Gdyby nie oczywista i jasna deklaracja artysty, można by mniemać, że norweski saksofonista Jan Grabarek jest bodaj najpopularniejszym polskim muzykiem jazzowym. Ale właśnie określenie „ polskim muzykiem” jest tutaj na tyle kłopotliwe , gdyż ten wybitny kompozytor oraz  instrumentalista urodził się   (4.03.1947 ) w niewielkim  Mysen w mało przecież jazzowej… Norwegii. Z drugiej jednak strony ogromna popularność artysty w Polsce pozwala mniemać, że otaczamy go szacunkiem i uwielbieniem, jakie do tej pory nie spłynął w naszym kraju na żadnego, innego artystę jazzowego. Czy zatem Jan Garbarek jest „ polski ” , czy „ nie –polski „ nie ma więc najmniejszego znaczenia, w sytuacji, gdy zachwyt krytyków i publiczności dla jego sztuki jest i tak  bezgraniczny. Równie mocno przecież eksponowany zarówno w Polsce, Norwegii, całej Europie, jak i w w Ameryce i dalekiej Japonii.

Rzeczywiście rodzina saksofonisty pochodzi z  Wielkopolski,  z okolic Gostynia, skąd dziadek Jana wyemigrował za chlebem pod koniec XIX wieku. Ojciec artysty  (urodzony i wżeniony w rodzinę norweską) niezbyt pielęgnował polską tradycję i obyczaj, a nowa rodzina Garbarków traciła coraz bardziej związki z ojczyzną przodków. Jan Garbarek nie mówi już po polsku, zatracił rodzinne więzi z potomkami rodu . To najczęściej rozsiana po świecie rodzina  z Polski dumna jest ze swojego krewnego, choć  Jan już tylko kurtuazyjnie , kilkoma polskimi słowami stara się utwierdzać w przekonaniu, że jest   jeszcze w jakimś enigmatycznym związku z naszą tradycją  i historią. Bo z kulturą ,a zwłaszcza z polską muzyką , ten światowy artysta nie mam już nic wspólnego. „ Z pewnością fakt, ze mój ojciec był Polakiem jest nie bez znaczenia –  wspomina w jednym z wywiadów -Szkoda, że nie mówię po polsku ,ale zawsze ciepło myślę o kraju moich przodków. o Polsce. Jestem  tu częstym gościem i właśnie w Polsce spotykam się z niezwykle serdecznym przyjęciem .Kiedyś, w Poznaniu,  spotkałem się nawet  z moimi polskimi krewnymi. To było urocze”.

Dzisiaj Jan Garbarek jest przede wszystkim  jednym z najpopularniejszych, europejskich  jazzmanów, który ze swoją trudną  muzyką pojawia się zarówno na komercyjnych listach bestsellerów, jak i w filharmoniach i  wielkich jazzowych estradach. Wśród artystów współpracujących z Garbarkiem pojawiają się  najwięksi innowatorzy jazzu : pianiści Keith Jarrett i Chick Corea , gitarzyści Ralph Towner, Terje Rypdal i John McLaughlin, basiści Charlie Haden i Eberhard Weber, perkusiści Triko Gurtu i Manu Katche. Przebogata dyskografia J. Garbarka  obejmuje zarówno nagrania jazzowe ze specyficznym brzmieniem ” ECM Sound „, jak i albumy z elementami muzyki ludowej i klasycznej.

