Naked Truth ”, najnowszy album trębacza Avishai Cohena – to pełne surowego piękna i wrażliwości, poszukiwanie siebie. Nagranie ma w dużej mierze formę improwizowanej suity zarejestrowanej podczas sesji  słynnym Studios La Buissonne na południu Francji. Przed nagraniem trębacz  zrobił tylko jedną próbę i jeden „mini-koncert” z pianistą Yonathanem Avishaiem i basistą Barakiem Morim. Przed sesją Avishai poprosił  ich, aby posłuchali nagrań mistrza fletu bansuri, Harisprasada Chaurasii, o którym Cohen mówił, że „wspaniale przekazuje umiejętność grania wszystkiego, a zarazem jedynie tego co najważniejsze„. Potem, wraz z perkusistą Zivem Ravitzem ustalili,by wprowadzić jedynie oszczędne brzmienia perkusji, tak aby zwiększyć emocjonalność i podkreślić ogólne skupienie na muzyce. Avishai Cohen opisuje album „ Naked Truth jako  „dwuletnią medytacje”, bowiem narrację sesji tworzą małe instrumentalne detale, uwydatniając muzyczną duszę przez ograniczenie wszystkiego poza nimi.

Avishai Cohen  to charyzmatyczny trębacz jazzowy młodego pokolenia. Urodził się i wychował w Izraelu, jednak od lat działa w Nowym Jorku. Absolwent słynnej  Berklee College of Music, okrzyknięty w 2012 roku „wschodzącą gwiazdą” w rankingu Down Beat Critics Poll. Cieszy się reputacją muzyka o indywidualnym stylu i oryginalnym brzmieniu. The New York Times nie szczędził  trębaczowi rekomendacji: „ … to multikulturowy muzyk jazzowy, jeden ze spadkobierców Milesa Davisa. Podobnie jak Davis, potrafi wydobyć z trąbki najbardziej przejmujące dźwięki ludzkiej duszy ”. Izraelski trębacz skrupulatnie wytycza szlak, którym podążają jego wieloletni towarzysze – pianista Yonathan Avishai, basista Barak Mori i perkusista Ziv Ravitz. „Siedziałem nad głównym motywem „Naked Truth” od początku pandemii Covid – wyjaśnia genezę projektu Avishai Cohen. Ośmiodźwiękowy motyw, który można usłyszeć na początku części II, był początkiem całego procesu. Nie powiedziałbym, że motyw „nawiedzał” mnie, ale towarzyszył mi przez cały ten okres i wszystko oscylowało wokół tych ośmiu nut i wariacji na ich temat. Zadawałem sobie pytanie, co chcę powiedzieć poprzez muzykę.  Proces ten również odzwierciedlał moją osobistą, emocjonalną podróż. W przypadku wcześniejszych albumów, takich jak „Into The Silence”, muzyka bardzo mocno koncentrowała się na ustalonych kompozycjach. W tym przypadku melodie jakoś nie chciały zostać zapisane przed nagraniem. A jednocześnie, zupełnie inaczej było z solówkami„.

Dionizy Piątkowski