Kanadyjska wokalistka Holly Cole albumem „Holly” stara się uwieść entuzjastów jazzu, którzy wcześniej dali się zauroczyć jej subtelnym albumom z piosenkami Joni Mitchell, Johnny’ego Nasha, The Beatles czy Toma Waitsa. I z pewnością udała się ta sztuka uwodzenia, skoro „Holly” cieszy się doskonałymi recenzjami i sporą popularnością a sama wokalistka – po latach- odnajduje doskonały pretekst, by powrócić na jazzowe salony. Doskonale wykształcona (absolwentka prestiżowej bostońskiej Berklee School Of Music), z równą gracją porusza się teraz w repertuarze wielkich jazzowych standardów, jak i popularnych przebojów muzyki rozrywkowej. W jej śpiewie dostrzec można fascynację stylistyką wielkich wokalistek jazzu – Dinah Washington, Sarah Vaughan i Betty Carter.
Holly Cole wychowała się w rodzinnym Halifax w kanadyjskiej Nowej Szkocji, w rodzinie muzyków, gdzie tradycje klasyczne, celtyckie, szkockie i elżbietańskie były na równo faworyzowane i pielęgnowane, co klasyka rocka, jazzu i muzyki rozrywkowej. Rozmiłowana w muzyce rodzina nie tylko uprawiała (tak popularne w wielu domach Kanady i Nowej Anglii) familijne muzykowanie, ale każdy zobligowany był także do nauki muzyki, gry na wybranym instrumencie a nawet edukacji w szkole muzycznej. Być może karierę dzisiejszej kanadyjskiej gwiazdy sprowokował Christoper, brat Holly, który jako pierwszy z rodziny dostał się do prestiżowej, jazzowej bostońskiej Berklee College of Music. Krótkie wypady Holly do brata i Bostonu rozbudziły ogromną pasję do jazzu, estrady oraz studenckiego, beztroskiego życia. Osłuchana nagraniami jazzu, zauroczona stylistyką oraz improwizacyjnymi możliwościami i technicznymi frazami odkrywa, że bliższa jest jej fascynacja jazzowym śpiewem, niż przykładne odgrywanie mentorów europejskiej klasyki. Holly nie zaprzestając ćwiczeń nad miniaturami Mozarta, sonatami Beethovena i piosenkami Schuberta, coraz częściej sięga po repertuar wielkich jazzowych wokalistek: Sarah Vaughan, Dinah Washington, Betty Carter, Niny Simone a nawet Anity O’ Day.
Jej pierwsze próby wypadają niezwykle sugestywnie oraz autentycznie i nic nie jest już w stanie przeszkodzić jej w jazzowej karierze. Koncerty w klubach i na kampusie Berklee School of Music, krótkie wypady do Nowego Jorku oraz Toronto stają się zalążkiem własnej muzyki, stylistyki oraz pomysłem na stały zespół. Już na początku lat 90-tych zakłada swoje autorskie The Holly Cole Trio z rewelacyjnym basistą Davidem Piltchem oraz pianistą – wirtuozem Aaronem Davisem. Doskonale wpasowany głos Holly brzmi autentycznie i szczerze, wspaniale osadzony w subtelnych frazach fortepianu i kontrabasu. Stylistykę tę utrzyma wokalistka przez wiele sezonów i stanie się ona oczywistą manierą. Nagroda Juno Award 1994 (kanadyjski odpowiednik amerykańskiej Grammy) dla najlepszego współczesnego albumu jazzowego i laur najlepszej wokalistki był tylko konsekwencją zachwytów krytyków i publiczności. Doskonała oraz nienaganna interpretacja, wspaniały głos oraz wyczucie rytmu i nastroju, zestaw najlepszych muzyków oraz producentów powodują, że wokół Holly Cole tworzy się atmosfera wielkiej, nietuzinkowej gwiazdy. Do swoich zespołów zaprasza najwybitniejszych muzyków (od Gila Goldsteina, Grega Cohena, Marty’ego Ehrlicha po The Canadian Brass oraz Montreal String Quartet). „Cole jest wyśmienitą artystką – pisze portal All About Music – co udowadniała już nie raz. Teraz mamy płytę w doskonałej tonacji łączącej w sobie zarówno klasykę jazzu jak i wiele uwspółcześnionych interpretacji starych kawałków. Holly daje nam sporą dawkę tego co w jazzie najpiękniejsze, czyli improwizacji. Robi to na najwyższym poziomie. Zwodzi słuchacza i nie daje mu się zbliżyć do swojej muzyki. Trzyma go na dystans, czym kusi jeszcze bardziej. Wszystko to niepowtarzalnym i bardzo melodyjnym głosem. Od lekkich jazzowych zawodzeń po słodkie i kobiece dźwięki”.
Jej dyskografia obejmuje tak znakomite i nagradzane albumy, jak debiutancki “Girl Talk”, “Blame It On My Youth”, “Christmas Blue”, “Don’t Smoke In Bed”, “Temptation”, “It Happened One Night”, ”Dark Dear Heart”, “Treasure”, “Romantically Helpless”, “Baby It’s Cold Outside”, “Shade” ale „Holly „ jest zdecydowanie inny, artystycznie dojrzalszy. To zestaw wielkich standardów jazzu ( od „I’m Beginning To See The Light „ i „Your Mind Is On Vacation” po Gershwin’owskie “I Was Doing All Right” i “ “They Can’t Take That Anyway From Me” oraz słynny “I Could Write A Book” L.Harta/R.Rodgersa) brawurowo zaśpiewanych i wspaniale zagranych przez gwiazdorski zespół ( m.in. Larry Goldings- fortepian, Ed Cherry-gitara, Wycliffe Gordon- puzon, David Piltch-kontrabas, aaron Davis-fortepian,Scott Robinson-saksofony). To także album zdecydowanie różnych od wcześniejszych nagrań kanadyjskiej wokalistki. Jest tu więcej jazzu i nawiązania do jazzowej tradycji, niż pogoni za przebojowa nutą,