Najbarwniejsza postać polskiego jazzu, niekwestionowany lider i “dobry duch” życia jazzowego w Polsce. Saksofonista tenorowy i barytonowy ale także kompozytor, aranżer i dyrygent. Publicysta, krytyk, dziennikarz radiowy. Edukację muzyczną rozpoczął jeszcze w Kaliszu, gdzie ukończył Średnią Szkołę Muzyczną w klasie klarnetu i fortepianu. Po maturze przeniósł się do Poznania i rozpoczął studia na Wydziale Mechanizacji Rolnictwa Politechniki Poznańskiej. W czasie studiów nie zerwał kontaktów z muzyką. Atmosfera w Poznaniu i klubach studenckich wręcz zachęcała do wspólnego muzykowania; prowadził własny zespół muzyczny i współpracował z Kwintetem Jerzego Miliana. Na scenie profesjonalnej zadebiutował w 1956 roku wraz z Sekstetem Krzysztofa Komedy, w którym grał na saksofonie barytonowym .
„ Zacząłem grać jazz – wspomina Jan „Ptaszyn” Wróblewski w książce “Czas Komedy” – kiedy mieszkałem jeszcze w Kaliszu. Prowadziłem zespół rozrywkowy grający do tańca. Chętnie korzystaliśmy z tych samych tematów, które grali jazzmani. Ale oczywiście o improwizacji sensu stricto trudno było mówić. Potem powędrowałem, w 1954 roku, na studia do Poznania. Studiowałem mechanizację rolnictwa na Politechnice. Traktowałem to wyłącznie jako ucieczkę przed wojskiem. Później udało mi się przenieść do PWSM—u, ale i tam nie wytrzymałem dłużej, bo tylko rok…”.
Sekstet Komedy zaczął się dla Wróblewskiego od momentu, kiedy przyjechał do Warszawy na zaproszenie brata, żeby po raz pierwszy posłuchać na żywo Melomanów. „ To był bal w ASP – wspomina Ptaszyn – szturmowaliśmy tę Akademię, żeby dostać się do środka. Wleźliśmy tam po filarach, na pierwsze piętro i przez okno. Wrażenie było jak diabli. Krzysztofa widywałem już wcześniej. On oczywiście tam również grał. Natychmiast się jakoś porozumieliśmy. Gdy wracaliśmy razem do Poznania, w pociągu Krzysztof po raz pierwszy zdradził mi plan założenia własnego zespołu. Mówił, że są to plany bardzo ambitne i trzeba się ostro wziąć do roboty. Nie jestem pewien, ale zdaje mi się, że byłem pierwszym wtajemniczonym w te plany. Ta rozmowa miała miejsce zimą, na początku 1955 roku. Na pierwsze próby zeszliśmy się dopiero latem, albo wręcz po wakacjach. Wtedy zaczęło się przymierzanie różnych ludzi”.
Po pięćdziesięciu latach Jan „Ptaszyn” Wróblewski wraz ze swoim sekstetem przygotował album „Moja słodka europejska ojczyzna” – muzyczną wizję zjednoczonej Europy w dziele „Meine Süße Europäische Heimat” Krzysztofa Komedy. Muzyka Krzysztofa Komedy do tej sesji skomponowana została w 1967 roku ( jako jeden z jego ostatnich projektów zrealizowanych przed wyjazdem do USA) i napisana do wierszy wybitnych polskich poetów.m.in. Czesława Miłosza, Wisławy Szymborskiej, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Tadeusza Różewicza, Józefa Wittlina, Józefa Czechowicza, Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Zbigniewa Herberta, Stanisława Grochowiaka, Adama Ważyka. Wiersze przetłumaczył i wybrał do przedstawienia łodzianin Karl Dedecius. Joachim Ernst Berendt – wybitny krytyk jazzu, tak wspomniał nagrania: „Jeszcze nigdy nie mieliśmy na płycie z poezją tak pięknych, bogatych i pełnych uczuć melodii! Jeszcze nigdy nie mieliśmy na płytach z poezją tak pięknych, bogatych i pełnych uczuć kompozycji! Jeszcze nigdy nie mieliśmy też płyty z tak zintegrowaną muzyką i tekstem. Z tym wiąże się magia, natchnienie, które było konieczne dla powstania tego nagrania. Komeda jest pierwszym prawdziwym kompozytorem Poezji i Jazzu. Każdy pojedynczy wyraz zyskuje swą dokładną, związaną z głęboką znajomością literatury – a często również ze względu na osobiste znajomości z poetami – odpowiednią pod względem uczuć melodyjną i kompozytorską postać”
Powstała wtedy muzyka pełna pięknych melodii, doskonale zintegrowana z tekstem i zagrana przez kwintet, ówczesnych, jazzowych gwiazd ( Krzysztof Komeda, Tomasz Stanko, Zbigniew Namysłowski, Roman Dyląg, Rune Carlsson). Krzysztof Komeda uznawał ten zbiór za swoje najważniejsze i najpiękniejsze muzyczne kompozycje. Kilka motywów kompozytor rozwinął w nagraniach radiowych realizowanych w Polsce (już bez udziału aktora czytającego wiersze). Jan „Ptaszyn” Wróblewski po pięćdziesięciu latach dokończył dzieło przyjaciela, realizując całość po raz pierwszy w czysto instrumentalnej formie. Mając dostęp do oryginalnych, zachowanych partytur Komedy, bazował głównie na niemieckim nagraniu dzięki czemu ‘Ptaszynowi” wspaniale udało się perfekcyjnie wydobyć słowiańsko-liryczny pierwiastek Komedy.