Zdaje się, że gitarzysta Dawid Kostka stał się – pewnie nie przewidując – swoistym rezydentem Ery Jazzu i twórcą projektów, które konsekwentnie od lat realizuje. Poza autorskimi koncertami jest także bohaterem kilku projektów specjalnych oraz – co zrozumiałe – laureatem Nagrody Ery Jazzu.
Poznaliśmy się niedawno, w 2016 roku, gdy bacznie obserwowałem gitarzystę w zmaganiach konkursowych. Potem zaprosiłem go do zespołu, który stał się bazą dla amerykańskiego wokalisty Vinxa. To wtedy, wraz z kwartetem ( i bratem, znakomitym basistą Damianem Kostką) zrealizowali warsztatowy Poznan Jazz Project ( z brawurowo wykonaną w klubie Blue Note komedowską kołysanką z „Rosemary’s Baby”). Po kilku miesiącach kwartet Dawida Kostki zmierzył się z równie interesującym pomysłem: poznańscy muzycy ( Damian Kostka, Jacek Szwaj, Mateusz Brzostowski) stworzyli zespół dla legendarnego amerykańskiego saksofonisty, Chico Freemana. Zrealizowany wtedy Poznań Jazz Project okazał się jednym z ważniejszych koncertów festiwalu Era Jazzu (został także zarejestrowany i wydany na płycie „ „Live at Aquanet Jazz Festival 2016”). Zachwytom dla młodych, poznańskich muzyków nie było końca i wydawać by się mogło, że wydarzenie to stanie się ważnym i niezapomnianym epizodem w karierze Dawida Kostki i jego zespołu. Nieoczekiwanym okazał się jednak koncert australijskiej pianistki i wokalistki Sarah McKenzie, która „zgubiła” swoich muzyków i trio (Dawid Kostka– gitara, Mateusz Brzostowski– perkusja i Damian Kostka– kontrabas) zrealizowali wraz z wokalistką galowy koncert, który brawura, emocjami i profesjonalizmem artystów przeszedł do annałów historii jazzu w Poznaniu. Koncert ten pokazał także, jak znakomitym instrumentalistą jest Dawid Kostka, jak płynnie porusza się zarówno w klimatach jazzowych standardów, jak i ekspresyjnej improwizacji. Gitarzysta dowiódł tego także koncertując wspólnie z zespołem Reginy Carter- najwybitniejszej skrzypaczki jazzu. Ich występ na gali Ery Jazzu był z pewnością jednym z ważniejszych w karierze poznańskiego gitarzysty. Koncert ten był także okazją do zaprezentowania nowego zespołu Dawida Kostki oraz premierą albumu „Progression”.
Trio gitarzysty ( Dawid Kostka, Damian Kostka, Mateusz Brzostowski) rozbudowano do kwintetu zapraszając pianistę Pawła Kaczmarczyka oraz saksofonistę Macieja Kocińskiego. Wcześniej muzycy zrealizowali sesję i album „Progression” więc koncert w prestiżowej auli UAM był swego rodzaju premierą muzyki gitarzysty i jego nowego zespołu. Teraz Dawid Kostka pokazał się nie tylko jako doskonały, perfekcyjny instrumentalista, bawiący się frazą, brzmieniem oraz improwizacją, ale także jako ciekawy kompozytor. Niezwykle istotnym jest także i to, że gitarzysta potrafi stworzyć swoją muzyką ( oraz oczywistym już teraz obyciem estradowym) rodzaj tej szczególnej, jazzowej więzi, która łączy muzyków i słuchaczy. Co ciekawe, wrażenie takie odnosi się nie tylko uczestnicząc w koncercie, ale słuchając nowej płyty kwintetu Dawida Kostki. Gitarzysta jest intuicyjnie związany z zespołem, słucha perkusisty, trzyma linię basu, z pianistą i saksofonistą kontratakuje zgrabnymi wybiegami. Brzmienie jest przemyślane, dalekie od sprytnej ekwilibrystyki jazzu, bo bogatsze, szukające w budowaniu barwy i nastroju znamion melodyjnej kompozycji. Trio + nie zaistniałoby w tak szerokim wymiarze, gdyby nie gościnni artyści. Paweł Kaczmarczyk jest klasą sam w sobie i liderem, który w grupie D. Kostki staje się jednym z precyzyjnie dopasowanych elementów. Nie ściga się ekspozycją własnych pomysłów, ale niezwykle precyzyjnie wplata swoją wirtuozerię w grę całego zespołu. Saksofonista Maciej „Kocin” Kociński nadaje całemu brzmieniu formatu klasycznej, jazzowej stylistyki budując niby-własny świat, ale oparty przecież o struktury trio gitarzysty. Jego solówki to nie „jazzowa ekspozycja”, lecz ciekawe upiększania brzmienie, z ostrymi improwizacjami i przemyślanymi pasażami. Sekcja ( Damian Kostka i Mateusz Brzostowski) to dzisiaj „jazzowy wzorzec” i przykład doskonale funkcjonującej „rhythm machine”. Słychać, jak bawią się rytmem, jak budują skale i pilnują metrum, jak zgrabnie podają je pozostałym muzykom. Tytuł albumu ( „Progression”) jest nad wyraz adekwatny do tego, co Dawid Kostka robi ze swoim jazzem. Artysta jest w doskonałym miejscu, by wkrótce zrobić kolejny „ giant step”. Trzymam kciuki !