Czy można jeszcze mocnej udziwniać dźwięki, by powstawały nastroje którym ani zbyt blisko do jazzu, ani do przebojowej, rozkołysanej elektroniki. Wydaje się, że dobry pomysł ma Father Kong, enigmatyczna formacja i producent, którzy pragną młodością i artystycznym nonkonformizmem rozbudzić polską scenę muzyczną. Początkowo Father Kong był solowym projektem olsztyńskiego producenta, teraz jest już formacją muzyczną, z dobrze zaaranżowanymi dęciakami ( trąbka, saksofon, puzon) oraz niezłym pomysłem połączenia modnych elektronicznych brzmień, ciekawych wokaliz oraz – nadającą dobry tembr- sekcją rytmiczną . Nie ma to oczywistego odniesienia do modnego przed laty pomysłu na „ yass” czy siły kultowej już dzisiaj „ young power”, ale słychać, że młodzi muzycy sięgają i po takie skojarzenia.Interesujący album; dużo fajnych brzmień, sporo uregulowanego jazzu (?) i ciekawe, nasze „ninja sound”….