Znakomite trio węgierskiego gitarzysty Csaby Palotaï  ( saksofonista Remi Sciuto oraz perkusista Steve Argüelles)  dokonują karkołomnej próby połączenie tego, co w dzisiejszym jazzie jest elokwencją artystycznej formy, z emocjonalnym nastawieniem do budowania nastroju, brzmienia oraz – tak znamiennej dla jazzu – improwizacji. W grze Csaby Palotaï słychać jednak coś więcej: zmienia się w nastrój oraz inspiracje czerpane wprost od Marca Ribota, Johna Fahey’a czy Jeffa Parkera. Ale jest też folkowo-jazzowy klimat Neila Younga czy chrobot muzyki Ry Coodera. Gdzieś zanosi się afrykański, malijski blues Ali Farka Touré czy Boubacar Traoré. Csaba Palotaï nie kryje tych fascynacji: „Technicznie to, co lubię u afrykańskich gitarzystów, to wielość dźwięków, elegancja i skromność, z jaką są jednocześnie w akompaniamencie i solówkach. Mnogość brzmienia, elegancji i skromności, to jest dokładnie ta trójca, która może mnie najlepiej”. Trio, jakie  tworzy  dla sesji „Antiquity” (  z francuskim saksofonistą Rémi Sciuto i brytyjskim perkusistą Stevem Argüellesem) jest typowe w tym gatunku i przypomina wzorcowe trio Joe Lovano- Bill Frisell – Paul Motian.

 Csaba Palotaï powraca  albumem „Antiquity” do muzyki sprzed swoich okresów rockowych, popowych czy psychodelicznych ( grał wcześniej w popularnych formacjach Atlas Crocodile, Playing Carver i The Ground). Jego przyjęcie na wydział jazzu w Konserwatorium Paryskim, jego pierwszy garażowy kwintet jazzowy z Thomasem de Pourquery (grupa Palotaï), pierwszy raz, kiedy z Rémi Sciuto, swoim przyjacielem od dwudziestu lat, słuchał płyt ze Stevem Argüellesem diametralnie zmieniło podejście do własnej twórczości. Pomysł powrotu do starych rzeczy  zrodził się w 2016 roku, podczas ich pierwszego, wspólnego koncertu. Bez zamieszania, bez elektroniki, bez montażu, tylko trzech kumpli, którzy łączą się jak trzy boki trójkąta, wskazując do tego, co jest dla nich w muzyce najbardziej istotne.

Dionizy Piątkowski