Norah Jones, dziewięciokrotna laureatka Grammy, w najtrudniejszym momencie dla świata walczącego z koronawirusem, zrealizowała swój siódmy, solowy album „Pick Me Up Off The Floor”, którym sugestywnie wpasowała się w nastrój ogarnięty złowrogą pandemią. Amerykańska wokalistka i pianistka na swoich kanałach społecznościowych publikowała video-koncerty pod hasłem „#StayAtHome” prezentując przygotowania do nowego albumu i muzycznego rozdania. Początkowo Norah Jones śpiewała „Patience” – przepiękny hit Guns N’ Roses oraz nową wersję nagrania „That’s the Way the World Goes Round”. Nieoczekiwanie pojawiać poczęły się także nagrania z poezją wokalistki, czyli zapowiedź nowego rozdziału w karierze popularnej artystki.
„ Moja przyjaciółka odkryła dla mnie poezję podarowując mi książki z poezją – wspomina genezę albumu Norah Jones. Ten prezent, codzienne czytanie moim dzieciom książek i poezji takich autorów jak Dr. Seuss i Shel Silverstein wciągnęło mnie w ten świat i sprawiło, że napisałam coś własnego. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę w stanie wydać swój własny tomik poezji, więc zaczęłam się zastanawiać jak przenieść go w swoja muzykę. Pomyślałam, że najlepiej, gdy pojawi się w subtelnych składach, np. w duecie smyczkowym – że będzie idealny do tego by oddać atmosferę utworu i muzyki”.
Być może pretekstem do nowej sesji był album „Day Breaks” stanowiący nawrót wokalistki do jazzu oraz jej fortepianowych interpretacji. Ta subtelność brzmień i nastrojów zmaterializowała się serią krótkich sesji (ze zmieniającymi się zestawami muzyków) i zestawem kilku nagrań w różnych muzycznych odsłonach. Piosenki, których Norah Jones wtedy nie włączyła tworzyć poczęły zarys nowego albumu „Pick Me Up Off The Floor”. Teraz, już gotowa na stylistyczną zadumę, podaje interesujący zestaw z jej charakterystycznym groove, poetyckimi tekstami konfrontującymi stratę i zwiastującymi nadzieję oraz mrocznym klimatem, który pogrąża się w ciemności, zanim ostatecznie znajdzie światło. Ile jest w tym przesłaniu niepokoju wywołanego pandemią trudno określić, jednak i czas, i sytuacje potęgują takie doznania.
„ Piosenki utknęły mi w głowie – mówi Norah Jones – i zdałam sobie sprawę, że przepływa przez nie jakaś surrealistyczna nić. To jak sen gorączkowy, który ma miejsce gdzieś między Bogiem, Diabłem, sercem, ojczyzną, planetą i mną. Te teksty mają głębszy sens. Jeśli jest w tym albumie jakiś mrok, to nie świadczy on o przeczuciu nadchodzącej klęski, bardziej przypomina ludzką tęsknotę za połączeniem. Te piosenki, które wydają się bardzo osobiste, odnoszą się również do większych problemów dotyczących nas wszystkich. A inne piosenki, które dotykają bardzo konkretnych większych kwestii, wydają się zarazem bardzo osobiste”.