Skąd to zauroczeniem jazzem u artysty z norweskich fiordów, ojczyzny gdzie tradycje jazzowe są szczątkowe i gdzie szukanie „korzeni” jest dla artysty wyzwaniem tyle trudnym, co wręcz niewykonalnym ? Jak sam wspomina ,jazzem zainspirowały go audycje jazzowe, jakich słuchał pod koniec lat pięćdziesiątych. Podobno zwrot w postrzeganiu tej muzyki oraz ambicje pozostania muzykiem wyzwolił w nim sam John Coltrane, którego po raz pierwszy usłyszał , właśnie w radio, w 1961 roku. To pod wpływem tej fascynacji  Garbarek zaczął się uczyć gry na saksofonie tenorowym (później do swojego instrumentarium dodał sopran i saksofon basowy). Edukacja szła tak sprawie a młody muzyk okazał się uczniem niezwykle zdolnym, że już w 1962 r. zwyciężył w  konkursie dla amatorskich muzyków. Oszołomiony sukcesem oraz umiejętnościami podjął  nawet pierwszą profesjonalną pracę w lokalnej orkiestrze oraz kilku ,mniej lub bardziej jazzowych, grupach. Okres ten okazał się na tyle ważny dla edukacji muzycznej i estradowej artysty, że niebawem podjął decyzję o utworzeniu autorskiego zespołu. Do współpracy zaprosił kilku młodych , tak samo ja i on,  muzyków : perkusistę Jona Christensena, gitarzystę Terjego Rypdala i oraz basistę Arilda Andersena.   Zespół okazał się na tyle ciekawy  dla nowego ,norweskiego jazzu ,ze już w 1968 roku  autorski kwartet Jana Garbarka reprezentował Norwegię na festiwalu European Broadcasting Union. To dokonane wtedy archiwalne, radiowe  nagrania saksofonisty , zwłaszcza poruszająca  wersja „ Naimy ”   J. Coltrane’a,  zwróciły uwagę całej muzycznej Europy na młodego wirtuoza z „ egzotycznej jazzowo” Norwegii.  Z czasem styl  Garbarka stał się bardziej ascetyczny, niemal surowy, ale w jego grze zawsze pobrzmiewała nuta liryzmu i ciepła. Stawał się bardzo charakterystycznym jazzmanem nowego pokolenia i ciekawym eksperymentatorem nowoczesnych form jazzu. Pierwszym ważnym symptomem takiego pojmowania jazzu stała się dla Garbarka współpraca z ekscentrycznym, amerykańskim innowatorem oraz ultranowoczesnym kompozytorem i aranżerem, George’ m Russellem. Spotkanie amerykańskiego mistrza i młodego Norwega  nastąpiło pod koniec lat sześćdziesiątych , gdy zespół Russella koncertował w Europie.  Koncerty w Russellem, ale także z Donem Cherry – wybitnym trębaczem amerykańskim przez wiele lat rezydującym w Skandynawii,  w znacznym stopniu wykrystalizowały  stylistykę jazzu Garbarka, który teraz doskonale odnajdywał się we free – jazzowej frazie oraz nowoczesnych systemach metrycznych i tonalnych. Dla wielu dzisiejszych entuzjastów jazzu J. Garbarka i jego „ ECM sound ” tamte nagrania stanowią wielkie zaskoczenie stylistyczne , ale także są wspaniałym dowodem niezwykłej, jazzowej elokwencji i artystycznej wrażliwości saksofonisty.  Takie płyty, jak  „ Othello Ballet Suite” , ” Trip To Prillarguri”  oraz „ Electronic Sonata For Souls Loved By Nature”   ,choć wydane  dopiero w latach osiemdziesiątych, precyzyjnie ukazują w jakim kierunku zmierzał europejski  free – jazz lat sześćdziesiątych, i jak znaczącą role odegrał w nim także  Garbarek. To wtedy wśród epigonów nowej muzyki rekomendowano nie tylko Alberta Mangelsdorfa, Edwarda Vesalę, Arilda Andersena  ale także naszego Tomasza Stańkę i  norweskiego Garbarka. Co ciekawe, prekursorzy tej jazzowej „ nowej fali ”  realizować zaczną po latach swoje pomysłu już w innej, ale także spójnej stylistyce, jaką zaproponuje artystom monachijski  muzyki i producent Manfred Eicher. To właśnie muzyka Jana  Garbarka jest sztandarowym przykładem twórczości spod znaku ECM Records , producenta  Eichera  oraz owego magicznego „ brzmienia powyżej ciszy”. Ale jest także  esencją jazzu skandynawskiego, melodyjnego i nastrojowego, pozbawionego egzaltacji, ale nasyconego wewnętrznym, intensywnym uczuciem.  „ Wcześniej nagrywałem już płyty w wytwórniach skandynawskich i amerykańskich, ale dopiero w ECM wykrystalizowała się moja stylistyka. To był z pewnością splot wielu elementów: mojej lirycznej stylistyki, wypracowanego, specyficznego „brzmienia powyżej ciszy”, jakie w ECM kreował producent Manfred Eicher, ale także dość powszechnej – jak na jazz – akceptacji  takie muzycznej propozycji przez  słuchaczy”.

W połowie lat siedemdziesiątych  Jan Garbarek współpracował z  kwartetem amerykańskiego pianisty Keitha Jarretta. Amerykański wirtuoz zaprosił do współpracy także innych skandynawskich instrumentalistów :  perkusistę Jona  Christensena i  basistę Palle  Danielssona. To z tym kwartetem Garbarek nagrał dwie wyśmienite i wysoko cenione w jego karierze płyty  „ Belonging” oraz „My Song”. Albumy ten wylansowały nowego Garbarka i stały się fort – pocztą jego wielkiej, światowej kariery. W kompozycjach i grze  Garbarka zwracano uwagę  właśnie na koncentracja na barwie i fakturze. Niewykluczone, że te tendencje wpłynęły nawet na stylistykę  amerykańskiego saksofonisty Charlesa Lloyda, który współpracował  potem także z tymi samymi muzykami, co norweski saksofonista – J. Christensenem, K. Jarrettem i P. Danielssonem – oraz na wielu muzyków europejskich, takich  jak Joakim Milder, Enrico Rava czy Alberto Nacci. Niezwykle entuzjastycznie przyjęto także nagrania Garbarka z gitarzystą Ralphem Townerem ( albumy „ Solistce ” oraz „ Sounds And Shadows” ).

W latach osiemdziesiątych  Garbarek coraz odważniej eksperymentował w ramach własnej koncepcji „ ECM sound ”, stąd też w jego zespołach coraz częstej pojawiali się nadworni muzycy z tej monachijskiej oficyny:  basista  Eberhard Weber,  gitarzyści Bill Frisell ,John Abercrombie, perkusjonista Nana Vasconselosem.  Zwłaszcza grupa z N. Vascanselosem  stała się niebawem inspiracją dla wielu innych zespołów, które w podobny