Manfred Eicher szef monachijskiej ECM Records stosuje specyficzna taryfę ulgową dla gwiazd swojej oficyny: pozwala rejestrować im album stanowiący koncertową prezentację. W ostatnich latach koncerty „ live” realizowały wyłącznie  gwiazdy ECM-u: koncertowy „ Dresden” kwartetu Jana Garbarka, duety Gary Burton – Chick Corea czy pakiet nagrań koncertowych Keith Jarretta. Teraz do tego grona włączył kwartet legendarnego saksofonisty Lee Konitza ( Brad Mehldau – fortepian, Charlie Haden -kontrabas, Paul Motian – perkusja) , którego brawurowy koncert zarejestrowano w słynnym nowojorskim klubie Birdland. Album kwartetu Lee Konitza Live at Birdland powinien być wzorcem koncertowego, jazzowego grania. I to nie tylko poprzez pryzmat wybitnych muzyków, którzy –  każdy z osobna – są częścią historii jazzu, ale także poprzez dobór repertuaru, opartego przecież o wielkie standardy tej muzyki. Melancholijny „ Lover Man ” staje się u Konitza zadziorną i prowokacyjnie rozegraną improwizacją; balladowa „ Lullaby of Birdland ” to pretekst by ze słynnej „ kołysanki ” G. Shearinga wydobyć arcynowoczesny nerw i bawić się tematem w nieskończoność. Davisowski „ Solar ”, przebój klubowych jam-sessions , jest tutaj zgrabnym tematem, w którym elokwencja i spójność sekcji rytmicznej ( Haden, Mehldau, Motian) jest modelowa. W „ Oleo ” S. Rollinsa jest ten wielki, wspaniały finał, gdy wątpiącym w wielkość i nieskazitelność muzyki poddaje się perfekcję instrumentalistów granicząca już tylko z jazzowym-ideałem ( jeśli cokolwiek oznacza takie określenie).

Saksofonista Lee Konitz to weteran nowoczesnego jazzu. Już w latach czterdziestych  grywał w zespołach Jerry’ego Walda i Claude’a Thornhilla, brał udział w sesjach Milesa Davisa, studiował u Lennie’ego Tristano, grywał z zespołach i orkiestrach Stana Kentona. Od połowy lat pięćdziesiątych młody saksofonista jest już liderem własnych zespołów ale coraz większą uwagę poświęca dydaktyce. Jest profesorem na renomowanych uczelniach, warsztatach jazzowych, udziela prywatnych lekcji oraz prowadzi – obejmujące cały świat – kursy korespondencyjne.  Przełomowe dla saksofonisty stały się nagrania z Warnem Marshem i Gerry Mulliganem. Nagrane wtedy albumy spotkały się z ogromnym aplauzem krytyki i entuzjazmem słuchaczy. Odniosły też – co niebywałe w jazzie -spory sukces komercyjny. Lee Konitz jest jednym z niewielu saksofonistów swej generacji, który nie poddał się stylistycznemu syndromowi Charliego Parkera. Udowodnił, że w elastyczny sposób potrafi podążać i rozwijać się w ślad za najnowszymi ideami muzycznymi. Brzmienie jego saksofonu zmieniało się w miarę upływu lat i zmieniających się trendów: pierwotnie grał dźwiękiem rozmyślnie chudym, nabierał on jednak stopniowo charakterystycznej hardości. Zainteresowany i głęboko oddany edukacji, zachęcał swych uczniów, aby starali się grać własną muzykę, i chociaż na swych kursach nauczał improwizacji solowej, to grę w zespole uważał za najważniejszą. Jazz Konitza niezmiennie pozostaje przykładem jazzu i  nurtu muzyki współczesnej, lansującej przede wszystkim intelektualną kontrolę, niż instynktowne emocje. Po raz pierwszy przedstawił się polskiej publiczności dopiero w 2000 roku na festiwalowej edycji Ery Jazzu.

