22 marca 1965 roku, na estradzie Friedrichstadt Palast w Berlinie odbył się pierwszy koncert Louisa Armstronga „za żelazną kurtyną”. Zespół Louis Armstrong All Stars ( puzonista Tyree Glenn, klarnecista Eddie Shu, pianista Billy Kyle, basista Arvell Shaw, perkusista Danny Barcelona oraz śpiewająca Jewel Brown) odbywał wtedy trasę Jazz Ambassadors i pojawił się – nie bez sporych problemów- na estradzie w (otoczonym już murem) Wschodnim Berlinie. Satchmo był w doskonałej kondycji oraz humorze i z wielką gracją wyśpiewał „ Hello, Dolly”, „Mack the Knife”, „Blueberry Hill” i „When the Saints Go Marchin’ In” oraz brawurowo zagrał na trąbce swoje wielkie, instrumentalne przeboje „Indiana”, „Struttin’ With Some Barbecue” oraz „Royal Garden Blues”. W rocznicę berlińskiego koncertu , w nowojorskim Louis Armstrong House Museum odbędzie się premiera całego zarejestrowanego przez telewizję NRD koncertu.

Talent  i  osobowość  Louisa Armstronga  rozwijały się w szczególnych  warunkach.  Związany  z  nizinami  społecznymi  Nowego  Orleanu,  tam poznaje  arkana i świat muzyki.  Na początku są to  uliczne  popisy, później  gra  na  sygnałówce w domu poprawczym, dokąd trafił za  drobne przestępstwa. Armstrong pracuje jako  śmieciarz,  węglarz,  tragarz,  by  wieczorami  grywać w nocnych  knajpach  Storyville, „grzesznej” dzielnicy Nowego Orleanu. Tam dziewiętnastoletniego  muzyka usłyszał  jeden z popularniejszych wtedy trębaczy Nowego Orleanu, Joe Oliver. Dla  ,, Satchmo ” rozpoczęło się więc zawodowe granie w zespołach  Joe Olivera oraz Kida Ory , najlepszych  grup,  jakie  wtedy  grały w mieście, idoli bohemy z French Quarter. Jazzowy  zwrot następuje ,  gdy  Louis  Armstrong  przeprowadza  się do Chicago, by tam wraz z grupą  Creole Jazz Band  zdobyć sławę i  uznanie. Pielęgnowane i rozwijane potem w sztandarowych formacjach Armstronga – Hot Five oraz Hot Seven. Po latach Armstrong powraca do pomysłu małych grup, które występują już teraz  pod  nazwą   Louis   Armstrong   And  His  All  Stars.  ,, Satchmo ”  prowadzi  je – zapraszając różnych  muzyków i współpracując z największymi jazzu (od Jacky Teagardena, Benny’ego Baileya po  Earla Hinesa i Cozy  Cole’a). Artysta zapraszany był także – jako solista – do wielu zespołów i orkiestr a zrealizowane  nagrania i koncerty echowały zawsze  niebywały, nowoorleański kunszt  Armstronga.  Świadczą o tym nie  tylko  wyrafinowane  solówki  trębacza, ciekawe aranżacje, charakterystyczny śpiew i poczucie humoru, ale  także  plejada   gwiazd   jazzu i estrady (  od Duke’a Ellingtona po Ellę Fitzgerald i Oscara Petersona) towarzysząca sukcesom „Satchmo” . Śpiewanie było  dla  Armstronga  równie  ważne  jak  gra  na  trąbce. Zdawał sobie  sprawę, że jest ono istotnym    elementem   jego muzyki. Charakterystyczny,  zachrypnięty  głos zjednywał mu wielu entuzjastów. Pragnienie pozyskania szerokiej publiczności było z  pewnością jednym z ważniejszych bodźców w karierze  stąd  –  zjednujące mu miliony entuzjastów –  koncerty na całym świecie. Stał się autentycznym ,, ambasadorem  jazzu’ i najlepszą „marką” do tej muzyki.  Gdy  zmarł,  nowojorski  ,,Daily  News” na pierwszej stronie,  największymi  literami ogłosił: ,,Satchmo nie żyje! Skończyła  się  Era  Jazzu „.

Dionizy Piątkowski