Niepostrzeżenie , bez fanfar i skowytu mediów, na jazzowe estrady wchodzi ciekawa wokalistka – Lizz Wright. Pierwsze dwa albumy artystki – „Salt” (2003) i ” Dreaming Wide Awake” (2005) – wzbudziły spore emocje wśród słuchaczy a towarzyszące im koncerty stały się wielkim triumfem młodej wokalistki z amerykańskiego Południa.
Lizz Wright wychowała się w Georgii, w Nowym Jorku zadebiutowała wykrywając bezkonkurencyjnie „Billie Holiday Contest „ , zyskując kontrakt z prestiżową Verve Records. To właśnie w studio nagraniowych Verve Records kariery budowały nie tylko C.Wilson, D.D.Bridgewater i D.Reeves , ale także N. Jones i D. Krall. Może właśnie dlatego muzyka Lizz Wright jest tak bardzo podobna do takiej właśnie „ verve-kompilacji ”.Artystka nie stroni od jazzu, improwizacji, stylistyki folka , bluesa i country, sięga ochoczo po standardy. Taki jest najnowszy album „ The Orchard ” , w dużej mierze autorski ,ale obok kompozycji wokalistki pojawiają się także „ covery ” Ike’a i Tiny Turner ( ” I Idolize You„), Patsy Cline (” Strang e„) a nawet Led Zeppelin (” Thank You „)
Na dwóch poprzednich krążkach pojawiali się znani jazzmani. Tym razem Lizz Wright zaprosiła do współpracy nie-jazzmanów : m.in. wokalistę i autora tekstów Toshi’ego Regona , Joey’a Burnsa i Johna Convertino (członkowie grupy Calexico), awangardowego gitarzystę Orena Bloedowa, Larry;ego Campbella, znanego ze współpracy z Bobem Dylanem oraz wokalistów: Catherine Russell i Marca Anthony Tomphson’a. Może właśnie dlatego album ten choć mniej jazzowy, jest tak bardzo „ roots- amerykański” , że chce się słuchać go bez końca.