Gościem pierwszego (w 1998 roku) koncertu Ery Jazzu był perkusista Paul Motian. Do historii przeszła jego gra w trio Billa Evansa ( w latach 1959-1964 ) jako ideał subtelności i wyrafinowanego smaku artystycznego. Sam Motian stał się poszukiwanym instrumentalistą, chętnie zapraszanym do współpracy przez Gila Evansa, Stana Getza,Theloniuosa Monka, Colemana Hawkinsa i Roya Eldgridge’a. W późnych latach pięćdziesiątych  Motian grał także z Oscarem Pettifordem, Zootem Simmsem i Lennie’m Tristano. Potem pracował z wokalistami ( Mose Allisonem i Arlo Guthrie’m.), grał też w trio Paula Bleya (1963-64). W 1959 roku Motian poznał basistę z zespołu Ornette’a Colemana, Charlie’go Hadena. Spotkanie to okazało się ważnym momentem dla całej kariery Motiana .To właśnie wraz z Hadenem podjął współpracę z zespole Keitha Jarretta (1966-77). W 1969 roku zainteresowany awangardą free – jazzu pracował w  Liberation Music Orchestra, w okresie gdy zespół ten dokonywał swych debiutanckich nagrań i stawał się znaczącą formacją nowoczesnego jazzu . W latach siedemdziesiątych Motian pracował także w Jazz Composers Orchestra i wziął udział w nagraniu albumu Carli Bley „Escalator Over The Hill” . Jako lider objawił się w 1974 roku realizując  nie tylko „Tribute” ale (w kilku kolejnych latach) przed wszystkim serię płyt  dla  promujących „nowy jazz” europejskich wytwórni ( ECM, Soul Note i JMT). Płyty te utrwaliły doskonałą pozycję i reputację perkusisty oraz ukazały zdolnego i kompozytora. W latach osiemdziesiątych Motian rozpoczął  współpracę z gitarzystą Billem Frisellem, który okazał się świetnym interpretatorem jego kompozycji. Pracował też z saksofonistą Joe Lovano, pod koniec lat osiemdziesiątych wrócił do studia wraz  z Paulem Bleyem ; wraz z pianistką Geri Allen i  Charliem Hadenem założyli trio  , jedną z najbardziej wyszukanych i elokwentnych grup  współczesnego jazzu. Występ Motiana z trio Marylin Crispell (album „Live In Zurich”) dowiódł jego muzycznej kompetencji; sposób w jaki Motian przetworzył muzykę  T.Monka na albumie ‘Monk In Motian”, czy standardy na płycie „ Motian On Broadway” wskazał dobitnie, że jazz dorobił się kreatywnego artysty, zdolnego aranżera i kompozytora oraz perfekcyjnego instrumentalisty.

Kontrabasista Charlie Haden jest dzisiaj najwybitniejszą postacią jazzu. Po ukończeniu  studiów muzycznych wyjechał do Los Angeles, aby grać na kontrabasie z Hamptonem Hawesem, Artem Pepperem, Redem Norvo i Paulem Bleyem. Ornette’a Colemana poznał pracując jeszcze w trio Bleya, od razu też rozpoczął z nim próby . W następnym roku przeniósł się do Nowego Jorku, przyjmując pracę kontrabasisty w kwartecie Colemana.  Wykazał się tam nadzwyczajnym zrozumieniem dla ducha muzyki awangardowego lidera i saksofonisty. Haden grał z Colemanem regularnie do 1960 roku, potem spotykali się jeszcze kilkakroć, aby współpracować przy różnych okazjach. Uzależnienie od narkotyków sprawiło, że wypadł na pewien czas z estrady, powrócił jednak na scenę w 1964 roku rozpoczynając pracę z Dannym Zeitlinem i Tonym Scottem. Do zespołu Colemana powrócił dopiero w 1966 roku by niebawem być nadwornym basistą Jazz Composer’s Orchestra Association. Wspólnie z Carlą Bley założył w 1969 r. Liberation Music Orchestra. Dwa pierwsze albumy ‘Liberation Music Orchestra’ i ‘Ballad Of The Fallen’, Haden i Bley zaaranżowali już wspólnie. Za materiał tematyczny do bogatej aranżacji posłużyły im melodie śpiewane w czasie wojny domowej w Hiszpanii oraz w Ameryce Łacińskiej przez członków różnych ruchów oporu. Podobnie jak płyta „Crisis” – dokument trasy jaką Haden odbył z Ornette’em Colemanem w 1969 r. –  tak i Liberation Music Orchestra stała się obiektem ataków od strony  wytwórni płytowych ( gł. z uwagi na jej antyamerykański wydźwięk). Na obu płytach znajdziemy utwór Hadena „Song For Che”, zaś „Crisis” zawiera także kompozycje inspirowane  tragedią wojny wietnamskiej. Haden nie zrezygnował z muzyki inspirowanej polityką i w 1991 roku wydał wspólny album z portugalskim muzykiem Carlosem Paredesem, aktywnym antyfaszystą. Trzeci album Liberation Music Orchestra był zatytułowany „Dream Keeper”, zaś tytułową suitę osnuto na wierszu afro-amerykańskiego pisarza Langstona Hughesa. W latach osiemdziesiątych Haden poszerzył swe kompozytorskie horyzonty, rozbudowując używane zestawy instrumentalne, nawiązując współpracę kompozytorską z Gavinem Bryarsem, oraz prowadząc mainstreamową grupę Quartet West. Można go słuchać na kilku albumach nagranych z Patem Methenym, jak też z Alice Coltrane (1968-1972), Keithem Jarretem (1967-1975) oraz z zespołem Old And New Dreams ( będącym w zasadzie rekonstrukcją kwartetu Ornette’a Colemana, tyle że z Deweyem Redmanem, partnerem Colemana z czasów nagrań dla Blue Note). Grał też w zespole Magico (trio z Janem Garbarkiem i Egberto Gismontim) oraz z Geri Allen i Paulem Motianem.  Zagrał z Chetem Bakerem w czasie jednej z ostatnich sesji nagraniowych tego trębacza (‘ Silence ’ ), pomógł też – jako producent i muzyk – wypłynąć na szersze wody kubańskiemu pianiście Gonzalo Rubalcabie, wspierając jego debiutancką płytę dla Blue Note („Discovery”). W 1994 r. pracował z Gingerem Bakerem przy jego dobrze przyjętym albumie „Going Back Home”. Zarówno własne dokonania Hadena, jak i jego  twórczy wkład w muzykę kwartetu Ornette’a Colemana sprawiły, że zaistniał na scenie jazzowej jako jeden z najbardziej sprawnych i twórczych basistów. Dla Hadena jazz nie jest awangardowym monolitem: często porusza się w rejony akustycznego mainstreamowego brzmienia oraz eksperymentów w najróżniejszych stylistykach.

