Takie spotkania gwiazd zwykle wzbudzają wielkie emocje. D-Strings jest odpowiedzią herosów jazzu na podobny pomysł, który basista Stanley Clarke realizował w połowie lat 90-tych. Powstało wtedy słynne trio The Rite Of Strings ( Al Di Meola, Jean Luc Ponty- Stanley Clark), które zrealizowało ciekawy album „ The Rite of Strings” i objechało wszystkie możliwe festiwale i estrady. Dwadzieścia lat temu ( 26 listopada 1995 roku) The Rite Of Strings miało wystąpić na moim Poznań Jazz Fair, ale tak się niefortunne złożyło, że kapryśny Al Di Meola nieoczekiwanie zerwał całą trasę i beztrosko wrócił do Stanów. Zbieg okoliczności i zabiegi wielu osób doprowadziły do nadzwyczajnego spotkania na estradzie poznańskiej auli UAM, gdzie trio zastąpił wspaniały duet : John Scofield & Larry Coryell.
Przypomniała mi się ta historyjka właśnie teraz, gdy słucham najnowszej produkcji nazwanej enigmatycznie „D-Stringz”, skrywającej takie „ string trio bis” czyli skrzypka Jean Luc-Ponty’ego, basistę Stanleya Clarke oraz gitarzystę Bireli’ego Lagrene. Album niezwykle ciekawy, bo przygotowany pomysłem na sesję znakomitych i wybitnych muzyków, którzy dobierając staranne repertuar zaproponowali wspaniała zabawę „string” jazzem. Perfekcyjnie zagrane frazy, brzmienie skrywające arcytrudne improwizacje, zabawa dźwiękiem i formą, smakowanie autorskich kompozycji oraz bawienie się wielkimi standardami jazzu. Bo jest tutaj i swingowy „Nuages” Django Reinhardta, i wspaniale rozegrany „ Blue Train” Johna Coltrane’a ale i standard „ Mercy, Mercy, Mercy” Joe Zawinula.
Stanley Clarke (pomysłodawca projektu) spotkał się ze swoim muzycznym kompanem sprzed lat ( Jean –Luc Ponty) i gitarzystą jakby z innej bajki – Bireli’m Lagrene. Amerykański jazz spotkał się z francuskim swingiem i jazz-rockową, europejską wiolinistyką. Do tego znaczek jazzowej oficyny Impulse Records. Czy potrzebne są lepsze rekomendacje ?