W dyskografii skrzypaczki brakowało subtelnego, melancholijnego i wirtuozerskiego albumu, który jednoznacznie klasyfikował by Reginę Carter do Panteonu jazzowych gwiazd. Duet z legendarnym pianistą był zatem dla młodej skrzypaczki wymarzona okazja by pokazać się ze swoją muzyką i swoim pojmowaniem jazzowej wiolinistyki. Nie dziwił zatem nikogo fakt, że realizowany wspólnie z pianistą Kenny’m Barronem album „Freefall” nominowany był do Grammy Award i stał się estradowa przepustką na estrady najważniejszych, europejskich festiwali.
O drodze, jaką przebyła Regina Carter opowiadała Tomaszowi Handzlikowi przed jej pierwszym koncertem w Polsce, na Erze Jazzu w 2011 roku. „ Nawet nie pamiętam, od kiedy kocham muzykę. Chyba od zawsze. W naszym rodzinnym domu słuchało się jej non stop. Mama z tatą mieli olbrzymią kolekcję płyt. Babcia grała na fortepianie, a potem uczył się grać także mój brat. To właśnie jego nauczyciel zauważył, że mam doskonały słuch. Kiedy w Detroit pojawiła się pierwsza szkoła nauczająca metodą Suzuki, rodzice długo się nie zastanawiali i mnie do niej zapisali. Uczy się na ucho, poprzez słuchanie i powtarzanie. Dokładnie tak, jak uczymy dzieci mówić, każąc im powtarzać po sobie kolejne słowa. Tu trzeba najpierw powtórzyć za nauczycielem tylko rytm, a potem spróbować odnaleźć w pamięci dźwięki melodii, która przed chwilą zabrzmiała. W ten sposób uczy się jednocześnie powtarzania, szybkiego zapamiętywania i wyobraźni. Dla mnie metoda Suzuki była najlepsza. Tu cała nauka sprowadza się do imitowania, a przez to olbrzymiego treningu słuchu i muzycznej pamięci. A to naprawdę daje efekty. Poza tym byłam małym dzieckiem, a dla dzieci metoda Suzuki jest w pewnym sensie zabawą. Tyle że jednocześnie uczą się tego, co powinny umieć, chcąc zostać profesjonalnymi muzykami. Kiedy trochę podrosłam, zaczęłam chodzić na koncerty, usłyszałam folk. W Detroit działało wielu muzyków folkowych, a spora ich część grała na skrzypcach. Dzięki nim poznałam muzykę grecką, bałkańską i Bliskiego Wschodu. Dzisiaj przecież niewielu jest skrzypków grających jazz. Miałam szesnaście lat, kiedy po raz pierwszy usłyszałam nagrania tych trzech wybrańców, którym udało się przebić na światowe sceny. To Amerykanin Noel Pointer oraz dwóch Francuzów – Stephane Grappelli i Jean Luc Ponty. Tak wyglądało moje pierwsze spotkanie z jazzem. Wcześniej nie słyszałam nawet Milesa Davisa! Ale kiedy go usłyszałam, wiedziałam już, że to jest właśnie to, co chcę grać”.
Duet Kenny Barron/Regina Carter przedstawia zatem wirtuozerskie interpretacje klasyki jazzu ( „Footprints” Wayne’a Shortera, „Misterioso” Theloniousa Monka) ale także „Fragile” Stinga oraz kompozycje pianisty ( „Phantoms”, „What If”, „ A Flower”) i skrzypaczki („Shades of Gray”).