Czym byłaby dzisiejsza muzyka, gdyby nie owo specyficzne multi-kulti, które w tak wspaniałym wymiarze wkomponowało się w każdy styl, w każdy niuans muzycznej  struktury. Bez tych wzajemnych inklinacji, aspiracji oraz oczywistych innowacji nie pojawiłby się nigdy jazz, blues, rock’n’roll, soul i wszelkie inne brzmienia i nastroje. Nie byłoby także tego wielkiego i dzisiaj niezwykle popularnego nurtu „muzyki świata” z najwspanialszymi projektami, kreacjami ora oczywistymi gwiazdami tej muzyki. Dla Ameryki takim swoistym „world music” stał się przecież niegdyś i jazz.Także moda na „ludowość” w muzyce rozrywkowej zatacza coraz szersze kręgi. Inspiracje czerpane wprost z folkloru egzotycznych kultur odnajdują się w komercyjnych notowaniach list przebojów. Popularność muzyki wykorzystującej elementy folkloru i muzyki etnicznej  jest dzisiaj niekwestionowana. Brzmienie  „world music” w nagraniach Paula Simona, Petera Gabriela, fascynacja Stinga i Davida Byrne’a folklorem latynoskim, afrykanizm Manu Dibago, Ry Coodera, Hugh Masekali, „etniczne” projekty jazzmanów ( od Joe Zawinul po Triloka Gurtu) i rockmanów są dzisiaj oczywistością światowej kultury muzycznej. Każdego miesiąca kilkanaście europejskich stacji radiowych ustala  World  Music Charts Europe, swoistą listę bestsellerów muzyki  etnicznej. Wśród nagrodzonych płyt znajdują się kompaktowe krążki  rejestrujące nie tylko autentyczny folklor ludów plemiennych, ale i przebojowe  ethnic-hity.

Szukanie pra-jazzu tylko w dzisiejszej Afryce jest zajęciem równie bezsensownym, jak fascynacja afrykańską „ cepelią ” w wakacyjnych kurortach Kenii, Mali i Mozambiku. Obserwując afrykański konglomerat muzyczny dość łatwo popaść w szukanie analogii z amerykańskim jazzem, a zwłaszcza owej szczególnej ( i modnej) manifestacji artystów uwielbieniem dla „ mama-Africa ” i  „african –roots”. To co przed laty miało jedynie charakter artystyczno-politycznej manifestacji, w ostatnich dekadach przerodziło się w świadomą afirmację kulturowej odrębności Czarnych Amerykanów. Coraz częściej pojawiały się hermetyczne rasowo nurty muzyki jazzowej  silnie akcentujące rozdział między ” białą ” a ” czarną ” Ameryką. New Black Music, new black tradition, rap, swing black tradition, hip-hop jazz, afro-beat to niezwykle popularne nurty współczesnej muzyki Afro-Amerykanów. ” Nasze korzenie to nie europejska klasyka –mówił przy okazji koncertu Ery Jazzu saksofonista David Murray– Wszystko w jazzie przyszło z Czarnej Tradycji. Gramy „black music” bo to jest nasza odpowiedź na konwencjonalny jazz Białych. Gramy swoją Czarną Awangardę, zbyt realną w Stanach, fascynującą dla Europejczyków”. Niemniej to właśnie afrykańskie dziedzictwo jest najczęstszym tematem akademickich dysput o afro-amerykańską tradycję. Nie sposób zatem ująć muzyki Afryki, gdy gama stylistyk jest bardziej rozległa niż w którymkolwiek regionie świata. Tylko w Kenii, najbardziej zróżnicowanej pod względem muzyki popularnej oraz szerokiej gamie gatunków muzyki ludowej, pogubić można się w jakiejkolwiek sensownej, stylistycznej, brzmieniowej charakteryzacji. Bo z jednej strony  zanzibarska odmiana ludowego „ taarab ”, z drugiej plejada lokalnych nurtów etnicznych (np. akamba , samburu oraz taneczna maasai ). Do tego dodać  trzeba muzyczną kulturę Swahili, hotelowy i lokalny pop oraz zdobywające coraz większą popularność importowane brzmienia z Europy i USA : hip hop, reggeae, soul, rock, funky oraz – nomen omen – jazz. William E.B.DuBois, murzyński intelektualista i orędownik idei wzajemnej, amerykańskiej integracji w swojej popularnej pracy „The American Negro Academy” stwierdza wręcz : „Jesteśmy Amerykanami nie tylko przez urodzenie i przez nasze polityczne ideały, nasz język, naszą religię. Ale poza to nasz amerykanizm nie wychodzi. W tym punkcie jesteśmy członkami ogromnej rasy, która od zarania świata spała, lecz budzi się dziś w ciemnych lasach swojej afrykańskiej ojczyzny”.

Dionizy Piątkowski