Po sukcesie i come-backu grupy Return to Forever kolejni weterani tworzą swoje super-bandy. Zazwyczaj po krótkich trasach koncertowych wchodzą do studia i w zaciszu opracowują koncertowy album. Mniej wiecej w tym samym czasie pojawiły się aż dwa takie wydawnictwa: Pat Metheny, jakby uciekając od swoich zespołowych i kontraktowych zobowiązań nagrał album ‘Quartet Live” podporządkowując się wibrafoniście Gary’emu Burtonowi oraz wspaniałej sekcji ( Steve Swallow, Antonio Sanchez).W podobnym kierunku poszła inicjatywa dwóch herosów fusion-jazzu, gitarzysty Johna McLaughlina ( ex-The Mahavishnu Orchestra) oraz pianisty Chicka Corei ( ex-Return to Forever). Do super grupy zaproszono najlepszych: saksofonistę Kenny’ego Garretta, basistę Christiana McBride’a, perkusistę Vinnie’go Colaiutę oraz gościnnie… Herbiego Hancocka. Czy może być lepszy przepis na sukces ? Trasa koncertowa doskonale zapowiadała taką właśnie płytę. Z „ hinduskimi ” fascynacjami Johna McLaughlina ( „ Raju ”), z fiestową „ Senor C.S.” Chicka Corea oraz standardami granymi przez liderów po tysiąckroć ( od „ Someday My Prince Will Come „ po „ In A Silent Way ”). Czyli wszystko w duchu Milesa Davisa . Dla tych wszystkich ,którzy fusion lat siedemdziesiatcyh stawili między bajki , przepiekny album z mocnym rockowym i jazzowym zacięciem godnym XXI wieku.