Już pod koniec lat dwudziestych popularność jazzu, a zwłaszcza jego odmian tradycyjnych spowodowała powstanie nowego kierunku w muzyce jazzowej. Roztańczonej publiczności nie starczały pogodne przeboje jazzowego Nowego Orleanu, Chicago czy Kansas City. Znudził się jednostajny ragtime, dixieland i dixie-jazzowe brzmienie Wschodniego Wybrzeża. Nowy Jork, który zdobył już wtedy miano stolicy jazzu, musiał znaleźć nową modę. Przeszkodą nie była prohibicja ani kryzys gospodarczy. Muzycy jazzowi coraz częściej i jakby na przekór otaczającemu światu proponowali słuchaczom jazz lekki, łatwy i przyjemny.
Najpopularniejszym nurtem jazzu stał się swing, zwłaszcza w wersji orkiestrowej. To właśnie w erze jazzu – jak szalone lata trzydzieste określił amerykański pisarz Francis Scott Fitzgerald – swing stał się także gigantycznym biznesem dzięki płytom, audycjom radiowym, pismom muzycznym i koncertom. Swingowe szaleństwo zalało świat. Triumfy święcił jazz w swingowo-tanecznej, komercyjnej formie. Gwiazdami estrady stali się jazzmani – w Ameryce: Benny Goodman, Glenn Miller, Duke Ellington, bracia Jimmy i Tommy Dorseyowie, Jimmy Lunceford, a w chłonącej jazzowe nowinki Europie – skrzypek Stéphane Grappelli oraz cygański gitarzysta Django Reinhardt. Liderem jednego z najpopularniejszych zespołów był urodzony 1 marca 1904 roku w Clarindzie, stan Iowa w USA, puzonista Glenn Miller. Stworzył charakterystyczne brzmienie swingowego big-bandu, które wiele dekad później stało się wzorem pogodnego swingu. Jego charakterystyczne aranżacje z czasem określać zaczęto jako „brzmienie millerowskie”. Dla wielu synonimem jazzu stały się swingowe standardy, które w interpretacji orkiestry Glenna Millera były największymi szlagierami jazzu ery big-bandów. Któż nie zna bowiem wielkich przebojów roztańczonego jazzu: „Moonlight Serenade”, „Tuxedo Junction”, „Chattanooga Choo Choo”, „Sentimental Journey”.
Glenn Miller zaczął edukację muzyczną w Fort Morgan, w stanie Kolorado, gdzie przez dwa lata studiował na miejscowym uniwersytecie. Już wtedy był sprawnym puzonistą i nawiązał współpracę z lokalną Boyd Senter Orchestra, a w 1924 roku dołączył do popularnego big-bandu Bena Pollacka. Z orkiestrą tą współpracował aż do 1928 roku. Zdolnego muzyka chętnie zapraszali do swoich zespołów także inni przedstawiciele rodzącego się swingu: Red Nichols, Smith Ballew oraz bracia Tommy i Jimmy Dorseyowie. W big-bandzie Dorseyów Miller dał się poznać jako ciekawy aranżer. Przez kilka lat budował swoją pozycję w orkiestrze. Coraz częściej solówkami wzbudzał zachwyt roztańczonej publiczności.Pod koniec 1934 roku angielski aranżer Ray Noble zaproponował Millerowi współpracę. Miller na bazie istniejącego już radiowego big-bandu Raya Noble’a stworzył nowy zespół i błyskawicznie zyskał niezwykłą popularność. Oczywiście niekwestionowanym liderem był już Glenn Miller.To był punkt zwrotny w jego karierze. Miller wylansował własne brzmienie – postanowił, wbrew dotychczasowej tradycji, zastąpić trąbkę klarnetem, który odtąd prowadził sekcję saksofonów w jego orkiestrze. W latach trzydziestych big-band Noble’a z przystojnym liderem Glennem Millerem był jedną z najpopularniejszych orkiestr jazzowych w Ameryce. Byli w centrum amerykańskiego swingowego biznesu. Od koncertów na prestiżowych estradach, ze słynnym Glen Island Casino, komercyjnych koncertów reklamowych – udział w reklamie papierosów Chesterfield – po nagrania radiowe i lukratywny kontrakt płytowy z Decca Records.W 1938 roku Miller postanowił wylansować własny big-band. Nagrania zrealizowane w 1939 roku dla firmy Bluebird Records okazały się wielkimi przebojami. Swingowa Ameryka oszalała na punkcie „Moonlight Serenade”, „In the Mood”, „Little Brown Jug” oraz „Sunrise Serenade”. W apogeum popularności orkiestra Glenna Millera wystąpiła w filmach „Sun Valley Serenade” (1941) oraz „Orchestras Wives” (1942).
