EABS – jedna z ważniejszych formacji nowego, polskiego jazzu – po znakomitych albumach odnoszących się do fascynacji muzyką  Krzysztofa Komedy i Sun Ra realizuje album, który perfekcyjnie włącza się w sformatowaną ideą zespołu, który nie bacząc na rygory klasycznego jazzu poddaje go nowoczesnej, brzmieniowej korelacji. Pianista i kompozytor Marek Pędziwiatr, saksofonista Olaf Węgier, trębacz Jakub Kurek, basista Paweł Stachowiak  i perkusista Marcin Rak nadają znakomitych skojarzeń swoim realizacjom i zaproszenie do sesji  Jana Ptaszyna Wróblewskiego, weterana polskiego jazzu nadaje całemu projektowi szczególnej pikanterii.

Tytuł albumu jest równie enigmatyczny, co zagadkowy. „2061” jest z pewnością odniesieniem do twórczości Sun Ra Arkestry i poprzedniego albumu zespołu. Teraz intensywniej przynosi wgląd w przyszłość, gwiazdy i kosmos. Obwarowany jest także zapowiedzią przelotu słynnej Komety Halley’a w 2061 roku. „ Wszystkie światy są twoje, z wyjątkiem Europy. Nie próbujcie tam lądować !” – brzmiał komunikat mitycznego Monolitu znanego z „Odysei Kosmicznej” Arthura C. Clarke”a (Stanley Kubrick rozsławił opowieść swoim filmem „2001: Odyseja kosmiczna”). Ten cytat stał się metaforą sytuacji w jakiej znalazł się także zespół EABS w czasie pandemii. Nie tylko Europa stała się niedostępna, w miejscu stanął cały świat. Przyszła refleksja, że tylko empatia i współpraca może uratować ludzkość. Tocząc wojny między sobą nie będziemy w stanie wspólnie stawić czoła większemu zagrożeniu, które może przyjść z zewnątrz. Podobną analogię da się zauważyć w serii książek Arthura C. Clarke’a. Wydana w 1986 roku trzecia część serii posłużyła za luźną inspirację do nagrania „2061”. Rok 1986 jest symboliczny dla zespołu EABS: Polskę odwiedził Sun Ra ze swoją Arkestrą niosąc proroctwo: „Źyjemy w Czasie Końca. W jego ostatnim momencie, którego nie przyjmujemy do wiadomości. Jesteśmy już po końcu świata…”. Słowa kosmity z Saturna unosiły się nad ostatnim projektem EABS. W tym samym roku blisko ziemi przelatywała kometa Halleya, która natchnęła Arthura C. Clarke’a do napisania trzeciej odsłony „Odysei kosmicznej”. Następny raz będziemy mogli zobaczyć kometę dopiero w tytułowym 2061 roku. Autor w swojej książce przewidywał obecną dekadę jako pełną kryzysów, skandali I katastrof. Dr Heywood Floyd obserwował płonące miasta, wojnę nuklearną i wszystkie inne przerażające wydarzenia z okna monitora, będąc od lat w przestrzeni kosmicznej. Koszmar rozgrywający się na Ziemi spowodował, że powstające przez tysiąclecia różnice kulturowe i lingwistyczne zaczęły zanikać, a pojawienie się nowego słońca o nazwie Lucyfer tylko przyspieszyło ten proces. Wyniszczone przez walkę ze sobą mocarstwa dokonały pojednania i zjednoczenia, przez co wybuch kolejnych podobnych wojen był już niemożliwy. Istniejąca machina pokojowa zaczęła przekładać w końcu życie ponad śmierć. Rozpad olbrzymiego pasożytniczego biznesu wojskowego, dał w efekcie przyspieszenie światowego rozwoju gospodarczego. Stworzony moralny ekwiwalent wojny doprowadził do zasypywania wielowiekowych szkód i zaniedbań które były przez nią spowodowane.

Najnowszy album EABS symbolizuje czas, w którym Kometa Halley’a znowu przeleci bardzo blisko Ziemi. Miejmy nadzieję, że w świetle ostatnich wydarzeń utopijna wizja autora „Odysei Kosmicznej” nie spełni się. Kolektywna praca zawsze była domeną EABS. Przy nowej płycie wszyscy instrumentaliści przynieśli na sesję nagraniową swoje kompozycje. Dzięki temu album „2061”  oscyluje na orbitach wielu gatunków takich jak jazz, elektronika czy hip hop w takich mutacjach jak: miami  bass, trap czy drill. Gdyby dokonać ogólnej interpretacji całej twórczości zespołu EABS, dociekliwy słuchacz zauważy, że każdy kolejny album wynika z poprzedniego. Ich wydźwięk jest podobny i można traktować je jako wariacje na ten sam temat. Zmienia się tylko tło opowieści. Wszystko kręci się wokół życia i śmierci, początku i końca świata, a także roli człowieka uwikłanego w to wszystko egzystencjalnie. Po lekcjach futuryzmu od Sun Ra, kolektyw przenosi się do roku 2061 kontynuując swoją misję w kosmosie w towarzystwie żywej legendy Jana Ptaszyna Wróblewskiego.

Dionizy Piątkowski