Sidney Bechet ( 14.05.1897- 14.05.1959) – jedna z największych postaci wczesnego jazzu, wyśmienity klarnecista i przez wiele lat niekoronowany król saksofonu sopranowego. Karierę rozpoczął w 1909 roku i w ciągu kilku następnych lat grał na klarnecie w zespołach prowadzonych przez legendarne postacie jazzu, jak Buddy Petit, John Robichaux i Bunk Johnson. W 1917 roku S. Becheta bardzo już mało łączyło z Nowym Orleanem, zarówno w sensie fizycznym (przeniósł się wpierw do Chicago, potem do Nowego Jorku), jak i stylu. W 1919 roku wyjechał do Europy wraz z orkiestrą Willa Mariona Cooka. Podczas pobytu w Londynie Sidney Bechet kupił saksofon sopranowy i choć nie jest to najłatwiejszy instrument, opanował go po mistrzowsku, stając się tym samym pierwszym saksofonistą jazzowym z prawdziwego zdarzenia. Po powrocie do Stanów współpracował z Jamesem P. Johnsonem i Duke’m Ellingtonem; potem wrócił do Europy, tym razem wchodząc w konflikt z prawem francuskim, jako uczestnik strzelaniny, w której wziął także udział także pianista Mike McKendrik; w rezultacie S.Bechet musiał przedłużyć swoją wizytę w Paryżu prawie o rok. Po wyjściu z więzienia wrócił do kraju i w latach 30-tych, na dłuższy czas związał się z Noble’em Sissle’em. Jednocześnie występował i nagrywał z wieloma znakomitościami, jak Louis Armstrong, Tommy Ladnier i Eddie Condon. W 1938 roku Sidney Bechet rozstał się z estradą i zaczął prowadzić…. zakład krawiecki w Nowym Jorku.
W 1939 roku dokonał nagrania „Summertime” dla wchodzącej na rynek wytwórni Blue Note Records, które nie tylko należało do jego największych majstersztyków, ale przyniosło mu także ogromną popularność. W latach 40-tych nadal muzykował, ale zajął się także pracą pedagoga (w latach wcześniejszych przez jakiś czas był nauczycielem Johnny’ego Hodgesa). Jednym z jego uczniów był Bob Wilber, którego Bechet zaprosił do współpracy. Pod koniec lat 40-tych Bechet po raz kolejny wyjechał do Europy , a jego występ na paryskim Salle Pleyel Jazz Festival w 1949 roku okazał się wielkim wydarzeniem. Tego samego roku pojechał do Francji, gdzie zdecydował się zamieszkać na stałe. W latach 50-tych Sidney Bechet traktowany był w swoim nowym otoczeniu prawdziwie po królewsku, doświadczając uczucia wolności oraz wyrazów uznania i uwielbienia, których tak mu brakowało w Stanach. Nie przestawał koncertować i nagrywać, także w Ameryce, lecz odtąd za swój dom uważał Francję.
Słuchając jego pełnej mocy gry, którą zademonstrował choćby w 1958 roku na Brussels Exhibition, w żaden sposób nie można było przewidzieć, iż powoli przegrywa walkę z rakiem i że rok później umrze. W Antibes, które obrał na swój nowy dom, wzniesiono na jego cześć pomnik, a jego nazwiskiem nazwano jeden z placów. Sidney Bechet był jednym z najbardziej emocjonalnych, szczerych i pełnych pasji improwizatorów w historii jazzu. Jedną z cech rozpoznawczych jego brzmienia było szerokie wibrato, które już samo w sobie fascynowało słuchaczy, ale trzeba także pamiętać o jego niezwykłych zdolnościach improwizatorskich, którymi z powodzeniem mógł konkurować z Louisem Armstrongiem. Mimo ogromnej emocjonalności i bogactwa melodycznego swoich solówek znajdował stosunkowo niewielu naśladowców (z których na czoło wysuwał się jego uczeń, Bob Wilber).