Takiej oferty nagrań i koncertów prezentujących najróżniejsze oblicza rodzimej muzyki ludowej nie było w Polsce od czasów legendarnej ”mody na ludowość”, jaka zauroczyła zespoły polskiego big-beatu. To wtedy, w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, przebojami stały się, inspirowane polskim folklorem, piosenki grup No To Co, Skaldów, Czerwonych Gitar i Trubadurów oraz jazzowo-ludowe inspiracja w nagraniach Michała Urbaniaka („Nowojorski baca”) czy Zbigniewa Namysłowskiego („Kujaviak Goes Funky”). Owo sięganie po ludowe pieśni i melodie stało się z czasem twórcza maniera oraz naukową interpretacją zjawiska, które profesor Józef Burszta nazwał precyzyjnie „folkloryzmem”. I pewnie z takim współczesnym folkoryzmem mamy do czynienie właśnie teraz, gdy dzisiejsza, najczęściej rozrywkowa muzyka, sięga po tematy czerpane wprost z ludowych śpiewników i przekazów. Odbieram te wszystkie sesje, jako ważny koloryt dzisiejszego krajobrazu muzyki rozrywkowej: od jazzu poczynając a na elektoniczno-rockowych kojarzeniach kończąc.
W ten ciekawy trend doskonale wpisuje się album ”Wandering Songs”, jaki zrealizowała, wraz z autorskim zespołem oraz gronem zaproszonych gości (od Grazyny Auguścik po jazzowego kontrabasistę Wojciecha Pulcyna), wokalista Weronika Grozdew-Kołacińska. Jest zatem album „Wandering Songs” sesją z osobistym przesłaniem wokalistki oraz uniwersalnym postrzeganiem roli muzyki ludowej we współczesnym świecie. „To swoisty pamiętnik z pieśniami, które przywędrowały do mnie dzięki ludziom, których spotkałam na swojej drodze – wyjaśnia genezę nagrania Weronika Grozdew-Kołacińska. Wszystkie pieśni odwołują się do tego, co jest mi bliskie, co mnie ukształtowało i uwrażliwiło na świat muzyki i muzykę świata. To, co szczególnie zapadło w moją pamięć, to muzyka domowa, pełna wspólnego śpiewu; nie było wieczoru, żeby Mama nie śpiewała mi i moim braciom do snu, wszystkie święta i rodzinne spotkania są „ośpiewane”. Dzięki Tacie poznałam porywającą i archetypiczną wręcz w swej melodyjności muzykę grecką, która płynęła z czarnych płyt i z taśmy, kiedy przyglądałam się jak tworzy w swojej pracowni. Bułgarską, choć nasiąkałam nią już jako dziecko, odkryłam sama, kiedy moją pasją stała się etnomuzykologia, a zaraz potem odważyłam się wydać z siebie szopski głos. „Wandering Songs” układają się w pewien uniwersalny obraz ludzkiego, przede wszystkim kobiecego życia i w narrację wypowiedzianych – czasem wprost, innym razem ukrytych za metaforą – pragnień, lęków, smutków, radości, czułości. W pieśniach są wszystkie czasy, wszystkie miejsca, głosy i słowa dawne i obecne, kompozycje i improwizacje, antycypacje i tradycje. Pieśni wędrują, to – jak powiedział Wilhelm Tappert – najbardziej niestrudzeni turyści świata. Dziś, w dobie kolejnych wielkich ludzkich migracji, jeszcze bardziej to sobie uświadamiamy. Muzycy również kreują swój świat wędrując – zarówno w sensie geograficznym, jak i stylistycznym. Świadomie bądź intuicyjnie tworzą sploty i znaczą ścieżki brzmień w rzeczywistościach, w których się pojawiają, ale którymi także przesiąkają. Z tego powstają ich własne osobne ekspresje. „Wandering Songs” tworzą artyści o niezwykle bogatych doświadczeniach i pasjach muzycznych. O każdym z nich można by napisać oddzielne rozdziały albo i całe książki. Pochodzą z różnych muzycznych światów, z różnych pokoleń, a mimo to potrafią znaleźć wspólny język w graniu, nie tracąc przy tym nic ze swojej indywidualności. To dzięki nim znowu wybrałam się w drogę z moimi pieśniami, zafascynowana, jak bezgranicznie piękną przestrzeń dla nich otworzyli – i muzyczną, i ludzką”.