z Dionizym Piątkowskim – autorem monografii „Czas Komedy” i międzynarodowego projektu „Era Jazzu – Czas Komedy” – rozmawia Marek Zaradniak

 

We wtorek minęło pół wieku od śmierci Krzysztofa Komedy. Jutro jego 88. urodziny. Jak wytłumaczyć fenomen czasu Komedy , owego specyficznego i dzisiaj już bardzo rozpoznawalnego ła, które na wiele dekad wyznaczyło to, co najbardziej wartościowe  w polskim jazzie ?

Przełom lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych stał się znamiennym etapem dla muzyki oraz  poznańskiego środowiska artystycznego. Czas Krzysztofa Komedy,  Jerzego Miliana,  Jerzego Grzewińskiego, Jana Wróblewskiego okazał się tak znaczący, iż odtąd wszelkie działania jazzowe w mieście nad Wartą, miały odniesienie do jazzowych lat pięćdziesiątych. Poznań, obok innych miast, stał się ważnym centrum jazzowym oraz zaczął odgrywać wiodącą rolę w kreacji polskiej szkoły jazzu. Studenci z poznańskich uczelni,  skromny laryngolog – pianista Krzysztof Trzciński nieoczekiwanie (także i dla siebie) zawładnęli nowoczesną synkopą i nadali artystycznym poszukiwaniom powiew tej nieskrępowanej, osobistej oraz niezwykle impresyjnej muzyki. To był triumf jazzu w Poznaniu i czas, od którego poczęto przymierzać wszystkie inne sukcesy naszych muzyków. Grupa muzyków związana z ruchem jazzowym Poznania lat pięćdziesiątych zaczęła  odgrywać znaczącą rolę nie tylko na lokalnym rynku muzycznym. Wielu poznańskich muzyków, a zwłaszcza tych, dla których jazz stał się ważną, twórczą przygodą, na wiele lat związało się z tym nurtem. Casus muzyki i twórczości Jerzego Grzewińskiego, Jerzego Miliana, Jana Ptaszyna Wróblewskiego, a przede wszystkim Krzysztofa Komedy-Trzcińskiego jest oczywisty. Jednak za tymi nazwiskami-sztandarami kryły się także jazzowe fascynacje wielu innych, poznańskich muzyków : Janusza Hojana, Benona Hardego, Józefa Stolarza, Jana Zylbera, Cezarego Dankowskiego, Zdzisława Brzeszczyńskiego, Wojciecha Lechowskiego, Stanisława Pudry, Kazimierza Renza, Romana Pahla, Ryszarda Czaplickiego, Zygmunta Połczyńskiego i wielu, wielu innych.

Ale dlaczego to Komeda stal się frontmenem nowoczesnego jazzu w Polsce?

Z początkiem 1956 roku powstał Sekstet Komedy, który kilka miesięcy później stał się sensacją artystyczną i wyznaczył stylistyczną drogę  dla rodzimego modern jazzu. W skład tej legendarnej już dzisiaj grupy weszli, związani z Poznaniem, muzycy: saksofonista altowy Stanisław Pludra, saksofonista barytonowy Jan Wróblewski, wibrafonista Jerzy Milian, basista Józef Stolarz, perkusista Jan Zylber oraz lider i pianista Krzysztof Trzciński. Udział ekipy poznańskiej w przełomowym festiwalu w Sopocie w 1956 roku dobitnie ukazywał też, w jakim miejscu jest jazz w Poznaniu. Z jednej strony, reprezentowany był przez dixielandowy zespół Jerzego Grzewińskiego, z drugiej  na estradzie  festiwalu jazzowego  po raz pierwszy zaprezentował się modern-jazzowy  zespół Krzysztofa Komedy-Trzcińskiego.

 Spore znaczenie dla jego popularności miały też nagrania dokonane przez tę grupę w Rozgłośni Poznańskiej Polskiego Radia…

W archiwum radia w Poznaniu zrealizowano szereg nagrań dokumentujących tamten jazz i towarzyszące sesjom emocje. W rozgłośni poznańskiej dokonano rejestracji kompozycji, które tworzyły repertuar Sextetu Komedy. Nagrania te są dzisiaj  unikalnym dokumentem kreacji zespołu, muzyki i całej „polskiej szkoły jazzu”. W Rozgłośni Poznańskiej Polskiego Radia zrealizowano sesje, które stanowią – jeszcze dzisiaj – o sile i ogromnym potencjale twórczym artystów. Teraz w miejscu tym – a zwłaszcza w Studio im. Krzysztofa Komedy – pojawiają się nowe pokolenia muzyków. Muzyka Komedy, nastrój tamtych lat oraz skojarzeń jest doskonałym pulsem  także dla „ nowego, poznańskiego jazzu”.

Czym tak naprawdę był Sextet Komedy-Trzcińskiego?

Sextet Komedy- Trzcińskiego stał się tak zwanych latach katakumbowych jazzu w Polsce  manifestacja nowoczesności. Sextet Komedy i jego nowoczesna muzyka przełamała stereotyp postrzegania jazzu. Stał się – obok zespołów Andrzeja Trzaskowskiego- prekursorem nowoczesnego modern-jazzu w Polsce. I stąd ten sukces muzyki, zespołu i samego Krzysztofa Komedy. Zaistniał- używając języka dzisiejszych mediów – jako idol swojej epoki. Jazz, teraz ten pokazywany przez Komedowców stał się także pokoleniowym manifestem sporej grupy młodzieży, dla której amerykańskie jeansy, coca-cola i bikiniarskie skarpetki nie były już argumen