiałej koncepcji. We wszystkich jego dziełach ujawnia się szacunek dla wykonujących je muzyków, zrozumienie dla ich potrzeby wyrażenia własnego muzycznego ‘ja’. Mimo złożoności formalnej  aranżacje Evansa „oddychały” i zawsze było w nich miejsce dla często długich, niczym nie skrępowanych improwizacji, podczas których akompaniament orkiestry ograniczony był do minimum, a czasem słychać było samą tylko sekcję rytmiczną towarzyszącą soliście, z wtrąconymi tu i ówdzie orkiestrowymi „smaczkami”. Bez wątpienia również z tego powodu garnęło się do niego wielu uznanych artystów jazzowych, jak Steve Lacy, Elvin Jones, Lew Soloff, George Adams, Ron Carter czy David Sanborn.