Najmniej utytułowanym ( jeszcze !! ) muzykiem sesji „ Live at Birdland ” jest pianista Brad Mehldau. Kształcił się na pianistę klasycznego, studiując jazz dodatkowo ( w jazzowym programie  nowojorskiej New School) oraz pobierając lekcje u Freda Herscha,  Juniora Mance’a,  Kenny’ego Wernera,  i Jimmy’ego Cobba. To właśnie w  jego grupie (Cobb’s Mob) zadebiutował (1990) na jazzowej estradzie. Jako zdolny i niezwykle muzykalny pianista koncertował i nagrywał z Christopherem Hollyday’em ( 1991),  Jesse Davisem ( 1993); pokusił się nawet na utworzenie  (1994) własnego trio ( z  perkusistą  Jorgem Rossym ). Jednak najważniejszą okazała się dla młodego pianisty współpraca (od 1994 roku ) z kwartetem Joshuy Redmana (  koncertował z nim na  europejskich festiwalach w 1994 roku oraz grał przez cały kolejny sezon). W 1995 roku założył autorskie trio ( z Larrym Grenadierem i Rossym) z którym nagrał debiutancki album „Art Of The Trio” ( serię tę będzie kontynuował przez kolejne lata, wydając kolejne wolumeny tego cyklu).Sporo koncertował lansując trio, ale także nie odmawiał solowych recitali ( np. w ramach prestiżowej serii Lincoln Center’s Piano Masters – jesienią 1998 roku).  Stylistycznie Mehldau jest umiejscawiany między grą swoich faworytów :Billa Evansa i Keitha Jarreta, ale często słychać ekspresję innych wielkich klasyków jazzu ( Hancocka ,McCoy Tynera, Davisa i Coltrane’a) oraz muzyki klasycznej ( Schuberta, Beethovena, Schumanna).Krytycy są zgodni, że artystycznie łączy  wyrafinowanie klasycznego przygotowania z głęboką , jazzową wrażliwością. Najdoskonalszym dowodem jest jego najnowszy solowy album „Live in Mariac”.

 

Koncertowy album kwartetu Lee Konitza Live at Birdland powinien być wzorcem koncertowego, jazzowego grania. I to nie tylko poprzez pryzmat wybitnych muzyków, którzy –  każdy z osobna – są częścią historii jazzu, ale także poprzez dobór repertuaru, opartego przecież o wielkie standardy tej muzyki. Melancholijny „ Lover Man ” staje się u Konitza zadziorną i prowokacyjnie rozegraną improwizacją; balladowa „ Lullaby of Birdland ” to pretekst by ze słynnej „ kołysanki ” G. Shearinga wydobyć arcynowoczesny nerw i bawić się tematem w nieskończoność. Davisowski „ Solar ”, przebój klubowych jam-sessions , jest tutaj zgrabnym tematem, w którym elokwencja i spójność sekcji rytmicznej ( Haden, Mehldau, Motain) jest modelowa. W „ Oleo ” S. Rollinsa jest ten wielki, wspaniały finał, gdy wątpiącym w wielkość i nieskazitelność muzyki poddaje się perfekcję instrumentalistów granicząca już tylko z jazzowym-ideałem ( jeśli cokolwiek oznacza takie określenie). Wspaniała, ważna dla jazzu płyta !

 

Dionizy Piątkowski