Jesienią 1942 roku Glenn Miller, będący u szczytu sławy, w patriotycznym geście rozwiązał orkiestrę i wstąpił do armii. Powołanie popularnego artysty do sił powietrznych armii amerykańskiej okazało się doskonałym zabiegiem komercyjnym. Kapitan Glenn Miller natychmiast stworzył nową, wojskową orkiestrę, która popularnością nie ustępowała jego cywilnemu big-bandowi. Koncertując w bazach wojskowych, Miller stawał się idolem całej Ameryki. Krótka kariera lidera oraz orkiestry przerwana została tragicznym zdarzeniem – 15 grudnia 1944 roku, w czasie przelotu Millera z angielskiego Bedford do Paryża, samolot z całą załogą zaginął, a Millera uznano za zmarłego. Artystę pochowano symbolicznie w zbiorowym grobie na jednym z cmentarzy wojskowych w Wielkiej Brytanii.
Już niedługo po ceremonii pogrzebowej zaczęło się pojawiać wiele hipotez dotyczących śmierci Millera. Stworzono też wiele legend. O ułomnościach jego prywatnego życia, pilnie skrywanych tragediach i nałogach mówiło się wcześniej tylko w środowisku jazzowym. Po śmierci Millera francuski „Le Parisien” napisał, że muzyk zmarł we… francuskim burdelu, gdzie dostał ataku serca. Według „Le Parisien” historyjkę o katastrofie lotniczej dorobiono, by ratować honor amerykańskiego artysty oficera.Brytyjski historyk i ekspert II wojny światowej Leo Kessler w książce „Operacja Glenn Miller” przedstawia kompletnie nierealną wersję losów słynnego muzyka, w której główną rolę odgrywa rozgrywka dowódców alianckich oraz tajnych służb III Rzeszy. Najbardziej prawdopodobna jest wersja przedstawiana przez The Glenn Miller Foundation, według której Miller przelatywał samolotem przez obszar zrzutu bomb na kanale La Manche. Tam samoloty zrzucały bomby, gdy cel nalotu był przesłonięty chmurami i nie można było wracać do bazy z bombami na pokładzie. Miejsce i czas zaginięcia samolotu Glenna Millera pokrywa się mniej więcej z czasem, kiedy jedna z wypraw RAF zrzucała swój ładunek i prawdopodobnie uszkodziła samolot, w którym leciał artysta.
Najbardziej sensacyjną informację o przyczynach śmierci podał dopiero w 1983 roku młodszy brat Glenna Herb Miller. Twierdził, że muzyk, który był nałogowym palaczem, zmarł w Paryżu na płuca. Swoją wersję starał się uwiarygodnić listem, który w 1944 roku otrzymał od brata. Miller miał w nim napisać: Jestem całkowicie wyniszczony, choć jem normalnie. Mam kłopoty z oddychaniem. Obawiam się, że to coś poważnego. Na konferencji prasowej Herb Miller poinformował, że po ogłoszeniu zaginięcia samolotu Millera nie było poszukiwań wraku maszyny ani oficjalnego dochodzenia, ponieważ… nie było katastrofy. Prognoza pogody na 15 grudnia 1944 roku przewidywała temperaturę plus pięć stopni Celsjusza, nie mogło więc dojść do sugerowanego przez RAF oblodzenia skrzydeł samolotu. Jego tezę miało też potwierdzać to, że towarzyszący Millerowi w samolocie pilot Norseman i pułkownik Baesell zginęli dopiero później w trakcie dalszych działań wojennych. Wypadek samolotu – zdaniem Herba Millera – sfabrykowano, by… gwiazdor umarł jak bohater. Czyżby Glenn Miller bał się prozaicznej śmierci, która dosięga idola w prozaicznym łóżku? Jak było naprawdę, pewnie nie dowiemy się nigdy.
W 1953 roku powstała filmowa biografia Millera „The Glenn Miller Story”. Reżyserował Anthony Mann, a James Stewart, który brawurowo zagrał tytułową rolę, został za nią nominowany do prestiżowej nagrody BAFTA. Hollywoodzka fabuła podtrzymywała ckliwy charakter biograficzno-muzycznej opowieści i doskonale wpisała się w banalny mit gwiazdy estrady. Niewątpliwym atutem filmu są epizodyczne role takich gwiazd jak: Louis Armstrong, Gene Krupa, Frances Langford i grupa The Modernaires. Nie można pominąć również muzyki w wykonaniu oryginalnej orkiestry Glenna Millera. To właśnie w rytm takich przebojów jak „In the Mood”, „Chattanooga Choo Choo” czy szlagieru Millera „Moonlight Serenade” ponownie rozbudzono modę na brzmienie orkiestry. W 1945 roku kierownictwo orkiestry Glenna Millera objęli Jerry Gray oraz Ray McKinley. Przez kolejne dekady zachowywano charakterystyczne brzmienie orkiestry Millera. Wielu artystów starało się, z większym lub mniejszym powodzeniem, naśladować „brzmienie millerowskie”. Najciekawiej wypadały swingowe orkiestry Tex’a Beneke, Ralpha Flanagana, Jerry’ego Graya, Raya Anthony’ego. W ostatnich latach odrodziła się moda na swingowe „brzmienie millerowskie”, powstały liczne (tylko w USA ponad czterdzieści!) orkiestry grające repertuar Glenna Millera i określające się jako The Glenn Miller Orchestra. To najlepszy dowód, że legenda najsłynniejszego białego bandleadera ery swingu wciąż trwa.