Przez dekady wydawało się, że cała twórczość Krzysztofa Komedy, jego kompozycje oraz nagrania, są kartą zamkniętą, zawartą ramami tworzonymi  głównie przez sesje Sekstetu Komedy z lat 50-tych oraz nagraniami muzyki filmowej z lat 60-tych. Tymczasem ostatnie miesiące przyniosły kilka sensacyjnych projektów, które na nowo odkryły geniusz kompozytorski Krzysztofa Trzcińskiego i rozbudowały jego ogromną dyskografię.

Pierwszym zwiastunem okazała się muzyczna, komedowska wizja zjednoczonej Europy. Muzyka Krzysztofa Komedy  do sesji „Meine süsse Europäische Heimat: Dichtung und jazz aus Polen” powstała w 1967 roku jako jeden z  jego ostatnich projektów zrealizowanych przed wyjazdem do USA. Wybitny krytyk jazzu i producent Joachim-Ernsta Berendt –  wtedy szef działu niemieckiej rozgłośni SWF- w ramach serii płytowej „Jazz und Lyrik” zamówił u Komedy muzykę, która byłaby ilustracją do interpretacji polskiej poezji.  Ideą było połączenie polskiej poezji (przetłumaczonej przez wybitnego badacza polskiej literatury Karla Dedeciusa) z muzyką Krzysztofa Komedy. „Jeszcze nigdy nie mieliśmy na płycie z poezją tak pięknych, bogatych i pełnych uczuć melodii – wspominał  J.E.Berendt –  Jeszcze nigdy nie mieliśmy też płyty z tak zintegrowaną muzyką i tekstem. Z tym wiąże się magia, natchnienie, które było konieczne dla powstania tego nagrania. Komeda jest pierwszym prawdziwym kompozytorem Poezji i Jazzu. Każdy pojedynczy wyraz zyskuje swą dokładną, związaną z głęboką znajomością literatury – a często również ze względu na osobiste znajomości z poetami – odpowiednią pod względem uczuć melodyjną i kompozytorską postać ”. Scenariusz projektu stworzył sam Krzysztof Komeda dobierając  wiersze i grupując je w trzynaście kompozycji. Były pośród nich wiersze Wisławy Szymborskiej ( „Drobne ogłoszenia”, „Przyjaciołom”), Czesława Miłosza ( „Ziemia”, „Campo di Fiori, „Piosenka o końcu świata”), Zbigniewa Herberta ( „Kołatka”), Tadeusza Różewicza („Zostawcie nas”), Kazimierza Przerwy-Tetmajera („Szukam cię”), Adama Ważyka ( „Cyrk”) i Stanisława Grochowiaka ( „Don Kiszot”). Powstała wtedy muzyka pełna pięknych melodii, doskonale zintegrowana z tekstem odczytywanym przez aktora Helmuta Lohnera i zagrana przez kwintet, ówczesnych, jazzowych gwiazd ( Krzysztof Komeda, Tomasz Stanko, Zbigniew Namysłowski). Komeda uznawał ten zbiór za swoje „najważniejsze i najpiękniejsze muzyczne dzieło”. Kilka motywów kompozytor rozwinął w nagraniach radiowych realizowanych w Polsce, ale pełna ścieżka muzyczna z tego projektu nigdy nie została jednak nagrana.

Po ponad pół wieku, nieznana część legendarnego projektu Krzysztofa Komedy „Moja słodka europejska ojczyzna” została odnaleziona. Z korespondencji Krzysztofa Komedy z producentem płyty Joachimem Ernstem Berendtem wynikało, że powstało więcej utworów, niż znalazło się na płycie. W liście Komeda prosił Berendta, aby ten zamienił niektóre kompozycje ale Berendt odmówił argumentując to tym, iż pewne wiersze bardziej oddają europejski charakter płyty. I to był jedyny ślad, że kompozycji Komedy do sesji „Jazz i poezja” jest więcej. Wydawało się, że owe nieznane kompozycje bezpowrotnie przepadły, jednak w Bibliotece Narodowej w Warszawie, w czasie szczegółowej kwerendy archiwum Krzysztofa Komedy, odnaleziono prawdziwy skarb: rękopisy nieznanych sześciu  kompozycji  z projektu Komedy. Teraz sensacyjne nagrania przygotował międzynarodowy sekstet Piotra Schmidta jako album Komeda Unknown 1967”. Piotr Schmidt podjął się opracowania odnalezionych rękopisów Krzysztofa Komedy i zaaranżowania muzyki. Powstały komedowskie  nagrania a uczestniczący w sesjach muzycy doskonale odnaleźli się w stylistyce i formatach jazzu Komedy. Dodatkowo w projekcie „ Komeda Unknown 1967 ”  prezentowane są dwie kompozycje z pierwotnej wersji „Mojej słodkiej europejskiej ojczyzny” ( Lament nad Europą” i „Po katastrofie”). Stanowią one swego rodzaju klamrę łączącą teraz dwie, pełne części dzieła Komedy.

