Quincy Jones (14.03.1933 -3.11.2024) – artysta wielu lub wszystkich talentów, amerykański „człowiek renesansu” oraz symbol dzisiejszej muzyki rozrywkowej: jazzman, lider zespołów oraz orkiestr, producent nagrań, filmów i programów telewizyjnych, autor książek i szef wytwórni płytowej, kompozytor, aranżer, ale także promotor wielkich gwiazd jazzu i estrady. Jest synonimem tego wszystkiego, co wydarzyło się we współczesnej muzyce rozrywkowej. Obecny swoimi projektami na muzycznym rynku od ponad sześciu dekad z imponującą kolekcją najważniejszych nagród i 28 statuetkami Grammy Award.
Już w latach pięćdziesiątych pisał aranżacje dla Arta Farmera, Counta Basiego, Cannonballa Adderley’a, Dinah Washington i Tommy’ego Dorseya. Jako trębacz zespołów Dizzy’ego Gillespiego przez lata budował muzykę i kariery Franka Sinatry i Raya Charlesa. Skomponował muzykę do blisko 40 atrakcyjnych filmów i setek widowisk telewizyjnych. Był pierwszym ciemnoskórym wiceprezesem nowojorskiej oficyny Merkury Records. Odniósł komercyjny sukces realizując m.in. albumy Arethy Franklin, Whitney Houston i George’a Bensona. Jest współtwórcą sukcesu Michaela Jacksona, a zwłaszcza jego albumów „ Off The Wall” i „Thriller”. W 1985 r. wyprodukował przebój-hymn „We Are The World”. Do historii przeszła także jego współpraca z Milesem Davisem, Ellą Fitzgerald, Herbiem Hancock’em. Jest jednym z nielicznych twórców muzyki, dla którego jazz jest tylko elementem budowania artystycznej struktury. Najpełniejszym przykładem takiego postrzegania muzyki jest album „ Back On The Block ” ( nagrodzony Grammy Awards) zrealizowany z plejadą gwiazd. Z drugiej strony artysta preferuje jazz tworzony w „ milesowskiej ” konwencji taki z rewelacyjnej sesji „ Miles Davis And Quincy Jones: Live At Montreux”. Na 75 urodziny kreatora dzisiejszej muzyki rozrywkowej wdzięczni artyści zgotowali swojemu mistrzowi wspaniałą galą. Na estradzie szwajcarskiego Montreux Jazz Festival przedstawiono jego najkrótsza historię muzyki a bohaterami byli m.in. Patti Austin, Herbie Hancock, Chaka Khan, Al Jarreau, James Moody, Toots Thielemans, Curtis Stigers i wielu innych „wychowanków”. Jeśli do tego dodać nieprawdopodobne konfiguracje zespołów oraz wspaniałe interpretacje jego „The Dude” oraz „ Billie Jean ” – zasłużonym wiwatom nie było końca.
Quincy Jones był twórcą wyjątkowym, o ogromnym potencjale twórczym i szerokim horyzoncie muzycznym. Często bywał kokietowany przez publiczność jazzową i być może z tego powodu starał się przemycać jak największą dawkę dobrej, ale i skomplikowanej struktury w nagraniach brzmiących niczym rozrywkowe przeboje. Jeśli w tym muzycznym tyglu bawi się bluesem, latynoska sambą, gospel a nawet rapem i hip-hopem to jest to tylko dowód doskonałego, „firmowego”, muzycznego dania Quincy Jonesa.