Dla tych wszystkich, którzy dotąd nie doceniali roli perkusisty w zespole polecam arcyciekawy film Damien Chazelle „Whiplash” z genialnymi kreacjami  Milesa Tellera (Andrew) oraz J.K.Simmons ( prof.Fletcher).To także obraz karkołomnych psychicznych relacji  miedzy uczeniem i nauczycielem.Andrew jest młodym, ambitnym perkusistą jazzowym, który chce zdobyć sławę i należeć do elity muzyków jazzowych; profesor  Terence Fletcher – to nauczyciel uwikłany w swe kontrowersyjne metody nauczania, odkrywa talent  studenta i przenosi marzącego o wielkiej karierze perkusistę do topowego zespołu jazzowego, na zawsze zmieniając życie młodego człowieka. Dążenie Andrew do perfekcji szybko przeradza się w obsesję, a wymagania jego bezlitosnego nauczyciela doprowadzają go na sam skraj wyczerpania fizycznego i  psychicznego. Nie brały mnie nigdy dowcipy o perkusistach, arystokratach rytmu, którzy zwykle pozostają w cieniu wielkich i popularnych frontmenów. Lista znanych bębniarzy nie jest imponująca ( Max Roach, Jack De Johnette, Gen Krupa, Elvin Jones czy z innej beczki -Phil Collins, Charlie Watts, Ringo Starr…) choć przewodzą oni przecież wielotysięcznej armii ciężko ( dosłownie) pracujących muzyków. Po „Whiplash” mój szacunek dla perkusistów wzrósł wielokrotnie.

Dionizy Piątkowski