Prologiem takiej sesji była „Moja Słodka Europejska Ojczyzna”,  którą pół wieku po komedowskiej premierze zinterpretował sekstet Jana Ptaszyna Wróblewskiego.  Nestor polskiego jazzu dokończył dzieło przyjaciela, realizując całość po raz pierwszy w czysto instrumentalnej formie. Mając dostęp do oryginalnych, zachowanych partytur Komedy, bazował jednak głównie na niemieckim nagraniu, dzięki czemu Ptaszynowi wspaniale udało się wydobyć słowiańsko-liryczny pierwiastek kompozycji Komedy. W łódzkiej Wytwórni  zaprezentowano przedstawienie „Moja Słodka Europejska Ojczyzna”  łączące jazz Krzysztofa Komedy  i wiersze wybitnych polskich poetów. W spektaklu wystąpił aktor Andrzej Seweryn, zaś muzykę wykonał Jan Ptaszyn Wróblewski ze swoim  sekstetem i tak powstała płyta „Moja Słodka Europejska Ojczyzna” – rozbudowana wersja oryginalnej, pierwotnej kompozycji Komedy.

Sensacyjne odebrano  także informacje o odnalezieniu autentycznych i dotąd nieznanych nagrań Krzysztofa Komedy. Michał Wilczyński,  wydawca i szef GAD Records – oficyny fonograficznej specjalizującej się w reedycji archiwalnych nagrań jazzu i rocka – dotarł do nigdy dotąd nie publikowanych i nieznanych wcześniej sesji Krzysztofa Komedy. Odnaleziono nagrania z dwóch filmów, o których istnieniu nikt nie wiedział. Sensacją jest  płyta „Mam tu swój dom  z muzyką, która na taśmach-matkach przeleżała w archiwum Wytwórni Filmów Fabularnych we Wrocławiu 58 lat ! W 1963 roku Krzysztof Komeda skomponował i wykonał z zespołem ścieżki dźwiękowe do filmów „Mam tu swój dom” Juliana Dziedziny i „Ubranie prawie nowe” Włodzimierza Haupe. Komeda przygotował do tych obrazów kameralną, skromną w instrumentacji, ilustrację muzyczną. Jakby sam z premedytacją narzucał sobie ograniczenia, szukając w dostępnych barwach najciekawszych współbrzmień, pełnych niepokoju, zadumy i radości. Michał Wilczyński zapowiadał, że jest na tropie kolejnych, nieznanych nagrań Krzysztofa Komedy. Z pewnością taką „perełką” jest zestaw „Mini. Polish Animated Shorts 1966-69” z muzyka ilustracyjną do polskich, adresowanych do młodego widza, filmów animowanych. Także polscy jazzmani chętnie przygotowywali takie kompozycje, przygotowując niezwykle kolorową ilustrację w świecie synkopowanych rytmów, ciekawych aranżacji i nastrojowych partii solowych, opakowanych wartką fabułą filmowych animacji. W latach 60-tych Studio Filmów Rysunkowych nie tylko produkowało seriale przeznaczone dla dzieci, ale prężnie działało na polu animacji artystycznej, kierowanej głównie do widza dorosłego. Do tworzenia poszczególnych produkcji zapraszano  uznanych kompozytorów i wykonawców – także ze świata jazzu. „Mini. Polish Animated Shorts 1966-69” zbiera właśnie te jazzowe przygody w świecie animacji. Zwiewne wokalizy. szalone wyścigi trąbek i saksofonów, pulsujący rytm a nawet zgrabne improwi