Wydawać by się mogło, że muzycy z Jazz Blaster znaleźli prosty pomysł, by wpaść w uwielbienie tysięcy fanów brytyjskiej pop-formacji Depeche Mode i odnieść podobny sukces. Tutaj jednak pojawiają się oczywiste pytania o skalę popularności, wartość uznania i poziom kreacji całego projektu. Nienagannym jest sięganie po znane i popularne tematy i takimi standardami opatrzone są przecież tysiące nagrań jazzowych. Czy piosenki Martina Gore’a staną się jazzowymi standardami trudno powiedzieć, ale te w wykonaniu Jazz Blasters ocierają się przecież o znakomitą jazzową syntezę i powinny być także prawdziwym, komercyjnym hitem. „ Free Love”, „Halo”, „World In My Eyes”, „Enjoy The Silence” czy słynne „Never Let Me Down Again” to szlagierowe pewniaki, teraz w wersji nowoczesnego, jazzowego zestawu stają się jakby nowymi kategoriami. Niby pop-rockowy hit, ale podany z gracją i jazzowa subtelnością. Jazz Blaster przedstawił bowiem własną, autorską adaptację i koncepcję muzyki Depeche Mode, łącząc jazz, dzikie improwizacje z punkową energią i przestrzennymi dźwiękami. „Jazz Blaster plays Depeche Mode” to zestaw doskonałej muzyki, dopracowanych aranżacji i brzmieniowych detali. Intencją producentów albumu ( Jacka Miłaszewskiego i muzyków Jazz Blaster) było zachowanie autentycznej atmosfery, uchwycenie scenicznego żywiołu oraz energii i emocji pomiędzy artystami a odbiorcami.
„Jazz Blaster plays Depeche Mode” jest zatem autorską wizją muzyki brytyjskiego zespołu, formalnie daleką od pierwowzorów, ale w pewien sposób bardzo bliską Depeche Mode. Pomysł zrealizował i zaaranżował piosenki Martina Gore’a i spółki Piotr Rachoń– pianista , który kunsztowne interpretacje utworów Depeche Mode, rozbudował do jazzowej struktury. Bohaterami nagrania są także : Tadeusz Kulas – trębacz i charyzmatyczny frontman, obdarzony ciekawym głosem wokalista, który wnosi w projekt charakterystyczne brzmienie instrumentalne i wokalne, wirtuozerię, przestrzeń i punkowego ducha; Żenia Betliński – jazzowy kontrabasista o klasycznych korzeniach, który raz buduje „wiolonczelową” barwę, innym razem rozpiera go funkowy „groove”: Marcin Rak wszechstronny muzyk i jednym z ciekawszych perkusistów młodego pokolenia, który trzyma w karbach cały ten pop-jazzowo-funkowo-punkowy ensemble.